Mecz odbył się w poniedziałek (28 września) o godzinie 20:00, a transmisję "na żywo" z Kwidzyna przeprowadził Polsat Sport. Dla wielu polskich kibiców była to pierwsza możliwość "przyjrzenia się" beniaminkowi z Wągrowca.
Jako pierwsi udanymi akcjami w ataku mogli pochwalić się nielbiści. W 5 minucie po kolejnej bramce, tym razem Przemysława Krajewskiego wągrowieccy piłkarze prowadzili 0:3. Potem zaczęły się problemy żółto-czarnych ze zdobywaniem bramek. Gościom zabrakło skuteczności, a gospodarz spotkania, głównie dzięki kontratakom uzyskał 3-bramkową przewagę (7:4, 12 minuta). Po przerwie w grze na żądanie trenera Edwarda Kozińskiego zespół beniaminka pozbierał się. W 21 minucie świetną akcją popisał się Bartosz Świerad doprowadzając do wyrównania 9:9. Kolejne bramki dla MKS-u zdobyli: Witkowski oraz Ciok. Pierwsza połowa zakończyłaby się remisem, gdyby nie udana akcja na kilka sekund przed jej zakończeniem Tomasza Witaszka z MMTS-u (12:11, 30 minuta).
Po zmianie stron było dużo niedokładności z jednej i drugiej strony. Powróciły kłopoty nielbistów w ataku pozycyjnym. Gracze z Kwidzyna pozbawili swoich rywali najgroźniejszego atutu w ataku - bramek ze skrzydeł. W 39 minucie gospodarze wyszli na 2-bramkowe prowadzenie (14:12). Po kilku sekundach odgwizdany został faul na jednym z zawodników Nielby. Karnego na bramkę zamienił Dawid Przysiek (14:13). W kolejnych minutach prawdziwym koszmarem dla żółto-czarnych był Artur Gawlik - bramkarz MMTS-u, który bronił wyśmienicie. Rywale Nielby coraz pewniej poczynali sobie w obrębie bramki przeciwnika, zdobywając coraz więcej bramek. W 48 minucie po raz kolejny bramkarza żółto-czarnych pokonał Michał Adamuszek uzyskując najwyższe bo 5-bramkowe prowadzenie dla Kwidzyna (19:14). Trener Edward Koziński w tym momencie poprosił o przerwę. - Nie wolno się poddawać! Za dużo zdrowia straciliście żeby się poddawać! - w ten sposób motywował szkoleniowiec zawodników do dalszej walki. Jego uwagi musiały podziałać, ponieważ zawodnicy Nielby zaczęli grać skuteczniej. Po trafieniach Witkowskiego i Świerada piękną akcją popisał się Łukasz Gierak (20:17, 50 minuta). Kilkadziesiąt sekund później faulowany został Kamil Ciok. Z linii siedmiu metrów nie myli się Dawid Przysiek (karne Nielby 4/4). 54 i 56 minuta należała do Przemka Krajewskiego, któremu dwukrotnie udało się oszukać rzutem z biodra, bramkarza rywali. W tym momencie emocje sięgnęły zenitu. Nielba przegrywała tylko jedną bramką (22:21). Gospodarze na pewno nie liczyli na tak ciężką przeprawę z drużyną z Wielkopolski - i to na własnym terenie. W końcówce wągrowiecka drużyna pogubiła się trochę w ataku, a doświadczeni gracze MMTS-u skrzętnie wykorzystali błędy przeciwnika zamieniając je na bramki.
Ostatecznie Nielba Wągrowiec uległa MMTS Kwidzyn 25:22. Choć żółto-czarnym nie udało się zwyciężyć rywala, to zespół zaprezentował się jako "drużyna z charakterem". Nielbiści byli bliscy sprawienia ogromnej niespodzianki. Nielba grała szybką, ryzykowną piłkę. Na pochwałę zasługiwała ich gra w obronie. Kondycyjnie zespół znów zadziwił - widać świetne przygotowanie fizyczne. Właśnie dzięki temu ostatniemu elementowi beniaminek mógł walczyć jak równy z równym z zawodnikami MMTS-u - rywalem z górnej półki ekstraklasy.. Do porażki piłkarzy z Wągrowca przyczynił się takie elementy jak: brak skuteczności w ataku, doświadczenia i chyba odrobiny szczęścia...
MMTS Kwidzyn - Nielba Wągrowiec 25:22 (12:11)
MMTS: Suchowicz, Gawlik - Wardziński 6, Orzechowski 4, Mroczkowski 4, Adamuszek 3, Cieślak 3, Marhun 2, Rombel 1, Witaszak 1, Waszkiewicz 1, Markuszewski 0, Peret 0, Seroka 0.
Nielba: Konczewski, Głębocki - Przysiek 5, Witkowski 4, Świerad 3, Krajewski 3, Gierak 2, Płócienniczak 2, Ciok 1, Białaszek 1, Janusiewicz 1, Szulc 0, Szyczkow 0, Siódmiak 0.
Kary:
MMTS - 18 minut (6 minut - Marhun; 4 minuty - P; po 2 minuty - Witaszak, Waszkiewicz, Seroka, Orzechowski).
Czerwona kartka: Marhun (trzy kary)
Nielba - 16 minut (po 4 minuty - Płócienniczak, Janusiewicz, Ciok; po 2 minuty - Krajewski, Białaszek)
Sędziowali: Grzegorz Budziosz i Tomasz Olesiński (para z Kielc).