Sławomir Szmal: Spłacam dług wobec piłki ręcznej [WYWIAD]

Materiały prasowe / Rafał Oleksiewicz / Na zdjęciu: Sławomir Szmal z trofeum MŚ
Materiały prasowe / Rafał Oleksiewicz / Na zdjęciu: Sławomir Szmal z trofeum MŚ

- Chciałbym, żeby po kilku latach mojej pracy Polska była jednym z faworytów turniejów - mówi nam Sławomir Szmal. Jeden z najlepszych polskich szczypiornistów w historii od niedawna dba o rozwój piłki ręcznej w roli wiceprezesa ZPRP.

Z kadrą zdobył trzy medale mistrzostw świata, w Rio de Janeiro otarł się o olimpijskie podium. Występował w czołowych niemieckich klubach, z Vive Kielce wygrywał Ligę Mistrzów. Po zakończeniu kariery Sławomir Szmal pracował w sztabie reprezentacji i został dyrektorem sportowym w NLO w Kielcach Szkoły Mistrzostwa Sportowego ZPRP. Kilka miesięcy temu wybrano go do Zarządu ZPRP, w którym odpowiedzialny jest za szkolenie.
Marcin Górczyński, WP SportoweFakty: Łatwiej odnaleźć się w biurze czy na ławce? Niedawno zamienił pan pracę z kadrą na działalność związkową w roli wiceprezesa ZPRP odpowiedzialnego za szkolenie.

Sławomir Szmal, wiceprezes ZPRP: Kiedy kończyłem karierę, zarówno mnie, jak i mojej rodzinie, wydawało się, że wreszcie przestanę być gościem w domu. Rzeczywistość okazała się zupełnie inna. Miałem co prawda już jakieś doświadczenie w tym zakresie, bo jestem od pięciu lat dyrektorem sportowym w SMS-ie Kielce. Muszę jednak przyznać, że praca w Związku Piłki Ręcznej w Polsce to zupełnie coś nowego. Czuję też ogromną odpowiedzialność, jaka na mnie ciąży wobec zawodników i kibiców piłki ręcznej, a także nadzieje, jakie są wiązane z moim zaangażowaniem. Jestem więc dalej gościem we własnym domu. Tym bardziej, że starałem się nie odmawiać i dalej nie odmawiam żadnemu zaproszeniu, mającemu służyć propagowaniu piłki ręcznej. Wiele piłce ręcznej zawdzięczam i śmieję się niekiedy, że przyszedł czas na zwrot długu. Na szczęście mam kochającą rodzinę i przede wszystkim żonę, która rozumie moje emocjonalne związki z handballem.

Odpowiada pan za część szkoleniową, jakie przemyślenia pojawiły się po tych kilku miesiącach pracy?

Widzę olbrzymi potencjał rozwoju, jeśli chodzi o jakość polskiej piłki ręcznej. Analizuję obecnie model szkolenia oparty na OSPR oraz SMS-ach. Mam w tym temacie wiele przemyśleń i będę chciał w przyszłości wprowadzić do tych programów swoje autorskie projekty. Nie tylko zresztą swoje. Powołałem nowych koordynatorów OSPR oraz pionu szkolenia żeńskiego. Regularnie spotykamy się w towarzystwie także koordynatora pionu męskiego w celu przedyskutowania aktualnych problemów oraz zaproponowania korekt. Wybieramy się także na Węgry, aby podejrzeć ich program szkolenia (zdaniem wielu najlepszy w Europie), a także działanie Akademii piłki ręcznej. Przymierzamy się do rozpoczęcia nowatorskich szkoleń młodych trenerów. Spotykamy się w powołanym przez mnie zespole omawiającym stan realizacji projektów ministerialnych. Jednym słowem: pracy jest bardzo dużo.

ZOBACZ WIDEO: Hit sieci. Siedział na trybunach, wziął piłkę i zrobił to

Jakie cele postawił pan przed sobą w działalności związkowej?
Przede wszystkim pełne ujednolicenie procesu szkolenia. Mamy Ośrodki Szkolenia Piłki Ręcznej, przeznaczone dla klasy 4-8 szkoły podstawowej, kolejnym etapem są Szkoły Mistrzostwa Sportowego, będące szkołami prowadzonymi przez Związek. Musimy pracować według jednolitego programu, staramy się wszystko uporządkować, dzięki temu zaoszczędzimy trochę czasu na kształcenie na etapie SMS-ów. Szczególnie zależy mi na promocji piłki ręcznej wśród najmłodszych. Wszystkie programy mają przyciągać do sportu, np. "Gramy w ręczną" (dla klas 1-3). Chcę, aby ten najniższy etap spotkania z piłką ręczną, oparty na zabawie, ale także elementach motywacyjnych, był na tyle atrakcyjny dla dzieci, żeby powodował wzrost zainteresowania dyscypliną na późniejszych etapach rozwoju. Zależy nam na dużo większym dopływie młodych ludzi zainteresowanych zawodowym lub amatorskim uprawianiem dyscypliny. Chciałbym, także w szerszym zakresie, wprowadzić szkolenia trenerskie na wszystkich etapach kariery szkoleniowej.

Czy takie działania od najmłodszych lat zapewnią dopływ talentów? Konkurujecie z siatkówką i koszykówką.

Moim zdaniem tak. W tym wieku, czyli na wczesnym etapie szkoły podstawowej, nie jesteśmy w stanie określić, kto ma jakie predyspozycje. Każda dyscyplina zaprasza do siebie, ale jak pokazują badania, to błędne myślenie, wśród najmłodszych nie można jeszcze wskazać konkretnych predyspozycji. W naszych programach jest dużo zajęć ogólnorozwojowych, zabawy, cieszenia się ruchem, to elementy, które moim zdaniem całościowo przygotowują do uprawiania sportu.

Pana niedawni koledzy z kadry też mogą włączyć się w działalność związkową?

Moi koledzy z kadry poszli różnymi drogami życiowymi. Ale wiem, że niezależnie od tego co robią, każdy z nich ma piłkę ręczną w sercu. Byliśmy kolegami i pomagaliśmy sobie na boisku. Tak jest i teraz. Wiem, że na każdego z nich mogę w liczyć i mam nadzieję, że każdy z nich myśli tak samo o mnie. Wielu z nich już angażuje się w różne działania związane z piłką ręczną. Wiem, że ich wiedza i doświadczenie jest nieoceniona. Na pewno, jeśli potrzebował będę ich pomocy, nie odmówią mi.

Czy udało się już coś zmienić w szkoleniu? Wyniki juniorów nie potwierdzają znaczącego progresu, szczególnie niepokoi 15. miejsce kadry rocznika 2004 i spadek do dywizji B. Mówimy o reprezentacji, która jeszcze niedawno wygrywała z europejską czołówką i rozbudziła apetyty.

Zmiany już zaszły, szkolenie odbywa się według jednolitego programu. Patrząc na kadrę 2002, udało nam się awansować do dywizji A, w której zajęliśmy 13. miejsce. Nie satysfakcjonuje nas to, ale patrząc na cały rok, przygotowania nie były łatwe pod względem finansowym i organizacyjnym. Ten zespół pokazał, że jest blisko czołówki. Jesteśmy jednak zaniepokojeni wynikami kadry rocznika 2004. Wystarczy spojrzeć na mecze sparingowe z rówieśnikami z Europy, wygrywali nawet z czołówką. Niestety, na mistrzostwach nie wyglądało to dobrze. Liczyłem na miejsce w pierwszej dziesiątce, skończyło się na 15. lokacie i spadku, więc to wynik wyraźnie poniżej oczekiwań. Za nami podsumowanie z osobą odpowiedzialną za pion szkolenia męskiego, czyli trenerem kadry Patrykiem Romblem. Obserwując mistrzostwa, dostrzegliśmy błędy w obu grupach, po części wynikające też z systemu, w jakim gramy. Jestem jednak za tym, żeby trzymać się swojego planu. Analizowaliśmy występ z trenerem Bernackim, oraz czytałem jego raport. Obaj doszliśmy do wniosku, że musimy poprawić przede wszystkim grę w obronie. Zmiany personalne? Na co dzień obserwuję pracę trenera Bernackiego i widzę, jak realizuje zadania. Kadra miała swój system gry, dyscyplinę taktyczną, założenia. Na pewno gorzej wypadaliśmy w grze jeden na jeden w obronie, musimy też poprawić pracę fizyczną i motoryczną na siłowni. Praca, praca i jeszcze raz praca, ale ważne jest to, że widzę jak ci chłopcy pracują i jak bardzo chcą być lepszymi. Moim zdaniem - przyszłość przed nimi.

Skoro jest tak dobrze, to czemu jest tak źle? Z pana słów wynika, że wszystko zmierza w dobrym kierunku, a postęp nie jest nadzwyczajny.
Nie zgodzę się, żeby było aż tak źle. Kiedyś nie zbliżaliśmy się do dywizji A. Teraz oglądając mecze juniorów z Węgrami i Niemcami, widzę, że jesteśmy w stanie rywalizować z najlepszymi. Jeszcze, niestety, przegrywamy 2-3 bramkami w końcówkach, ale ten dystans jest już tak mały, że nawet ze swojego doświadczenia patrząc, mogę optymistycznie spoglądać w przyszłość. Będę starał się w dalszym ciągu zwiększać liczbę gier kontrolnych z mocnymi przeciwnikami, ponieważ uważam, że jest to jedyna droga prowadząca do rozwoju kadr młodzieżowych. Wiem, że potrzebne są do tego większe środki finansowe, ale jestem tu właśnie po to, żeby je zapewnić.

A jak pan odpowie krytykom wyborów selekcjonerów? Rozmawiałem z kilkoma osobami ze środowiska i pojawia się opinia o zbyt dużym zaufaniu do zawodników z SMS-u. Dla przykładu Jakub Sladkowski i Oliwier Kamiński, czyli gracze spoza SMS-ów, wypadali korzystnie podczas ME do lat 18.

Jeśli spojrzymy na same decyzje personalne, to uważam, że pojechali najlepsi. Mamy duży ogląd sytuacji, także poza SMS-ami. W kadrze jest około 30 zawodników, z czego na turniej załapała się osiemnastka. Zapewniam, że jeśli pojawi się ktoś lepszy, to znajdzie się w tym zespole. Trenerzy mają do mnie numer, bez problemu odbiorę telefon i wysłucham propozycji powołania. Chciałbym poznać te nazwiska, bo na razie to tylko krytyka rzucana w powietrze, zupełnie bez pokrycia. SMS-y pracują według jednego programu, mają po 9 jednostek treningowych tygodniowo w jednym systemie. Na zgrupowaniu potrzebują jedynie wyczucia i zgrania, schematy są im dobrze znane. Sladkowski, o którym pan wspomniał, jest bardzo ważny w tej taktyce, wyróżnia się warunkami. Nie można mieć wiele pretensji po ME, musi się jednak uczyć gry typowego obrotowego, zasłon itd. Tak samo Kamiński ma za sobą dobry turniej, rywalizuje z Patrykiem Wasiakiem i wydaje mi się, że to są akurat ci, którzy zasłużyli na powołanie. Jeszcze spoza SMS-u w składzie znalazł się Konrad Wątroba. Powtarzam, proszę wskazać tych lepszych. Trenerzy obserwują kandydatów i na pewno się do tego odniosą.

To jak z pana perspektywy wygląda narybek? W oczy rzucają się głównie najzdolniejsi, którzy szybko trafiają do Superligi. Całokształt pracy z młodzieżą daje nadzieję na przyszłość?

Nie ukrywajmy, że trzon reprezentacji seniorów tworzą wybitne jednostki i od tego zależą wyniki. Bardzo ważny jest wkład pracy klubowej, od tego też dużo zależy, nie chcę nikogo wyróżniać, ale wystarczy popatrzeć na wyniki mistrzostw Polski juniorów. To dla nich najlepsza laurka, w tym miejscu duże podziękowanie dla tych klubów. Rywalizujemy ciągle z siatkówką i koszykówką o młodzież, poprawiamy również pracę Ośrodków Szkolenia Piłki Ręcznej w szkołach podstawowych. Tam staramy się poprawiać jakość szkolenia tej młodzieży, żeby jak najlepiej przygotowana trafiała do SMS-ów. Dzięki temu nie będziemy tracić czasu na podstawy.

Kogoś z młodych obserwuje pan szczególnie? Najwięcej uwagi skupia Andrzej Widomski i pojawiają się opinie, że powinien być brany pod uwagę w kontekście kadry na MŚ 2023.

Za nim wspaniały debiut w PGNiG Superlidze. To chłopak o dobrych warunkach, niestety nie pojechał na ME z powodu kontuzji. Trzeba pamiętać, że dopiero zaczyna dotykać poważnej piłki ręcznej. Czasem zdarzy się, że nastolatek od razu wejdzie na międzynarodowy poziom, ale najczęściej do gwiazd daleko. Trener Rombel jest tak zaangażowanym człowiekiem i tak dobrze zorientowanym w temacie, że z pewnością sam uzna, kiedy ktoś się nadaje do reprezentacji. Mnie, jak pan chyba zrozumie, najbardziej interesują bramkarze. Młodych zdolnych jest sporo, muszą tylko zdobywać doświadczenie. W reprezentacji mamy akurat dobrą obsadę, Adama Morawskiego, Mateusza Korneckiego czy Jakuba Skrzyniarza. Cieszy, że mamy taką szkołę, to efekt kilkunastu lat pracy. Poza tym ważne, że młodzi opuszczający szkołę, jak Kornel Poźniak i Marcel Jastrzębski przebijają się już do PGNiG Superligi. Natomiast, gdyby generalnie chcieć odpowiedzieć na to pytanie: tak, jestem zdecydowanym zwolennikiem jak najszerszego udziału w kadrze młodych zawodników. Europa pokazuje, że debiutują w reprezentacjach zawodnicy 15, 17-letni, bez uszczerbku dla jakości gry. To dobry kierunek, oczywiście należy to czynić rozważnie i przy całkowitym poszanowaniu hierarchii wynikającej z umiejętności prezentowanych przez poszczególnych zawodników.

Do niedawna współpracował pan z Patrykiem Romblem w kadrze. Czy dzisiaj zdarza się chwycić za telefon, by podrzucić jakiś pomysł?

Oczywiście rozmawiamy. Swoje zdanie warto mieć. Pytanie, czy trener weźmie je pod uwagę. Jestem, jak pan słusznie zauważył, podwójnie związany z tą kadrą i bardzo emocjonalnie. Trzymam za nią mocno kciuki.

Jak widzi Pan szansę kadry w MŚ 2023? Po części przyczynił się Pan do jej losów, podczas losowania wyciągając kulkę ze Słoweńcami.


Myślę, że możemy wywalczyć awans do eliminacji do igrzysk i to byłby dobry wynik (eliminacje powinien zapewnić ćwierćfinał - przyp. red.), to powinien być cel dla zespołu. Grupa nie jest łatwa. Ze Słowenią potrafiliśmy wygrać i myślę, że nie był to jednorazowy wyskok. Co do losowania - nie było zimnych i ciepłych kulek, ktoś musiał trafić na Słowenię, z drugiej strony chyba nikt nie chciał. Swoją drogą zastanawiam się poważnie nad udziałem w jakimś następnym losowaniu (śmiech).

W drugiej rundzie skorzystaliśmy z przywileju gospodarza i wybraliśmy potencjalnych rywali w II rundzie. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, to o wyjściu z drugiej fazy grupowej zadecyduje mecz z Hiszpanią.

Życzeniowo chciałem trafić na kogoś innego. Bardziej optowałem za Norwegią, ale po wysokiej porażce w mistrzostwach Europy ta koncepcja upadła. Trener Rombel chciał pójść hiszpańską drogą. Rzeczywiście, od kilku lat kadra wygląda całkiem dobrze na ich tle, ciągle jesteśmy blisko zwycięstwa. Po Mistrzostwach Europy kobiet ten mecz będzie miał także malutki, dodatkowy smaczek (Polki odpadły po meczu Hiszpanek z Niemkami ---> WIĘCEJ).

Nie martwi pana, że w ostatnich mistrzostwach Europy było widać różnicę jakości między pierwszą siódemką a zmiennikami? W rywalizacji z najlepszymi szeroka ławka może być decydująca.

Nie chcę mówić o deficytach. Nagle ktoś krytykowany pokazuje, że stać go na więcej. Ta reprezentacja jest tak tworzona, że każdy musi walczyć o swoją pozycję. Nie rozumiem krytyki niektórych zawodników. Wiadomo, że Michał Daszek to gwiazda światowego formatu. Mamy bardzo dobrze obsadzoną pozycję obrotowego czy bramkarza. Coraz lepiej zaczyna wyglądać rywalizacja wśród środkowych, Piotr Jędraszczyk rozwinął się przez ostatnie miesiące, jest też Michał Olejniczak. Oni po prostu muszą zdobywać doświadczenie, nie tylko wywalczyć pozycje w kadrze i przebywać na zgrupowaniu. Trener Rombel miał stworzone wyśmienite warunki do selekcji, powoływał duże grupy zawodników, były zgrupowania poza terminami oficjalnymi EHF, które miały właśnie służyć selekcji większej liczby graczy. Efekty zobaczymy w styczniu 2023.

Od strony organizacyjnej mistrzostwa już dopięte na ostatni guzik?

Idziemy zgodnie z planami na poszczególne okresy, został stworzony harmonogram czasowy. Ważna jest promocja i zaangażowanie kibiców. Myślę, że to idzie w dobrym kierunku. Ze swojej strony dodam, że moim marzeniem jest, żeby jako organizator następnych mistrzostw, przykładowo za kilka lat, Polacy byli przedstawiani jako jedni z faworytów i na tym skupiam swoje działania.

Związek będzie bardziej promował imprezę? Na razie poza miastami organizatorami nie czuć zbliżającego się święta piłki ręcznej.

Całą uwagę przykuwają mistrzostwa świata w piłce nożnej w Katarze i myślę, że trudno przebić ten turniej. Zapewne potem pojawi się większa promocja piłki ręcznej, ale to bardziej pytanie do Departamentu Mistrzostw, który prowadzi wszelkie sprawy organizacyjne w tym zakresie. Mnie zależało, żeby przy okazji tak wielkiej imprezy w piłce ręcznej pojawiły się aktywności dla najmłodszych. Wówczas poczują oni atmosferę wielkiej piłki ręcznej. Takie turnieje zaplanowano w Katowicach i w Krakowie, Damian Wleklak organizuje podobną imprezę w Gdańsku, chcemy też przeprowadzić podobny turniej w Płocku.

ZOBACZ:
Istotna zmiana w europejskiej czołówce?

Źródło artykułu: WP SportoweFakty