Krajowe potęgi trzymają się mocno. Za ich plecami znów ciasno?

Sporo zmian w Superlidze od sezonu 2023/24. Nowy sponsor tytularny, powrót do starego sytemu, kolejny beniaminek, odświeżone składy, tylko na czele bez rewolucji. Rozgrywki będą napędzane przez zespoły z Płocka i Kielc, choć w peletonie tłoczno.

Marcin Górczyński
Marcin Górczyński
Orlen Wisła Płock WP SportoweFakty / Krzysztof Betnerowicz / Na zdjęciu: Orlen Wisła Płock
W przerwie letniej doszło do dwóch znaczących zmian, nie stricte w kwestiach sportowych, ale na pewno odczują je wszyscy związani ze środowiskiem. Chociażby trzeba przyzwyczaić się do nowej nazwy rozgrywek. Od tego sezonu panie i panowie zagrają pod szyldem ORLEN Superliga, po latach z PGNiG trochę zajmie zanim nowa nazwa wejdzie w krew. Zmienił się też nadawca, aż na siedem lat prawa kupiła telewizja Polsat, planująca mocną ekspansję na piłkę ręczną. Ze sportowego punktu widzenia na uwagę zasługuje powrót fazy play-off, ostatnio rozegranej w 2019 roku. Biorąc pod uwagę ostatnie mecze o złoto w Superlidze, wypada tylko cieszyć się z kolejnych płocko-kieleckich starć. A i za plecami mocarzy emocji nie braknie.

Jakby tego mało, to do chwili publikacji tego tekstu nieznana była... nazwa pod jaką wystąpi mistrz Polski. Kielczanie od końca sezonu 2022/23 szukali firmy, która przejmie ciężar sponsoringu od Barlinka i Industrii. Okazało się, że ci drudzy po burzliwych tygodniach jednak zostaną w klubie, szykują się do odkupienia akcji klubu od odchodzącego architekta sukcesów prezesa Bertusa Servaasa. Problem w tym, że nie wszystkie sprawy udało się jeszcze domknąć i finaliści Ligi Mistrzów zaczną rozgrywki jako KS Kielce. Paniki jednak nie ma, klub nie jest nad przepaścią jak zimą i wczesną wiosną 2023 roku, sztab i zawodnicy niespecjalnie zaprzątają sobie głowy formalnościami.

Tyle całej otoczki, bo na rynku transferowym działo się wystarczająco dużo.

U potęg po staremu

Krajowi potentaci niezmiennie mają kim straszyć z przodu i w bramce, chociaż Orlen Wisła Płock poniosła akurat sporą stratę po odejściu Siergieja Kosorotowa do Veszprem i musiała łatać skład. Wypadałoby jednak bardziej napisać o wzmocnieniu, bo sporym nietaktem byłoby uznanie Mihy Zarabeca za awaryjne zastępstwo. Słoweńca z bogatą przeszłością w THW Kiel od dawna łączyło się z Nafciarzami. W buty Kosorotowa nie wejdzie, głównie ze względu na pozycje, ale da więcej opcji w linii rozegrania, łącznie z przesunięciem na lewą stronę Dimy Żytnikowa. Nową strzelbą może stać się utalentowany Białorusin Kirył Samoiła, a sam jego transfer przypomina historię Kosorotowa sprzed trzech lat.

Tradycyjnie bolączką prawe rozegranie Wisły. Michał Daszek trochę męczył się na tej pozycji, nie udało się ściągnąć konkurenta na teraz dla Tomasa Pirocha. Marko Panić dołączy do Nafciarzy dopiero za rok i trener Sabate będzie musiał przetrwać kolejny rok z wariantem zastępczym. Odkrycie sezonu Marcel Jastrzębski dostanie wsparcie od chorwackiego weterana Mirko Alilovicia, który wcale nie ma najlepszych lat za sobą.

W Kielcach bez zawirowań, nie licząc tych organizacyjnych. Odeszli ci, których transfery awizowano od dawna (Miguel Sanchez, Mateusz Kornecki), z wypożyczenia do Gdańska wrócił Miłosz Wałach, a przed polską publicznością niedługo powinien pokazać się obiecujący egipski snajper Hassan Kaddah (gdy wyleczy kontuzję). Zostali wszyscy liderzy i pozostaje tylko ostrzyć sobie apetyt na kolejne płocko-kieleckie potyczki.

Peleton napędza się

Za plecami wielkiej dwójki najmocniej wygląda Górnik. Zabrzanie poczynili sensowne ruchy na rynku, takie na miarę udziału w fazie grupowej Ligi Europejskiej. Prezesowi Kmiecikowi udało się namówić swój nr 1 na liście, za budowanie składu zabrał się Tomasz Strząbała i będzie miał spory wybór przy ustalaniu siódemki (a może i ból głowy). Do już mocnej kadry dołączył m.in. obiecujący Czech Lukas Morkovsky, czołowi skrzydłowi ligi Jakub Szyszko i Jakub Bogacz, a także król strzelców poprzednich rozgrywek Taras Minocki. Piotr Wyszomirski będzie mógł liczyć na pomoc Kacpra Ligarzewskiego, brylującego dotychczas w Piotrkowianinie. Czego chcieć więcej?

Jeśli Górnik nie skończy sezonu w czołowej czwórce (a właściwie to na podium), to trzeba będzie uznać ten wynik za niespodziankę. Trzeba przyznać, że zabrzanie wyglądają lepiej niż Azoty. Wprawdzie po kontuzji wrócił Michał Jurecki, z przodu zawsze groźny Kacper Adamski i świetny duet bramkarzy Wojciech Borucki - Mateusz Zembrzycki, ale transfery chyba przechylają stronę na korzyść Górnika. Chociaż z drugiej strony Maciejowi Zarzyckiemu będzie zależeć na odbudowie po kiepskim okresie we Francji, a zaskoczyć może Litwin Deividas Virbauskas. Nad wszystkim czuwa uznany fachowiec, jakim jest Siergiej Bebeszko. Ukrainiec wprowadza swoje porządki po dwóch latach panowania Roberta Lisa. W Puławach już dawno nikt tak długo nie wytrzymał na gorącym krześle.

Swoją pozycję w stawce najchętniej ugruntowałby Chrobry. Głogowianie mogą liczyć na niezawodnego Pawła Paterka, ale personalnie wypadają gorzej od Azotów i Górnika. Witalij Nat i spółka nic sobie z tego nie robią, przecież przed rokiem było podobnie, a Chrobry zakończył rozgrywki na sensacyjnym czwartym miejscu. Tuż za jego plecami Energa Wybrzeże Gdańsk, przez wielu skazywana na walkę o utrzymanie. Po poprzednim sezonie wszyscy już wiedzą, że nie można deprecjonować młodzieży z Gdańska, wspieranej przez rutyniarzy. Ciekawe, czy uda się chociaż trochę nawiązać do wyników z ostatnich miesięcy po odejściu Miłosza Wałacha do Kielc. Konkretnie wygląda obsada gdańskiego koła, wśród obrotowych pojawił się Michał Peret, który ma trochę (albo nawet więcej niż trochę) do udowodnienia. W MMTS-ie legendę odstawiono na boczny tor.

Cała lista pretendentów 

Na kogo jeszcze zwrócić uwagę? Na pewno na pierwszy plan wybija się Gwardia. Opolanom zajrzało w oczy widmo spadku, ale chyba nie powinni drugi raz znaleźć się na krawędzi. Na ławce pojawił się Bartosz Jurecki, poczynaniami Gwardii będzie dowodził reprezentacyjny reżyser gry Piotr Jędraszczyk. Gdy Andrzej Widomski dojdzie do siebie po kontuzji kolana, to opolanie będą groźni dla całej czołówki (albo już teraz są). Po Ostrovii nie było widać debiutanckiej tremy, wydawało się, że są w lidze od lat. Drugi sezon w elicie zawsze jest trudniejszy dla nowicjuszy, więc w Ostrowie zadbano o wzmocnienia. W rodzinne strony wrócił Krzysztof Łyżwa, trzon zespołu bez jakichkolwiek istotnych zmian.

Po kiepskim czasie na prostą chce wyjść Energa MKS Kalisz. Na pewno Paweł Noch dysponuje szerszą kadrą niż kilka miesięcy temu, wówczas jakby skleconą na szybko i nie do końca z pomysłem. Bartosz Kowalczyk ma jeszcze sporo do pokazania w Superlidze po okresie w Puławach, wzmocnieniami powinni być Serb Ognjen Karlas i Czech Tomas Nejdl. W Kaliszu nie wyobrażają sobie tak nerwowego sezonu jak przed rokiem, kiedy punkty za każdym razem udawało się właściwie wyszarpać.

Na mocne odmłodzenie postawili w Kwidzynie i przed MMTS-em niełatwy czas, zwłaszcza że do Zabrza odszedł Jakub Szyszko, a karierę zakończył Robert Orzechowski. W drugiej linii raptem trzech zawodników ze sporym doświadczeniem z PGNiG Superligi. Mocno stracili też tarnowianie, prezentujący się naprawdę nieźle w poprzednim sezonie. Bez trenera Strząbały, obrotowego Shuchiego Yoshida i Tarasa Minockiego Grupę Azoty Unię czeka zupełnie nowe rozdanie. Patrząc na wkład tej trójki w funkcjonowanie zespołu, to wręcz nowa era. W dodatku transfery nie powaliły na kolana - oprócz solidnych ligowców jak Marcel Zdobylak i Jakub Adamski. Najistotniejsze, że nie udało pozyskać się strzelca o potencjale Minockiego.

Jeśli kogoś z dołu tabeli pochwalić za ruchy transferowe, to z pewnością Zagłębie. Wprawdzie Paweł Krupa i Dawid Krysiak prochu już raczej nie wymyślą, ale na warunki Miedziowych ich obecność będzie znacząca. Dodając do tego niespełnionego w Zabrzu Piotra Rutkowskiego, Zagłębie staje się zespołem, który nieco wybija się personalnie nad Unię czy Piotrkowianina. Klub z województwa łódzkiego stracił płuca w postaci Piotra Jędraszczyka, Kacper Ligarzewski także wiele razy ratował kolegom skórę. Michał Matyjasik musi poskładać drużynę na nowo, chociaż w przypadku Piotrkowianina jak zawsze na plus zgranie.

Na koniec o powrocie, jak najbardziej zasłużonym. KPR Legionowo cierpliwie pracował na awans, w końcu za wynikiem sportowym przyszedł sponsor (Zepter) i udało się spełnić warunki licencyjne. Jak wypada beniaminek na tle reszty? Zaskakująco... dobrze. To podobny przypadek jak zeszłorocznej Ostrovii, którą okrzyknięto beniaminkiem tylko z nazwy. Absolutnych debiutantów w KPR-ze niewielu, Tomasz Kapsrzak i Krzysztof Tylutki zjedli zęby na Superlidze, przynajmniej połowa składu zdążyła obyć się z elitą. Na pewno skład pozwala legionowianom patrzeć z nadzieją na najbliższe miesiące.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Sabalenka wystartowała. "Szczególne miejsce w moim sercu"
Czy złoto zostanie w Kielcach?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×