Kieleccy kibice już w pierwszych minutach sobotniego spotkania dostali pozytywną informację - w wyjściowym składzie gospodarzy znaleźli się Paweł Paczkowski i Haukur Thrastarson. Obaj przez ostatnich kilka miesięcy walczyli o powrót do zdrowia po zerwaniu więzadeł krzyżowych. 30-latek nabawił się urazu w październiku podczas turnieju Super Globe w Arabii Saudyjskiej. Islandczyk doznał kontuzji w grudniu - w trakcie wyjazdowego pojedynku Ligi Mistrzów z Pickiem Szeged.
Na drugą dobrą wiadomość fani żółto-biało-niebieskich nie musieli długo czekać. Co prawda to przyjezdni lepiej zaczęli spotkanie, błyskawicznie zdobyli dwie pierwsze bramki, ale nie trzeba było długo czekać, by kielczanie narzucili swój styl gry i zabrali się do budowania przewagi.
Kielczanie nieco przespali początek, ale gdy już się przebudzili, nie dali przeciwnikom szans - sześć trafień z rzędu niemal załatwiło sprawę.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: można im pozazdrościć. Tak spędzili miesiąc miodowy
Tarnowianie szybko stracili rezon, mistrzowie Polski skoncentrowali się na postawieniu twardej defensywy i to natychmiast przyniosło efekty. Kilka dobrych interwencji dołożył Nikodem Błażejewski, co pozwoliło gospodarzom na wyprowadzenie łatwych kontrataków i odskoczenie rywalom.
Od 22. minuty szczypiorniści z Tarnowa musieli radzić sobie bez Konrada Wątroby, który za faul na Michale Olejniczaku zobaczył czerwoną kartkę.
Po dwóch kwadransach żółto-biało-niebiescy mieli już dziesięć trafień przewagi, którą po przerwie konsekwentnie powiększali. W drugiej części meczu goście nie mieli już nic do powiedzenia, kielczanie z dużym spokojem kontrolowali boiskowe wydarzenia i bez większego problemu kontrolowali rezultat.
Wynik starcia rzutem przez całe boisko przypieczętował Szymon Wiaderny. Kielczanie wygrali różnicą dwudziestu jeden bramek.
Industria Kielce - Grupa Azoty Unia Tarnów 45:24 (23:13)
Czytaj też:
"Zagrać o niebo lepiej". KGHM MKS Zagłębie Lubin zawalczy w Bukareszcie