Na czwartek (11 kwietnia) zaplanowany został ostatni mecz ćwierćfinałowy Orlen Pucharu Polski. Wiadome było, że lepszy z pary Orlen Wisła Płock - Górnik Zabrze zmierzy się z KGHM Chrobrym Głogów, o czym zadecydowało losowanie.
Do tego spotkania w osłabieniu przystąpili gospodarze, bowiem na ławce trenerskiej zabrakło Xaviera Sabate z uwagi na pogrzeb ojca. Zastąpił go oczywiście drugi szkoleniowiec, a także asystent Hiszpana Damian Nilsson.
Już na starcie gospodarze jako pierwsi zdobyli dwie bramki, ale mimo to dali się dogonić. Mało tego, Górnik wyszedł nawet na prowadzenie 6:5. I nawet zdołał je powiększyć do trzech trafień (10:7).
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: gwiazdor NBA nie przestaje zadziwiać. Jak on to trafił?
Co prawda płocczanie złapali jeszcze kontakt z rywalem (10:11), ale na przerwę zeszli z fatalnym wynikiem. W końcu przegrywali 10:14, przez co powtórzyła się sytuacja z 2 marca 2024 roku. Wówczas w ligowej rywalizacji Górnik po premierowej odsłonie prowadził z Wisłą 15:13, ale ostatecznie przegrał 22:24.
Po zmianie stron rozpoczęła się pogoń ze strony Wisły. Seria bramek zakończyła się prowadzeniem 16:14. Wówczas pierwszą bramkę w drugiej połowie zdobył Górnik, ale po niej miejscowi odjechali jeszcze bardziej (21:15).
I tak, jak po pierwszej połowie kibice gości mieli nadzieję na sensację, tak po zmianie stron ta szybko zgasła. Górnik zdobył tylko i wyłącznie sześć bramek, co jest wręcz dramatycznym wynikiem. Z kolei Nafciarze już nie zawodzili i ostatecznie zwyciężyli 27:20.
Orlen Puchar Polski, ćwierćfinał:
Orlen Wisła Płock - Górnik Zabrze 27:20 (10:14)