Utrzymanie najważniejsze - rozmowa z Grzegorzem Garbaczem, zawodnikiem AS-BAU Śląska Wrocław

Grzegorz Garbacz to jeden z najbardziej doświadczonych zawodników beniaminka Ekstraklasy, AS-BAU Śląska Wrocław. Dzięki niemu wrocławianie wygrali większość spotkań i zdobywając kolejne punkty, skutecznie pną się coraz wyżej w ligowej tabeli. Te z kolei są niezbędne do najważniejszego, zdaniem Garbacza, celu na ten sezon - utrzymania się w lidze.

Paweł Prochowski: Pierwsza runda za wami, jaka ona była w waszym wykonaniu?

Grzegorz Garbacz: W telegraficznym skrócie - na początku upadek, niezbyt nam początek rundy wyszedł, potem było już coraz lepiej, ale szkoda przegranych w Zabrzu i Gdańsku. Końcówka to wzlot, w sześciu ostatnich meczach - pięć wygranych, z tego naprawdę trzeba być zadowolonym.

Kontuzje nie omijają Śląsk. Jak zatem wygląda atmosfera w zespole? Urazy mają na was wpływ?

- Staramy się nie myśleć o tym, że gramy w osłabieniu, w okrojonym składzie. Podchodzimy do każdego kolejnego spotkania spokojnie. Musimy grać tymi osobami, które są na boisku, są w pełni zdrowia. Te kontuzje nas nie omijają już od dłuższego czasu, bo przecież Mariusz Gujski dopiero co wrócił do składu po rehabilitacji, podobnie jak Bartek Haczkiewicz. Teraz nam na dodatek wypadł Mateusz Frąszczak, ale nie myślimy o tym, że nas trapią kontuzje, ale skupiamy się na przygotowaniu do meczu z Olsztynem.

Śląsk ma dobrą serię czterech wygranych z rzędu. Przed czwartkowym meczem Travelandem Olsztyn czujecie się faworytami?

- Faktycznie, mamy dobrą serię, ale nie wiem czy można nazwać nas faworytem. Na pewno nie czujemy się jak faworyci. Nie zmienia to faktu, że bardzo chcemy ten mecz wygrać. Bez wątpienia naszym atutem będzie Hala Orbita i nasza wrocławska publiczność.

Skupiacie się na tym, że to może być wasze piąte zwycięstwo z rzędu?

- Nie, nie myślimy o tym, że to może być kolejny mecz z rzędu wygrany. Skupiamy się na każdym następnym spotkaniu i myślimy tylko o wygranej. To, czy to będzie piąty mecz z rzędu czy pierwszy, tak naprawdę nie ma większego znaczenia. Nie myślimy i tym samym nie stwarzamy sobie dodatkowej presji. To tylko dodatkowe nerwy, żeby grać i mieć jak najdłuższą passę. Staramy się o tym nie myśleć.

Jaki jest wasz cel na ten sezon? Chcecie się "tylko" utrzymać czy może coś więcej?

- Naszym głównym celem jest utrzymanie się, a już bardzo by było miło, gdybyśmy awansowali do pierwszej ósemki. Jeśli już uda nam się wejść do niej, to wtedy możemy myśleć o czymś więcej. Najważniejsze jednak jest to utrzymanie, bo tak jak już wspomniałem, nie omijają nas kontuzje. Mamy prawdziwego pecha pod tym względem i jest to duży problem, bo gramy praktycznie w siedmiu-ośmiu zawodników, a liga jest dość długa. Najważniejsze utrzymanie, a jeśli na początku marca będziemy w pierwszej ósemce, to wtedy możemy bardziej wybiec w przyszłość.

Myślisz, że stać was na miła niespodziankę dla kibiców w postaci medalu?

(śmiech) - Hmmm...

Vive Kielce i Wisła Płock są chyba poza zasięgiem wszystkich, ale brązowy medal?

- To zależy od wielu czynników. Najpierw trzeba być w czołowej ósemce i też jest ważne, na kogo się trafi. Jeśli wpadniemy od razu na Vive czy Wisłę, to będzie to zadanie bardzo trudne. Z drugiej strony jeśli znajdziemy się w grupie zespołów z miejsc od trzeciego do szóstego, to można o tym pomyśleć. Z siódmej i ósmej lokaty będzie bardzo ciężko marzyć o medalu. Trzeba też pamiętać, że w sporcie nigdy nic nie wiadomo. Faworyci przegrywają, a beniaminkowie czy zespoły dużo niżej notowane wygrywają mecze, czy nawet zdobywają medale. Piłka ręczna to sport, a sport jest nieobliczalny. Jeden zespół może mieć dużo lepszy dzień, a inny po prostu słabszy. Czasami najważniejszym czynnikiem, który decyduje o wszystkim, jest dyspozycja dnia.

Komentarze (0)