W Wągrowcu bez niespodzianki - wypowiedzi po meczu Nielba Wągrowiec - Vive Targi Kielce

Choć piłkarze ręczni Nielby Wągrowiec nie sprawili sensacji w swojej ostatniej potyczce ligowej z mistrzami Polski z Kielc, to jednak przez długi czas utrzymywali kontakt z rywalem. W końcówce, w drużynie beniaminka z Wielkopolski nastąpiło załamanie. Ten moment wykorzystali podopieczni Bogdana Wenty powiększając rozmiary swego zwycięstwa ostatecznie do trzynastu bramek.

Bogdan Wenta- trener Vive: Wynik świadczy o bardzo dobrej grze naszego zespołu. Tym bardziej, że jesteśmy po bardzo ciężkim spotkaniu w Lidze Mistrzów. Odczuwaliśmy także trudy podróży oraz przebyte grypy, infekcje. Mieliśmy podstawę, aby mecz ułożył się dla nas lepiej już w pierwszej połowie. Drużyna Nielby pokazała grę, jaką prezentuje na ligowych parkietach: szybką, dosyć niewygodną dla każdego zespołu, czasami ryzykowną piłkę. To powodowało, że prowadząc 5-6 bramkami, zespół z Wągrowca po kilku naszych błędach szybko dochodził do łatwych pozycji. Udało się nawet graczom Nielby doprowadzić do remisu. Nie spowodowało to jednak zdenerwowania w naszych szeregach. Musieliśmy mocniej się skoncentrować przede wszystkim w obronie oraz poprawić współpracę z bramkarzem. Atak w dzisiejszym meczu funkcjonował z naszej strony bardzo dobrze.

Edward Koziński - trener Nielby: Patrząc na wynik spotkania powinienem ocenić naszą drużyną bardzo źle. Z drugiej jednak strony do 54 minuty graliśmy dobrą, ciekawą piłkę - choć z lekką przewagą Kielc. Niestety potem przyszło załamanie. Zabrakło myślenia z naszej strony. W konsekwencji straciliśmy pod rząd siedem bramek. Nie można tak grać w końcówce! Zagraliśmy dobry mecz, jednak zmarnowaliśmy w ostatnich minutach dobry wynik z tak klasowym zespołem jakim jest Vive.

Jerzy Kasprzak - prezes Nielby: Jestem zadowolony z postawy naszych zawodników oraz kibiców. W Polskę poszedł przekaz, że Wągrowiec żyje piłką ręczną i coś się u nas dzieje. Gdybyśmy przegrali mecz różnicą 6-7 bramek, to wynik odzwierciedlałby różnicę w poziomie gry, jaka jest, pomiędzy Nielbą, a Vive. Taki wynik byłby w mojej ocenie najbardziej sprawiedliwy. Jednak stało się! Kolejny raz zapłaciliśmy trochę "frycowego" w końcówce meczu. "Ręce opadły" po wykluczeniach naszych zawodników, gdzie musieliśmy w trójkę grać przeciwko szóstce graczy z Kielc. W tym momencie żaden zespół nie byłby w stanie nawiązać równej walki z tak klasową drużyną jak Vive. Stracone bramki w końcówce sprawiły, że naszym chłopakom "podcięły się skrzydła" i przegraliśmy trzynastoma trafieniami.

Dawid Przysiek - rozgrywający Nielby: W pierwszej połowie złapaliśmy kilka kar dwuminutowych, a wiadomo - w osłabieniu gra się ciężko. Jednak o naszej ostatecznej porażce zadecydowało ostatnie siedem minut spotkania. Zawodnicy Vive wyprowadzili w tym czasie bodajże aż siedem kontr, a nasz zespół niestety już wtedy nie walczył. Końcówkę mogliśmy zagrać zdecydowanie lepiej.

Mateusz Jachlewski - skrzydłowy Vive: Podobała mi się atmosfera panująca na widowni, która - tak jak u nas, bardzo żywiołowo reagowała na to, co dzieje się na parkiecie. Drużyna Nielby zaprezentowała się w dzisiejszym spotkaniu bardzo dobrze. Walczyła i postawiła nam w pierwszej połowie ciężkie warunki. Byliśmy jednak przygotowani na to, że wągrowiecki zespół nie "odpuści" nam tego spotkania. Na początku meczu nie układało się nam. Zagraliśmy w pierwszej odsłonie słabo w obronie, a przez to gracze MKS-u łatwo zdobywali trafienia. Straciliśmy aż 18 bramek do przerwy - to stanowczo za dużo.

Łukasz Gierak - rozgrywający Nielby: W pierwszej połowie miałem dobrą skuteczność, udało mi się zdobyć kilka bramek. Po przerwie nie graliśmy niestety już tak dobrze, jak na początku. Z tej części spotkania jestem niezadowolony. Po zmianie stron Vive nastawiło się już na nasz sposób gry. Do 45 minuty mecz mógł się podobać w naszym wykonaniu. Wtedy graliśmy tak jak potrafimy - z wielką ambicją.

Komentarze (0)