Spektakl w Lidze Mistrzów! Obrońcy trofeum z niczym, niedosyt duńskiej gwiazdy

PAP/EPA / CHRISTOPHER NEUNDORF / Na zdjęciu: Mikkel Hansen
PAP/EPA / CHRISTOPHER NEUNDORF / Na zdjęciu: Mikkel Hansen

Mnóstwo emocji dostarczył wielki finał Ligi Mistrzów piłkarzy ręcznych pomiędzy Aalborgiem HB i FC Barceloną! Takich nie doświadczyliśmy z kolei w meczu o trzecie miejsce. THW Kiel zdominowało zwycięzcę poprzedniej edycji - SC Magdeburg.

Choć były perspektywy na niemiecki wielki finał, o którym tak bardzo Kolonia marzyła, zespoły zza naszej zachodniej granicy musiały zadowolić się walką o trzecie miejsce. Przypomnijmy, że SC Magdeburg po szalenie wyrównanym spotkaniu poległ w starciu z Aalborgiem HB, a THW Kiel zostało zdeklasowane przez FC Barcelonę.

"Zebry" za główny cel na mecz ze zdobywcą potrójnej korony postawiły sobie zdecydowanie lepszą grę w ataku. W sobotę ich skuteczność poważnie szwankowała. Koszmarem ekipy Filipa Jichy był kapitalnie broniący tego dnia Emil Nielsen.

THW Kiel tym razem zaliczyło mocny start i szybko wypracowało sobie trzybramkowy dystans. Drużyna Benneta Wiegerta doskoczyła do przeciwnika, ale w dwunastej minucie jego podopiecznych wytrąciła z rytmu czerwona kartka dla Christiana O'Sullivana. Kolejna, 32-latek parkiet przedwcześnie opuścił również w meczu z Aalborgiem.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: potężna kraksa. Upadali jeden po drugim

Kiloński zespół znów zaczął uciekać (7:12 w 15'), w czym duża zasługa rewelacyjnego Tomasa Mrkvy i na przerwę zszedł z aż dziewięciobramkowym zapasem przed drugą połową. Po zmianie stron SC Magdeburg podjął próbę i gonił "Zebry", ale to wystarczyło. I musiało wystarczyć, jeśli w bramce miało się kapitalnego Czecha.

Tomas Mrkva zaliczył w niedzielę piętnaście interwencji, w tym kluczową paradę w końcówce. Ekipa Benneta Wiegerta na trzy minuty przed końcem regulaminowego czasu gry mogła zniwelować straty do dwóch trafień, ale wtedy intencje Oscara Bergendahla wyczuł czeski golkiper. Chwilę później piłkę w siatce umieścił Hendrik Pekeler (27:31 w 58') i kwestia brązu została rozstrzygnięta.

Jak nie teraz, to kiedy?

Na danie główne musieliśmy poczekać do godziny osiemnastej. Jeśli spojrzeć wyłącznie na statystyki, niekwestionowanym faworytem finałowej konfrontacji był zespół z Barcelony, który... wygrał z Aalborgiem wszystkie jedenaście bezpośrednich pojedynków w Lidze Mistrzów.

Dodajmy do tego fakt, że Katalończycy są stałym bywalcem Final Four, podczas gdy skandynawska ekipa zagrała w najlepszej czwórce tylko raz. I... w finale zmierzyła się właśnie z Barceloną. Miało to miejsce w 2021 roku, ale duński zespół nie wspomina tej rywalizacji najlepiej.

Pojedynek o tytuł, który zakończył aż 13-bramkową porażką mógł być jednak dodatkową motywacją dla Aalborga. Dodatkowym bodźcem mogło być też to, że kończący karierę Mikkel Hansen nie ma w swojej bogatej kolekcji złota EHF Champions League. Pytanie brzmiało: jak nie teraz, to kiedy?

Początek? Dla Barcelony (2:5 w 8'). Aalborg potrzebował kilku dodatkowych minut, żeby wyjść na wyższe obroty i się zaczęło! Gdy drużyna Stefana Madsena doprowadziła już do wyrównania, wynik najczęściej oscylował wokół remisu - i tak do końca pierwszej połowy. Tendencja utrzymywała się także w drugiej części pojedynku.

Dika Mem nie zagroził Kamilowi Syprzakowi

To był spektakl. Duńska maszyna napędzana przez Mikkela Hansena i Madsa Hoxera Hangaarda versus Barcelona z piekielnie groźnym trio: Melvyn Richardson, Timothey N'guessan i Dika Mem. Na poczynania ostatniego z wymienionych z zaciekawieniem patrzyło wielu polskich kibiców. Dlaczego? Ze względu na rywalizację o koronę króla strzelców. Francuz potrzebował aż czternastu bramek, żeby wyprzedzić przewodzącego w stawce Kamila Syprzaka. Tak się jednak nie stało!

W ostatni kwadrans zespoły weszły przy remisie. Później, gdy tylko Blaugrana wypracowała sobie dwubramkowy dystans, trener Duńczyków zaprosił swoich zawodników na rozmowę (26:28 w 53'). Po krótkiej przerwie piłkę do siatki wpakował Thomas Arnoldsen i tym razem z czasu skorzystał Carlos Ortega.

Kiedy Barcelona podwyższyła prowadzenie do trzech bramek, wydawało się, że to już koniec i Aalborg nie wróci, ale... skandynawska ekipa w mgnieniu oka skróciła dystans i miała w końcówce szanse na doprowadzenie do wyrównania. Nie wykorzystała żadnej z nich.

Bardzo blisko był także Mikkel Hansen, który z rzutu wolnego po końcowej syrenie huknął w poprzeczkę. Zabrakło centymetrów i trofeum zgarnęła Barcelona! MVP Final Four Ligi Mistrzów został wybrany Melvyn Richardson, który w przyszłym sezonie ma zagrać w barwach mającej ambitne plany Orlen Wisły Płock.

Final Four Ligi Mistrzów:

SC Magdeburg - THW Kiel 28:32 (14:23)

***

Aalborg Handbold - FC Barcelona 30:31 (15:15)

---> Ważna data już wkrótce. Industria Kielce liczy na "dziką kartę" w Lidze Mistrzów
---> Liga Mistrzyń... bez mistrzyń Polski. Poznaliśmy listę zespołów

Komentarze (1)
avatar
Ziomm1234
9.06.2024
Zgłoś do moderacji
1
1
Odpowiedz
Barcelona jednak za mocna, do tego bardzo perspektywiczna, gra na bardzo dobrej skutecznosci. Brawa