Od początku spotkania grę na gdańskim parkiecie zdominowali zawodnicy z Lubina, którzy grali znakomicie w ataku, w obronie, a jak już gdańszczanie przedarli się przez linię defensywną i oddali rzut, to był on albo niecelny, albo na posterunku był znakomicie dysponowany Adam Malcher. - Nie potrafiliśmy się na początku zmobilizować, byliśmy na boisku nieobecni. Dopiero po jakimś czasie zaczynamy grać. Nie mam pojęcia z czego to wynika - przyznał surowo Radosław Jankowski, zawodnik Akademików.
Przy rezultacie 1:5, podobnie jak w niedzielnym meczu z Kielcami, do gry usiłował napędzić swoich kolegów Michał Wysokiński. On sam nie mógł jednak zbyt wiele zdziałać, gdy brakowało wsparcia kolegów z zespołu. W drużynie z Lubina solidnie grali natomiast wszyscy zawodnicy. Przewaga lubinian na boisku była na tyle wysoka, że w 24 minucie spotkania na tablicy wyników widniał rezultat 6:14! Duża w tym zasługa szczególnie Bartłomieja Tomczaka, który w pierwszej połowie rzucił cztery bramki.
Później jednak dobrze zaczął bronić młody bramkarz gdańskiego klubu, Maciej Pieńczewski. - Udało mi się obronić karnego i nie ukrywam, że mnie to trochę podkręciło - przyznał po spotkaniu Pieńczewski. Do tego trzy bramki w odstępie trzech minut zdobył Wysokiński, co ostatecznie dało gdańskiemu obrotowemu sześć bramek po pierwszej połowie, a po bramce Adama Marciniaka pod koniec pierwszej części gry, podopieczni Daniela Waszkiewicza zbliżyli się do lepiej grających przez 25 minut lubinian na pięć bramek różnicy. - Trener uczulał nas, że forma Wysokińskiego zwyżkuje. Pokazał to w meczu z Kielcami. Ten chłopak zrobił kolosalne postępy - chwalił swojego rywala zawodnik Zagłębia, Tomasz Kozłowski.
Gdy Tomasz Kozłowski rzucił pierwszą bramkę w drugiej połowie wydawało się, że będzie ona miała podobny przebieg do pierwszej części gry. Później jednak do głosu doszli gdańszczanie, którzy rzucili cztery bramki z rzędu! Największego pecha mieli oni jednak paradoksalnie podczas tej passy bramkowej. W 33 minucie po rzuceniu swojej siódmej bramki, na kolano upadł Michał Wysokiński. Długo nie podnosił się z parkietu, ostatecznie nie zagrał do końca spotkania. - Mam nadzieję, że z Michałem Wysokińskim nic poważnego się nie stało i pojedzie z nami do Puław. W przeciwnym razie, musielibyśmy grać w dziesiątkę - powiedział po spotkaniu trener Akademików, Daniel Waszkiewicz.
Dobra seria gdańszczan trwała krótko. Ostatni raz różnicą zaledwie dwóch bramek przegrywali oni w 39 minucie, po rzucie Piotra Chrapkowskiego. Później istniało już tylko Zagłębie, między innymi dzięki dobrej grze drugiego bramkarza, Michała Świrkuli. Skuteczny zarówno w swoich akcjach, jak i w karnych był Bartłomiej Tomczak, co chwila swoimi rzutami bramkę gdańską torpedowali między innymi Michał Stankiewicz i Tomasz Kozłowski. - Mamy w nogach kilka spotkań rozegranych systemem środa-sobota. Było widać po stronie zawodników AZS-u duże zmęczenie, mecz z Vive kosztował ich dużo sił. My jesteśmy po meczu z Chrobrym, ale cieszą dwa punkty zdobyte w Gdańsku - dodał Kozłowski.
AZS AWFiS Gdańsk - Zagłębie Lubin 28:33 (11:16)
AZS AWFiS Gdańsk: Zimakowski, Pieńczewski - Wysokiński 7, Kostrzewa 5, Fogler 4, Chrapkowski 3, Bednarek 2, Sulej 2 (2 min), Marciniak 2, Ringwelski 2 (2 min), Jankowski 1, Olęcki.
Zagłębie Lubin: Malcher, Świrkula - Tomczak 9, Kozłowski 7, Kieliba 4, Nowak 4 (2 min), Stankiewicz 3 (2 min), Adamczak 3, Niedośpiał 2, Yakovlev 1, Orzłowski.
Przebieg meczu:
I połowa: 0:1, 0:2, 1:2, 1:3, 1:4, 1:5, 2:5, 2:6, 3:6, 3:7, 4:7, 4:8, 5:8, 5:9, 5:10, 5:11, 5:12, 6:12, 6:13, 6:14, 7:14, 7:15, 8:15, 8:16, 9:16, 10:16, 11:16.
II połowa: 11:17, 12:17, 13:17, 14:17, 15:17, 15:18, 16:18, 16:19, 17:19, 17:20, 17:21, 17:22, 18:22, 18:23, 18:24, 19:24, 19:25, 19:26, 20:26, 20:27, 21:27, 22:27, 22:28, 23:28, 23:29, 24:29, 25:29, 25:30, 25:31, 25:32, 26:32, 27:32, 27:33, 28:33.
Kary: Gdańsk - 4 min, Lubin - 4 min.
Widzów: 600.