Byli o krok od historycznego wyczynu. Gigantyczne emocje w Kwidzynie

PAP / PAP/Adam Warżawa / Na zdjęciu: Ryszard Landzwojczak i Daniel Reznicky
PAP / PAP/Adam Warżawa / Na zdjęciu: Ryszard Landzwojczak i Daniel Reznicky

Spotkanie zespołów z dolnej części tabeli otworzyło 10. kolejkę Orlen Superligi Mężczyzn. Energa MMTS Kwidzyn i Rebud KPR Ostrovia Ostrów Wlkp. stworzyły pasjonujące widowisko, które rozstrzygnęło się dopiero w rzutach karnych (29:29, k. 5:4).

- Czeka nas mecz na bardzo trudnym terenie, na którym dotychczas nie udało nam się wygrać. MMTS Kwidzyn to świetny zespół, który jednak w ostatnim czasie miewa wahania formy - mówił przed tym spotkaniem Kamil Adamski.

Od awansu do najwyższej klasy rozgrywkowej biało-czerwoni nie potrafili znaleźć sposobu na MMTS w Kwidzynie. Dwa razy było bardzo blisko - w sezonie 2022/2023 ostrowianie przegrali jedną bramką (22:23), natomiast w poprzednim decydowały rzuty karne (31:31, k. 4:5).

Podopieczni pochodzącego z Ostrowa Wielkopolskiego Bartłomieja Jaszki lepiej rozpoczęli to spotkanie. I to pomimo dobrej postawy bramkarzy Jakuba Zimnego oraz Mikołaja Krekory. Gospodarzom udało się wypracować trzybramkową przewagę (11:8).

Przyjezdni zaliczyli następnie trzy trafienia z rzędu, ale nie udało im się pójść za ciosem i wyjść na prowadzenie. Taki stan utrzymał się do końca pierwszej części gry, którą kwidzynianie wygrali 17:15. Dodajmy, że gospodarze popełniali mniej strat (3:6 do przerwy) i mieli nieznacznie wyższą skuteczność w obronie.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie "Trening mięśni brzucha… i twarzy". Dziennikarka Polsatu znów pokazała moc

Po zmianie stron jako pierwsi bramkę zdobyli ostrowianie. Bramkarza pokonał Krzysztof Łyżwa, a karę dwóch minut za faul otrzymał Mateusz Kosmala. Po chwili było już 18:18.

W 36. minucie za faul na Michale Bekiszu bezpośrednią czerwoną kartkę obejrzał Robert Kamyszek. To skomplikowało sytuację Rebud KPR Ostrovia. Co ciekawe, mimo gry w osłabieniu, Ksawery Gajek wyprowadził biało-czerwonych na prowadzenie.

Plac gry z konieczności musiał opuścić także Krzysztof Misiejuk. Tymczasem sytuacja na parkiecie zmieniała się jak w kalejdoskopie i pewne było, że o walka o zwycięstwo toczyć się będzie do ostatnich sekund.

W 60. minucie rzutu karnego nie wykorzystał Mateusz Kosmala i wszystko w swoich rękach mieli przyjezdni. Trener Kim Rasmussen wziął jeszcze przerwę, aby rozrysować decydującą akcję. Nie udało się pokonać Mikołaja Krekory. Kamil Adamski miał jeszcze rzut wolny w ostatniej sekundzie, ominął sześcioosobowy mur, ale na wysokości zadania stanął bramkarz.

Adamski bohaterem mógł zostać parę chwil później, podczas konkursu rzutów karnych, ale nieoczekiwanie się pomylił. Dodajmy, że zawodnik Rebud KPR mógł zamknąć to spotkanie. Zamiast tego rywalizacja trwała dalej. Adamski nie wykorzystał karnego raz jeszcze, ale ostrowian w grze utrzymał bramkarz Jakub Zimny. Ze zwycięstwa w końcu cieszyć się mogli gospodarze.

Energa MMTS Kwidzyn - Rebud KPR Ostrovia Ostrów Wielkopolski 29:29, k. 5:4 (17:15)

Sędziowie: Jakub Mroczkowski, Sebastian Patyk

Źródło artykułu: WP SportoweFakty