Piątka Azotów - relacja z meczu Azoty Puławy - Zagłębie Lubin

Drużyna Azotów Puławy wygrała z Zagłębiem Lubin 24 do 23 w meczu 15. kolejki ekstraklasy piłkarzy ręcznych. Tym samym podopieczni Marka Motyczyńskiego odnieśli piąte zwycięstwo z rzędu na własnym parkiecie. Spotkanie z "miedziowymi" było ostatnim w tym roku meczem przed własna publicznością. Pożegnanie z kibicami choć udane, nie przyszło Azotom łatwo.

Od samego początku mecz zapowiadał się bardzo interesująco. Przed tą kolejką oba zespoły dzieliła tylko jedna pozycja w tabeli. Zawodnicy Jerzego Szafrańca przyjechali do Puław z serią trzech zwycięstw na koncie. Puławianie w ostatnim czasie nie zwykli przegrywać na własnym parkiecie.

Pierwsza połowa to popis nieskuteczności z obu stron. Wynik spotkania otworzył w pierwszej minucie skrzydłowy Zagłębia Bartłomiej Tomczak. Na odpowiedź nie trzeba było długo czekać bowiem w kolejnej akcji wyrównał Sebastian Płaczkowski. Po dwóch i pół minutach gry okazję do zaprezentowania swoich umiejętności miał Maciej Stęczniewski. Wtedy rzut karny wykonywał Tomasz Kozłowski. Popularny "Stenia" nie dał się zaskoczyć ratując remis dla swojej drużyny. Bardzo dużo niedokładności w grze obu drużyn spowodowało, że momentami mecz był kiepskim widowiskiem. Taki stan rzeczy utrzymywał się do jedenastej minuty gry. Wtedy do remisu 5:5 doprowadził Wojciech Zydroń dając sygnał swoim kolegom do lepszej gry. Chwilę później gospodarze mogli wyjść na prowadzenie, ale świetnie w bramce przyjezdnych spisywał się Adam Malcher. Najpierw obronił rzut Dmytro Zinchuka, a później dobitkę Remigiusza Lasonia. To, co nie udało się zawodnikom Azotów zrobił świetnie dysponowany tego dnia Tomczak. Wyraźnie podrażnieni takim obrotem spraw "niebiesko-biało-czerwoni" zaczęli grać coraz lepiej i na efekty nie trzeba było długo czekać. Cztery bramki z rzędu zdobył "Zyga" i na dziesięć minut przed końcem pierwszej połowy gospodarze prowadzili 9:6. 21 minuty nie będzie miło wspominał bramkarz Zagłębia Malcher, który nabawił się kontuzji i musiał opuścić plac gry. Niespełna pięć minut później doszło do osobliwej sytuacji. Szkoleniowcy obu drużyn po jednej z kontrowersyjnych decyzji sędziów rzucili się sobie do gardeł. Na szczęście obyło się bez rozlewu krwi i co ważniejsze bez żółtych kartek. Po krótkiej acz burzliwej wymianie zdań gra została kontynuowana. Znowu z dobrej strony pokazał się Zydroń zdobywając 12 bramkę dla swojej drużyny. W odpowiedzi trafił Paweł Orzłowski ustalając wynik pierwszej połowy na 12:10 dla gospodarzy. Podsumowując pierwsze 30 minut można powiedzieć, że oglądaliśmy nie mecz Azotów z Zagłębiem tylko pojedynek Zydronia z Tomczakiem. Pierwszy popisał się serią pięciu bramek z rzędu, drugi zdobył aż siedem bramek z dziesięciu ustrzelonych przez jego drużynę w pierwszej części gry. Zydroń-Tomczak 7:7.

Drugą połowę zdecydowanie lepiej rozpoczęli zawodnicy Azotów Puławy. W 34 minucie prowadzili już 15:10 i wydawało się, że piąte zwycięstwo z rzędu na własnym parkiecie jest kwestią czasu. Nic bardziej mylnego. Drużyna z Dolnego Śląska ani myślała odpuszczać i powoli, systematycznie odrabiała straty. Na 14 minut przed końcem na tablicy świetlnej widniał wynik 19:18 dla gospodarzy, a to głownie dzięki dobrej grze Tomczaka i Pawła Adamczaka. Taka sytuacja wyraźnie zmobilizowała zawodników z Puław. Zinchuk, Płaczkowski, Paweł Sieczka i Grzegorz Gowin zdobyli po jednej bramce wyprowadzając swoją ekipę na pięciobramkowe prowadzenie. Warto też wspomnieć o nieprzeciętnej postawie Macieja Stęczniewskiego w bramce, który raz za razem bronił rzuty przyjezdnych, a w 50 minucie obronił rzut karny wykonywany przez Tomczaka. Pewni swego miejscowi zaczęli w końcówce popełniać błędy i nawet świetna postawa bramkarza nie pomogła, kiedy ślązacy rzucili się do odrabiania strat. Zdobyli cztery bramki z rzędu i na pięć minut przed końcem przegrywali już tylko jedną bramką. Kibice zgromadzeni w hali MOSiR w Puławach zaczęli skandować "Wisła nie popuści i Zagłębiu łomot spuści". Doping wyraźnie pomógł gospodarzom. W 57 minucie 24 bramkę dla Azotów zdobył Zydroń. Na dwie minuty przed końcem rzut karny wykorzystał Robert Kieliba doprowadzając do stanu 24:23, a na ławkę kar powędrował Zinchuk, co jeszcze bardziej utrudniło puławianom obronę korzystnego wyniku. Mimo ofiarnych prób z obu stron, żadnej z drużyn nie udało się już trafić do bramki rywali.

Ostatecznie mecz zakończył się zwycięstwem Azotów nad Zagłębiem 24:23. Po raz kolejny świetną skutecznością popisał się skrzydłowy Azotów Wojciech Zydroń, który rzucił 10 bramek. W drużynie Zagłębia z bardzo dobrej strony pokazał się strzelec 11 goli Bartłomiej Tomczak. Kolejne spotkanie w Puławach dopiero w lutym przyszłego roku.

Azoty Puławy - Zagłębie Lubin 24:23 (12:10)

Azoty Puławy: Stęczniewski, Wyszomirski - Zydroń 10, Płaczkowski 3, Lasoń 2, Zinchuk 2, Gowin 2, Sieczka 1, Kus 1, Siemionov 1, Witkowski 1, Szyba 1.

Zagłębie Lubin: Malcher, Świrkula - Tomczak 11, Adamczak Paweł 4, Stankiewic 3, Orzłowski 1, Niedośpiał 1, Kozłowski 1, Adamczak Piotr 1, Kieliba 1, Morawski, Yakovlev, Migała, Nowak.

Widzów: 500

Źródło artykułu: