Rozmawiamy po meczu w twoim rodzinnym mieście, Ostrowie Wielkopolskim. Obejrzałeś mecz Ostrovii, w której gra twój brat Łukasz. Sporo nerwów kosztowało cię pewnie to spotkanie?
- Oj, tak. Naprawdę mecz był niesamowicie dramatyczny. Szkoda, że zespół Ostrovii popełniał sporo prostych błędów. Były momenty, że Ostrovia odskakiwała przeciwnikowi na dwie bramki, ale nie potrafiła uzyskać bezpiecznej przewagi. Energetyk szybko odrabiał straty, a Ostrovia od początku musiała męczyć się w obronie i próbować wypracowywać przewagę. Z jednej strony gospodarze popełniali głupie straty, a z drugiej chyba koledzy zdawali sobie sprawę, że jest to ostatni mecz w tym roku, że rywal był z dolnych rejonów tabeli. Wszystko to wpłynęło na lekkie rozluźnienie w zespole Ostrovii, który nie zagrał tak skoncentrowany jak wcześniej w Elblągu, gdzie wygrał ważny mecz.
Grę Ostrovii śledzisz pewnie z uwagi na sentyment do tego klubu, ale także fakt, że występuje w niej twój młodszy brat, Łukasz, który na początku borykał się z problemami zdrowotnymi i chyba jeszcze nie pokazał pełni swoich umiejętności?
- Na pewno Łukasza stać na jeszcze lepszą grę. Pierwsze mecze Ostrovii oglądałem w Internecie i widać było, że miał długą przerwę, że dopiero wchodzi w grę. Ostatnie mecze pokazały jednak, że radzi sobie coraz lepiej. Niestety, cały czas trapią go kłopoty ze zdrowiem. Jak nie przeziębienie, to ostatnio problemy z łydką. Nie jest więc w stanie w stu procentach trenować przez cały tydzień, a to później niestety odbija się także na grze.
Łukasz przychodząc do Ostrovii powiedział, że chciałby powtórzyć wynik osiągnięty ze Śląskiem Wrocław, z którym awansował do ekstraklasy. Kiedy patrzysz z boku na Ostrovię, obserwujesz obiektywnie ten zespół, twoim zdaniem dużo brakuje mu, by walczył o awans?
- Moim zdaniem bardzo dobre w Ostrowie jest właśnie to, że nikt nie mówi tutaj głośno o awansie do ekstraklasy. Nie ma więc wywieranej zbytniej presji na ten zespół. Uważam jednak, że potencjał w drużynie Ostrovii jest bardzo duży. Jeśli tylko odpowiednio się go wykorzysta, to naprawdę ten zespół stać na wiele. Zawodnicy muszą tylko uwierzyć w siebie, trenować jak najlepiej, wykrzesać z siebie wszystkie indywidualne możliwości, a także złożyć je jako zespół. Pokazali to przecież w Elblągu, gdzie wygrali. Nieźle zaprezentowali się także w Gorzowie, gdzie prowadzili przez długi czas z liderem tabeli. Przegrali na własne życzenie w Zielonej Górze. Szkoda także punktów straconych w meczu z Kościerzyną u siebie. Moim zdaniem już nawet w tym sezonie Ostrovia będzie w stanie powalczyć o czołowe lokaty. Czy o awans? To jest tylko sport i jeden mecz wyjdzie lepszy inny gorszy. Mimo wszystko, wierzę w tych chłopaków i oczywiście życzę im jak najlepiej.
Porozmawiajmy teraz o twojej drużynie Fuchse Berlin. Zajmujecie obecnie dziewiąte miejsce w Bundeslidze. Zadowolony jesteś z postawy swojej oraz drużyny?
- Najważniejsze, że zdrowie dopisuje i odpukać w niemalowane, oby tak było zawsze. W zespole jest różnie. Czasami wygramy, czasami przegrywamy. Mamy bilans siedmiu zwycięstw i siedmiu porażek. Wiadomo jednak, że gramy w najsilniejszej lidze świata. Nie jest lekko. Walczymy o jak najwyższe miejsce na koniec rozgrywek. W kolejną niedzielę mamy bardzo ciężki mecz z Rein-Neckar Loewen. Do Berlina przyjedzie więc Karol Bielecki i Sławomir Szmal. Będzie fajnie zagrać przeciwko kolegom z reprezentacji. Zresztą jest nas kilku w Bundeslidze, tak więc mamy częste okazje do tego by się spotkać. Możemy jednak porozmawiać przed czy po meczu. W trakcie walki nie ma kolegów. Jesteśmy rywalami na boisku.
Rozmawiacie już wśród reprezentantów Polski o tym, co się wydarzy w styczniu w Austrii. Macie już w głowach Mistrzostwa Europy, czy jest na to jeszcze za wcześnie?
- Powiem szczerze, że jeszcze nie poruszamy tematu Mistrzostw Europy. Wszystko pewnie zacznie się w styczniu, kiedy stawimy się na zgrupowaniu kadry narodowej. Wówczas zaczniemy mieć w głowach tylko reprezentację Polski i europejski czempionat w Austrii. W tej chwili, kiedy każdy z nas gra jeszcze mecze ligowe, skupiamy się właśnie na nich. Na reprezentację przyjdzie czas w styczniu. Wówczas zresetujemy głowy, zapomnimy o lidze i będziemy myśleć tylko o mistrzostwach.
Twoje najbliższe plany to...
- W lidze mamy jeszcze w tym roku cztery mecze. Najbliższy 20 grudnia, o czym już wspominałem. Później gramy jeszcze 23, 27 i 30 grudnia. Terminarz jest bardzo napięty. Czekają nas cztery trudne spotkania, w których będziemy chcieli oczywiście zdobyć komplet punktów. Nie będzie to jednak łatwe. Po ostatnim meczu na Sylwestra przyjadę do domu do Ostrowa Wielkopolskiego. Na odpoczynek jednak nie będzie czasu. Postaram się jednak wyluzować i nie myśleć o Bundeslidze. Jeśli tylko otrzymam powołanie na zgrupowanie kadry od trenera Bogdana Wenty, stawię się na nim pewnie dzień lub dwa po Nowym Roku i zrobię wszystko, by załapać się do szesnastki, która pojedzie na styczniowe Mistrzostwa Europy w Austrii.
Mistrzostwa Europy akurat w piłce ręcznej są trudniejsze niż Mistrzostwa Świata. O jakie cele będziecie walczyć w Austrii?
- Mistrzostwa Europy są faktycznie trudniejszym turniejem. Na pewno nie będzie łatwo. Wiadomo jednak, że każdy sportowiec ma ambitne cele. W sercu każdy marzy o medalu. My także. Z ostatnich dwóch mistrzostw świata przywoziliśmy medale, więc będziemy chcieli także powalczyć o podium w europejskim czempionacie. Sport jest nieobliczalny i wszystko się może zdarzyć w Austrii.
Łatwo nie będzie, o czym wspomniałeś, tym bardziej, że grupę macie piekielnie trudną. Niemcy, Szwecja, Słowenia...
- No właśnie, grupa faktycznie jest bardzo trudna, ale jeśli marzymy o medalu musimy wygrywać z każdym. Jedna czy dwie porażki może przekreślić wszystkie marzenia. W każdym meczu trzeba się bić o zwycięstwo.
Napięty terminarz sprawi, że Boże Narodzenie spędzisz w Berlinie?
- Prawdopodobnie tak. Miejmy nadzieję, że może coś się zmieni i chociaż wigilię spędzę w rodzinnym domu w Ostrowie. Zaraz po świętach gramy przecież mecz i pewnie nawet w okresie świątecznym będziemy trenować.