W sobotę w derbowym pojedynku Orlen Superligi mężczyzn zmierzyły się drużyny, które z pewnością liczyły na nieco lepszy początek sezonu. KGHM Chrobry ma na koncie już porażkę w rozgrywkach europejskich ze szwedzką Karlskroną oraz, co zdecydowanie bardziej zaskakujące, brak punktów ligowych w starciu z beniaminkiem - Stalą Mielec.
Ale jeszcze gorzej było w przypadku Zagłębia, które przegrało dwa pierwsze pojedynki w Orlen Superlidze. I to z zespołami, które - podobnie jak "Miedziowi” - powinny walczyć o miejsca w dolnej połowie tabeli. Przy wyjeździe do Głogowa trudno było oczekiwać pierwszych punktów.
ZOBACZ WIDEO: Polska mistrzyni przeżyła koszmar. "Mój mąż wtedy pierwszy raz zemdlał"
Lepiej rozpoczęli ten pojedynek czwartej kolejki Orlen Superligi gospodarze. Co nie było dużym zaskoczeniem, bo Chrobry był znaczącym faworytem derbów. Takich rywali jak Zagłębie musi pokonywać pewnie. Po 8 minutach prowadzili 5:3.
Dziesięć minut później zrobiło się już 11:7, co tylko obrazowało, że obie drużyny w tym sezonie będą walczyć o dwa różne cele. Chrobry powoli budował przewagę.
Gospodarze byli lepsi praktycznie we wszystkim. Zagłębie nie miało nawet czego się zaczepić. Największe problemy miało z zatrzymaniem szalejących Pawła Paterka i Wojciecha Styrcza. To przełożyło się na prowadzenie Chrobrego po pierwszej części gry 16:10.
Druga połowa to pełna kontrola zespołu Witalija Nata do 50. minuty. Chrobry nie budował przewagi, ale spokojnie ją utrzymywał. Wydawało się, że nic już nie zabierze zwycięstwa gospodarzom. Było 25:17 i dziesięć minut do końca.
Wtedy jednak zaczęło dziać się coś zupełnie niespodziewanego, bo Zagłębie zaczęło wykorzystywać błędy Chrobrego, które naprawdę często się pojawiały. Efekt był taki, że "Miedziowi" doszli gospodarzy na dwie bramki. A na dwie minuty przed końcem - nawet na jedną. Gospodarze zupełnie się pogubili. Tak jakby byli już pewni zwycięstwa, a Zagłębie pokazało duży charakter. W ciężkiej sytuacji starszyzna w postaci Pawła Krupy i Stanisława Gębali pokazała moc. "Miedziowi” także znaleźli patent na pokonywanie Antona Dereviankina, który nie odbijał już tylu piłek co w pierwszej połowie.
Chrobry do ostatnich sekund nie mógł być pewny zwycięstwa, bo po ich nieudanej akcji Zagłębie miało piłkę i 6 sekund. Marcin Schodowski niespodziewanie szybko rozpoczął grę i rzucił idealną kontrę do Jakuba Świtały. W tym czasie czas wziął trener Jarosław Hipner. Po przerwie "Miedziowi” nie znaleźli już recepty na doprowadzenie do remisu, a mecz zakończył się wynikiem 27:26.
Orlen Superliga mężczyzn, 4. kolejka:
KGHM Chrobry Głogów - MKS Zagłębie Lubin 27:26 (16:10)