Nie był to mecz, o którym będzie się pamiętać przez lata, ale wynik się zgadza. Reprezentacja Polski piłkarek ręcznych rozpoczęła rundę główną mistrzostw świata od wygranej z Argentyną. Było nerwowo, był pościg, ale ostatecznie Biało-Czerwone wygrały 28:25 i wciąż są w grze o ćwierćfinał.
Pierwsza połowa to sporo błędów i niedokładności. Agresywna obrona Argentynek przynosiła efekt, a Polki miały kłopoty z rozegraniem. Dopiero po przerwie zaczęły grać bardziej zespołowo. Akcje były płynniejsze, bramki rozkładały się na kilka zawodniczek, a gra na kontakcie wyglądała znacznie lepiej.
ZOBACZ WIDEO: Krychowiak w swoim stylu. Sala od razu wybuchła śmiechem
- Może jak mamy nóż na gardle, to wtedy jesteśmy skuteczniejsze? - zastanawiała się po meczu Daria Michalak. - W drugiej połowie zaczęłyśmy grać bardziej zespołowo, lepiej podawałyśmy piłkę na kontakcie i to w tym meczu było bardzo ważne - dodała skrzydłowa, która zwróciła uwagę na zmianę jakości w kluczowym momencie spotkania.
Argentynki długo wybijały Polki z rytmu. Ich twarda gra wyraźnie utrudniała płynność ofensywnych poczynań Biało-Czerwonych. - One chciały zdominować mecz agresywnie przerywając nasze akcje - zauważyła Michalak. Mimo to Polki zdołały odwrócić losy meczu i dowieźć korzystny wynik do końca.
Drużyna Arne Senstada ma na swoim koncie cztery punkty i zachowuje szanse na wyjście z grupy. Ale przed zespołem mecz z zupełnie innej półki. W sobotę Polska zmierzy się z niepokonaną Holandią, współgospodarzem turnieju, która na razie wygląda na jeden z najmocniejszych zespołów całej imprezy.
- Zdajemy sobie sprawę, że są to gospodynie mistrzostw, ale atmosfera meczu będzie nas dodatkowo motywować, żeby walczyć o swoje marzenia. Jeśli będziemy zespołem od początku do samego końca, to wszystko jest możliwe - podsumowała Daria Michalak. Polki zagrają z Oranje w sobotę (6 grudnia) o godzinie 20:30.
Polska vs. Austria - piłka ręczna kobiet. Oglądaj na TVP2 o 18:00 w Pilocie WP (link sponsorowany)