- Szwedzki bramkarz raz mnie wyczuł przy egzekwowaniu rzutu karnego. To się może zawsze zdarzyć. Proszę sobie wyobrazić jakie to są nerwy, jaki stres. Dlatego nic się nie stanie, kiedy nie trafi się jednego karnego. Najważniejsze, że wygraliśmy ważny mecz. Można być chyba zadowolonym? - pytał dziennikarzy. - Nie będziemy rozpamiętywać jednego przestrzelonego karnego w momencie, gdy pokonaliśmy Szwedów. Ja będę pozytywnie nastawiony do kolejnego spotkania - podkreśla Tomasz Tłuczyński.
Skrzydłowy reprezentacji zgodził się ze stwierdzeniem, że w meczu ze Szwecją więcej było gry ze skrzydeł niż w inauguracyjnym pojedynku. - Gra w potyczce ze Szwedami ułożyła się może bardziej pod skrzydłowych. Na inaugurację ani Polacy ani Niemcy nie mieli zbyt wielu okazji do zdobywania bramek ze skrzydeł. Mamy dwa zwycięstwa. Jesteśmy liderem grupy, ale na razie zbyt daleko w przyszłość nie wybiegamy. W piątek gramy ze Słowenią. Wiemy już, że zostaniemy w Innsbrucku na kolejne trzy mecze. Będziemy walczyć dalej, ale na razie do fazy finałowej w Wiedniu nie wybiegamy - podsumował Tłuczyński.