Wiener Stadthalle bliska wrzenia

Niesamowicie gorąca atmosfera panuje podczas drugie meczu półfinałowego Mistrzostw Europy Polski z Chorwacja. Na trybunach optycznie przeważają kibice z Chorwacji, którzy gwizdami deprymują będących w ataku polskich szczypiornistów. Fani znad Wisły gorący dopingiem próbują natomiast wspomóc Biało-Czerwonych o upragniony finał. - Gramy u siebie, Polacy gramy u siebie - słychać co chwila w wiedeńskiej hali.

W tym artykule dowiesz się o:

Gorący i żywiołowo reagujący Chorwaci nie mieli daleko do Wiednia. Nie dziwi się fakt, że w liczbie kilku tysięcy wypełnili arenę finałowych zmagań EURO 2010. Wicemistrzowie świata czują się więc niejako jak przed rokiem u siebie, kiedy to dokładnie 30 stycznia pokonali Polaków w walce o finał światowego czempionatu.

Wówczas w Zagrzebiu nie było jednak tylu Polaków, co teraz w Wiedniu. - Polska, biało-czerwoni - rozbrzmiewa na trybunach, zarówno kiedy Orły Wenty bronią, jak i atakują na bramkę Chorwatów. - Sławek Szmal, Sławek Szmal – skandujący tłum Polaków zagłusza gwizdy Chorwatów po każdej udanej interwencji golkipera reprezentacji Polski.

Jedno jest pewne - atmosfera podczas drugiego półfinału jest zdecydowanie bardziej gorąca niż podczas pierwszego sennego półfinału Francuzów z Islandczykami. Najważniejsze, że doping na trybunach odbywa się w sportowej atmosferze i wszystko przebiega w atmosferze wielkiego sportowego święta.

Komentarze (0)