Półfinałowy bój polskiej reprezentacji w Mistrzostwach Europy sprawił, że na pojedynku KSS-u Kielce z Politechniką Koszalin zjawiło się ok. 100 najwierniejszych fanów. Ci, którzy zdecydowali się jednak na przyjście do hali przy ulicy Krakowskiej z pewnością nie żałują. Zobaczyli bowiem najlepszy występ beniaminka w obecnym sezonie, a zdobyte w nim dwa punkty wciąż pozostawiają szansę dla kieleckiego zespołu na wywalczenie utrzymania.
Rozpoczęło się jednak źle. Kielczanki, które znane są z tego, że potrafią rozegrać dwie zupełnie inne połowy, w początkowej fazie meczu popełniały sporo prostych, niewymuszonych strat. Już w pierwszej akcji meczu faulowana była Milena Kot, jednak rzutu karnego nie wykorzystała Marta Rosińska. Jednak błędów 24-letniej rozgrywającej w sobotnim spotkaniu przytrafiało się znacznie więcej. Nic więc dziwnego, że już po pierwszym kwadransie szkoleniowiec KSS-u Marek Smolarczyk "posadził" popularną "Owcę" na ławce rezerwowych. Mimo rotacji składem, gra gospodyń za wiele sienie zmieniała. W 12 minucie i golu Aleksandry Pokrzywki KSS przegrywał tylko 4:6, jednak od tego momentu inicjatywę przejęły podopieczne byłego szkoleniowca beniaminka, Romana Jezierskiego. Ekipa z Koszalina bez litości wykorzystywały każdą stratę KSS-u, a przewaga gości bardzo szybko wzrastała. W 20 minucie i golu Joanny Dworaczyk było już 12:6 dla AZS-u. Gdy po kolejnych udanych kontrach koszalinianki powiększały przewagę, która w 23. minucie wynosiła już siedem bramek (15:22), kibice zgromadzeni w kieleckiej hali zaczęli zastanawiać się nad rozmiarami porażki swojego zespołu
Jednak to, co zdarzyło siew ostatnich minutach pierwszej odsłony, a także w drugich 30 minutach, przeszło najśmielsze oczekiwania wszystkich. W jednej chwili role się odwróciły, a drużyną, która bezlitośnie potrafi wykorzystać każdy błąd rywala była odtąd młoda, niedoświadczona ekipa z Kielc. Najpierw zespół Marka Smolarczyka, w ciągu siedmiu ostatnich minut pierwszej odsłony zdobył aż 7 bramek (tracąc przy tym tylko jedną!), a w drugich trzydziestu minutach, niczym najbardziej rutynowany zespół skutecznie dobił przeciwniczki.
W kieleckim zespole wreszcie funkcjonować zaczął środek rozegrania. Pełnię swoich możliwości pokazały Marija Gedroit i Aleksandra Pokrzywka, na kole nie do zatrzymania była Milena Kot, a świetną zmianę dała także rezerwowa Kinga Lalewicz. Kielczanki pierwsze prowadzenie objęły w 35. minucie (18:17) po rzucie wspomnianej Mileny Kot i nie oddały go już do końca spotkania. W pewnym momencie ostatnia drużna tabeli prowadziła nawet pięcioma bramkami, jednak nie oznaczało to koniec emocji. W ostatnich dziesięciu minutach w szeregi kielczanek wdarła się niepotrzebna dekoncentracja. Rywalki nie zamierzały z tego nie skorzystać i... prawie odrobiły całą stratę. Prawie, bo KSS miał tego dnia w bramce Małgorzatę Kawkę, która w końcówce spotkania odbiła kilka bardzo ważnych piłek. - Nie czuję się bohaterką, bo dzisiaj na to miano zasłużył cały zespół. Wreszcie każda nasza formacja zaczęła funkcjonować, z czego się ogromnie cieszymy - mówiła po spotkaniu bramkarka KSS-u.
KSS Kielce - AZS Politechnika Koszalin 32:28 (15:16)
KSS: Kawka, Wiekiera - Pokrzywka 7, Słoma 0, Nowak 0, Muchocka 5, Osiak 0, Młynarczyk 0, Kot 6, Lalewicz 4, Rosińska 4, Gedroit 7.
AZS Politechnika: Kwiecień - Zaniewska 4, Szostakowska 1, Olek 3, Łabul 3, Dworaczyk 8, Janaczek 4, Błaszczyk 4, Leśkiewicz 1, Borowska 0.
Kary:
KSS: 8 minut
AZS: 10 minut.
Sędziowie: Michał Kopiec, Marcin Zubek.
Widzów: 100.