- W obronie nie zagraliśmy tego, co potrafimy. W pierwszej połowie staliśmy w miejscu. Szkoda tych pierwszych 30 minut, że straciliśmy aż tyle bramek. Islandczycy bili nas niemiłosiernie, a my nie potrafiliśmy im się przeciwstawić. W przerwie powiedzieliśmy sobie w szatni, że skoro zaszliśmy tak daleko, to nie możemy odpuścić i dać się przejechać jak walec. Druga połowa była wyśmienita. Mieliśmy szansę na odrobienie strat. Niestety, czegoś zabrakło - powiedział obrotowy reprezentacji Polski.
Kibice z pewnością docenili charakter i wolę walki Polaków, którzy po fatalnej pierwszej połowie podnieśli się z kolan i powalczyli do końca o brązowy medal. Niestety, bezskutecznie. - Co z tego, że walczyliśmy, że pokazaliśmy charakter. Za to medalu nie dają. Kibice co najwyżej mogą być choć trochę zadowoleni, że powalczyliśmy. Medalu tak jak wspomniałem za ambicje nikt nie rozdaje - dodał rozczarowany Bartosz Jurecki.
Oceniając cały występ Polaków na Mistrzostwach Europy w Austrii Bartosz Jurecki ma mieszane uczucia. Pewnie podobnie jak większość z reprezentantów i kibiców szczypiorniaka w kraju nad Wisłą.
- Z jednej strony możemy być zadowoleni, że zajęliśmy najlepsze miejsce w historii występów Polaków na Mistrzostwach Europy. W tym momencie jednak trudno się cieszyć, kiedy zdajemy sobie sprawę, jak blisko byliśmy medalu czy gry w finale. Po fazie głównej turnieju apetyty były większe. Sięgały nawet tytułu mistrzowskiego - zakończył starszy z braci Jureckich.