Krzysztof Lijewski był zadowolony z gry swojego zespołu w ataku, ale przyznał z kolei, że w defensywie, szczególnie w pierwszej połowie jego drużyna zagrała katastrofalne. - Jestem zadowolony z naszej gry w ataku. Dyspozycja Marcusa Cleverliego to osobna historia, bo to co dzisiaj pokazał, to klasa światowa. Pierwsza połowa to niestety katastrofalna nasza gra w obronie. Graliśmy zbyt pasywnie, co kielczanie skrupulatnie wykorzystywali. Pomogła rozmowa w szatni, bo w drugiej odsłonie zagraliśmy już lepiej i mogliśmy dyktować warunki gry - mówi Krzysztof Lijewski.
Sześć bramek przewagi przed rewanżem we własnej hali wydaje się dużą zaliczką. Polak zapewnia jednak, że nikt w jego zespole nie czuje się jeszcze ćwierćfinalistą Ligi Mistrzów. - To jest sport i wszystko może się jeszcze zdarzyć. Oczywiście jesteśmy faworytami, a ta wygrana dodała nam jeszcze większej pewności siebie. Ale poczekajmy do rewanżowego spotkania - uspokaja Lijewski.
Jemu i jego bratu kieleccy kibice zgotowali owacyjne przyjęcie kilkukrotnie skandując ich nazwiska. - Dziękujemy za tak wspaniałe przyjęcie. Pokazuje to, że docenia się Polaków za granicą. Co do samego zespołu z Kielc uważam, że za rok, dwa, Vive będzie jeszcze silniejsze. Prezes Servaas i trener Bogdan Wenta budują tą drużynę bardzo solidnie.Chciałbym przyjeżdżać tu na mecze częściej, bo oprócz tego nie mam zbyt wielu okazji przyjazdu do kraju (śmiech) - kończy młodszy Lijewski.