Jak nieszczelny wentyl - relacja z meczu Polska - Rosja

Polki nie utarły nosa faworyzowanym Rosjankom i uległy im różnicą aż dziewięciu trafień. Chociaż początek spotkania nie zapowiadał aż tak jednostronnej końcówki potyczki. Jedna zawodniczka była w stanie wrzucić do polskiej bramki wypchany worek z piłkami. Trudno więc się dziwić, że zespół Krzysztofa Przybylskiego - choć walczył dzielnie - znacząco uległ Rosji.

Maciej Madey
Maciej Madey

Eliminacje do tegorocznych Mistrzostw Europy biało-czerwone rozpoczęły katastrofalnie. Porażki w spotkaniach ze Słowacją (28:32) i Czarnogórą (21:31) niemal przekreśliły szanse naszych kadrowiczek na awans do czempionatu. Niemal, bo aby przedłużyć swe nadzieje koniecznym jest zdobycie przynajmniej dwóch punktów w dwumeczu z Rosją. Wydawało się, że pokonanie handballowego giganta nawet na własnym terenie jest zadaniem niewykonalnym. I tak też było, choć wcale być nie musiało…

Doskonale zobrazowały to pierwsze takty starcia. Kto liczył, że Dawid zrobi prztyczek w nos Goliatowi nie był zawiedziony - po 10 minutach gry gospodynie prowadziły 6:1, a gdy po chwili dorzuciły kolejne trafienie, wydawało się, że to co miało być nieosiągalne, jest na wyciągnięcie ręki. Lecz szybko okazało się, że Polki nie wyciągnęły jej wystarczająco i traciły animusz z każdą chwilą. Wprawdzie jeszcze w 20 minucie było 10:7 dla biało-czerwonych, ale już do szatni szczypiornistki schodziły pogodzone remisem 15:15. Rosjanki, których akcje początkowo ograniczały się do kontr, a najlepszą receptą na rzucanie goli były rzuty karne, rozpoczęły skomasowaną ofensywę. Ich gra nabierała coraz większych rumieńców, zaś z Polek powietrze umykało jak z nieszczelnego wentyla. - Zdawałem sobie sprawę, że możliwy jest scenariusz zakładający to, że rywalki się rozkręcą, a nam zabraknie siły. I tak się stało - komentował Krzysztof Przybylski. Nie pomagały bramki Klaudii Pielesz i Kingi Polenz (jedno z jej trafień z powietrza było ozdobą meczu), gra stała się szarpana. Spowodowało to, że praktycznie całą druga odsłona przebiegała pod dyktando Sbornej. Kwadrans przed końcem spotkania Rosjanki miały już 5 trafień zaliczki, a ostatecznie zdystansowały przeciwnika na dziewięć "oczek". Ogromna w tym zasługa Anny Koczetowej, która zapisała na swoje konto aż 15 bramek! - Ania wygrała nam mecz - nie miał wątpliwości szkoleniowiec zwyciężczyń, Jewgienij Trefilov. - Oby teraz nie zadzierała nosa - śmiał się selekcjoner.

Biało-czerwonym nie pomogły nawet wypełnione trybuny. Były one, poza pierwszymi 30 minutami meczu, największym pozytywem środowej rywalizacji. Utworzono narodową flagę podczas odgrywania hymnów, kibice przy wejściu otrzymywali koszulki w barwach kadry i, co najważniejsze, głośno dopingowali.

- Można powiedzieć, że gdybyśmy miały więcej sił, nasza gra wyglądałaby ciut inaczej - oceniała Polenz. Na nic jednak rozdzieranie szat - Polki po trzech kolejkach eliminacji są bez choćby punktu na koncie. W niedzielę czeka je rewanż na wyjeździe i ewentualna porażka oznacza nie tylko ostateczny koniec nadziei na awans, ale także pożegnanie z kadrą trenera Przybylskiego.

Polska - Rosja 26:35 (15:15)

POLSKA: Jurkowska, Maliczkiewicz - Gleń, Perek, Stachowska 2, Polenz 7, Szyszkiewicz 2, Byzdra 1, Waga 2, Kucińska 3, Semeniuk 2, Lisewska 1, Kulwińska, Pielesz 6.

Trener: Krzysztof Przybylski
Kary: 6 minut

ROSJA: Suslina, Kalinina - Koczetowa 15, Postnowa 2, Dmitriewa 2, Lewina 3, Jarcewa 4, Makiejewa, Wietkowa 2, Żilinskaite 1, Korolewa 1, Chmyrowa 3, Czernoiwanienko 2, Żilinskaite.

Trener: Jewgienij Trefilov
Kary: 4 minuty

Sędziowali: Vagif Aliyev, Alekper Aghakishiyev (Azerbejdżan).
Widzów: 1 000.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×