Porażka Tęczy Kościan w Świdnicy - podsumowanie II ligi mężczyzn

liderem rozgrywek jednak spotkanie zakończyło się ich porażką. Spotkania z bydgoskim AZS-em zawsze należały do zaciętych i tak było tym razem. Koronowscy zawodnicy od początku spotkania mieli utrudnione zadanie albowiem po raz kolejny zespół AZS niezgodnie z regulaminem rozgrywek wystawił w składzie 6 -ciu zawodników na co dzień występujących w wyższej klasie rozgrywek (II liga ) w tym trzech zawodników było nieuprawnionych do wystąpienia w tym spotkaniu . Zespół AZS-u za złamanie regulaminu poniesie karę....300zł. Spotkanie toczyło się na wyrównanym poziomie, na przerwę Korona zeszła z jednobramkową stratą (18:17). W drugiej połowie spotkania zespół rezerw II ligowego AZS UKW Bydgoszcz odskoczył na kilka bramek i ostatecznie mecz skończył sie wynikiem 36:32.Mecz w Bydgoszczy zweryfikowany został na korzyść Korony jako walkower 0-10."

dyrektor sportowy Szymon Ligarzewski. Szymon Ligarzewski nie pojawił się w sobotę ani w bramce, ani na ławce rezerwowych AZS UKW w zwycięskim spotkaniu z koszalińską Gwardią. Zdarzało się już, że nie grał w meczu z mało wymagającymi przeciwnikami. Zawodnik z reprezentacyjnym doświadczeniem, pełniący w klubie także funkcję dyrektora sportowego, rzeczywiście leczył długo kontuzję. Trener Andrzej Kaczorowski wystawiał go tylko w najważniejszych pojedynkach. Mecz z Gwardią nie zapowiadał się jednak na łatwy pojedynek, bo z nim akademicy stracili jedyny punkt w II lidze. Wszystko ułożyło się jednak po myśli bydgoszczan, tyle że w bramce zobaczyliśmy jedynie rezerwowego Bartosza Makowskiego. - Nie wiem, co się dzieje z Szymonem, nie przychodzi na treningi i nie odbiera telefonów - wytłumaczył Andrzej Kaczorowski, trener bydgoszczan. Oficjalnie prezesem akademików jest Krzysztof Kościański, szef akademickiego sportu na UKS. - Jestem prezesem Klubu Uczelnianego AZS UKW, ale sekcja piłki ręcznej wystąpiła o autonomię, więc w sprawach tego klubu powinny się wypowiadać jej władze - mówi Kościański, Zapytaliśmy więc o przyczyny nieobecności Ligarzewskiego kierownika drużyny piłki ręcznej. Sylwester Wróbel twierdzi, że absencja bramkarza i najbardziej znanego zawodnika jest związana z kontuzją. - Z tego co wiem, to u Szymona wystąpiła jakaś niedyspozycja - mówi Wróbel. - Skoro tak mówię, to są fakty. Szymon ma kontuzję ramienia i pięt - dodaje. Po chwili rozmowy przyznaje jednak, że w klubie są problemy. - Jest teraz chwila zamieszania organizacyjnego. Wszystkim zajmowała się firma Pro Sport Media, która już nie istnieje. Byli jednocześnie naszym największym sponsorem - dodaje. - Przez ten organizacyjny chaos były może jakieś nieporozumienia, ale ja na meczu nie byłem i z Szymonem będę dopiero rozmawiał i sprawę wyjaśniał - kończy Wróbel. Nam się udało wczoraj skontaktować z Ligarzewskim. - Czuję się świetnie. Mógłbym w tym momencie grać mecz nawet w ekstraklasie. Fakt, nie przyszedłem na trening w czwartek i w piątek, ale nikt do mnie nie zadzwonił i nie zainteresował się tym, co się ze mną dzieje. Niemniej jednak żadnej kontuzji nie mam. Mecz z Gwardią zaczynał się o osiemnastej, a za dziesięć zadzwonili do mnie z klubu - mówi Ligarzewski. Były bramkarz kadry zastrajkował przeciwko sytuacji, jaka panuje w klubie. - Ja tu bardzo chcę grać i dlatego wróciłem do Bydgoszczy - zaznacza. - Muszę jednak mieć za co jeść - dodaje. Sytuacja finansowa klubu, który już awansował do I ligi, jest zła. Miasto na pół roku funkcjonowania przekazało 25 tys. zł, a kilka tygodni temu wycofał się najważniejszy sponsor. Zaległości finansowe dotyczą całej drużyny..."