Trzeba zaskoczyć z innej strony i próbować czegoś nowego - rozmowa z Piotrem Olęckim, zawodnikiem AZS AWFiS Gdańsk

Najskuteczniejszym zawodnikiem AZS-u AWFiS Gdańsk w meczu z NMC Powenem Zabrze był Piotr Olęcki. Zawodnik, który w poprzednich meczach miał przede wszystkim inne role, niż rzucanie na bramkę, wypowiedział się na łamach portalu SportoweFakty.pl.

Michał Gałęzewski: Można powiedzieć, że zaliczyłeś kolejne niezłe spotkanie w swoim wykonaniu...

Piotr Olęcki: Szło dobrze. Moim zdaniem to zasługa kolegów z drużyny, bo większość rzutów zaliczyłem z szóstego metra, a takich przewag wypracować jest ciężko, może jedną, dwie w meczu.

Po raz kolejny się nie poddawaliście mimo że byliście już w prawie beznadziejnej sytuacji...

- Walczyliśmy do końca. W każdym meczu zdarzają się nam przestoje, na szczęście się z tego podnieśliśmy. Końcówka ułożyła się niestety nie po naszej myśli. W Zabrzu nam się udało, tutaj nie. Szczęście się odwróciło, jednak taki jest sport.

Patrząc na ilość zdobytych przez siebie bramek, w ostatnich meczach zmieniła się twoja rola na boisku. Wcześniej bardziej rozgrywałeś piłkę innym chłopakom. Z czego to wynika?

- Sądzę, że po prostu przeciwne drużyny wiedzą, że stanowimy duże zagrożenie na lewej i prawej połówce. Trzeba zaskoczyć z innej strony i próbować czegoś nowego, co zmyliłoby rywala i było dobre dla drużyny.

Jak byś ocenił swoje dwie bramki pod koniec meczu, dzięki którym z 18:20 wyszliście na remis? Co po nich czułeś?

- Byłem szczęśliwy, bo dogoniliśmy przeciwnika. Udało się rozegrać ostatnie akcje, do tego byliśmy w przewadze. Cieszyło mnie to bardzo choć nie ważne jest kto z drużyny zdobywa bramki, ważne żebyśmy zdobywali je my wszyscy. Udało się doprowadzić do prowadzenia, ale ostatecznie zdobyliśmy punkt.

Zbyt widowiskowo nie graliście. To był chyba taki typowy mecz twardej walki...

- Twardej walki i wysokiej ilości błędów. Dawno nie zagraliśmy na tak niskiej skuteczności. Ciężko nam było rzucić piłkę, przebić się. Notowaliśmy głupie straty oddając piłkę w ręce przeciwnika, co wykorzystywali zabrzanie. Całe szczęście, że skończyło się remisem.

Macie taką sytuację w tabeli, że brak zwycięstwa to bardzo słaba sytuacja...

- Tak, to prawda. Musimy walczyć do końca. Nie można patrzeć na inne drużyny, tylko trzeba grać na sto procent i zdobywać punkty gdzie się da.

Czy ostatni mecz, w którym po znakomitej grze rozgromiliście Chrobrego was nie za bardzo rozluźnił i nie pomyśleliście sobie po nim, że jak tak dobrze poszło z Głogowem, to jeszcze łatwiej będzie z Zabrzem?

- Nie sądzę. Skupiamy się przed każdym meczem na sto procent, tym razem nie wyszło. Nie wiem, może pogoda zaszkodziła? (śmiech, dop.red.) Nie był to po prostu nasz dzień.

Z czego wynikają wasze przestoje? W drugiej połowie meczu z Powenem przez 12 minut nie potrafiliście zdobyć bramki...

- Nie mam pojęcia! To jest bardzo dziwne. Jesteśmy młodym zespołem i zamiast grać rutynowo myślimy sobie czasami, że trzeba dodać coś od siebie i czasem to się kończy źle.

Przed wami kolejny najważniejszy mecz w sezonie - tym razem ze Śląskiem Wrocław. Jaka jest recepta na pokonanie rywala z Dolnego Śląska?

- Musimy zagrać przede wszystkim lepiej w obronie, co poza drugą połową meczu z Chrobrym ostatnio nam nie za bardzo wychodzi, a także skuteczniej i lepiej kontrą, czego w potyczce z Zabrzem było bardzo mało.

Źródło artykułu: