Mariusz Jurasik: MMTS nie przestraszył się Wisły

Chyba niewielu kibiców spodziewało się, że w finale rozgrywek o mistrzostwo Polski zmierzą się Vive Targi Kielce i MMTS Kwidzyn. Kolejny raz okazało się jednak, że sport jest nieprzewidywalny i potrafi pisać zaskakujące scenariusze. Poniedziałkowe zwycięstwo podopiecznych Zbigniewa Markuszewskiego było niespodzianką również dla lidera kieleckiego Vive, Mariusza Jurasika.

Popularny "Józek", mimo, że w finale mistrzostw Polski spodziewał się kolejnej "świętej wojny" uważa, że MMTS w pełni zasłużył sobie na awans do finału. - Na pewno jest to niespodzianka, jednak z przebiegu tych pięciu spotkań półfinałowych można było zobaczyć, że MMTS nie przestraszył się Wisły. Nawet w pierwszych dwóch spotkaniach widzieliśmy, że Kwidzyn łatwo skóry nie sprzeda. Wtedy o porażce zadecydowały szczegóły, oba spotkania były niezwykle zacięte i wyrównane. Później dwa zwycięstwa MMTS-u u siebie na pewno dodały im skrzydeł. Wczorajsze spotkanie pokazało, że ten finał należał się jednak Kwidzynowi - powiedział Jurasik.

Czy MMTS okaże się trudniejszym przeciwnikiem w finale niż Wisła? Ostatecznie to zawodnicy z Kwidzyna wygrali przecież bezpośrednią rywalizacje. Z drugiej strony pojedynki kielecko-płockie mają specyficzną otoczkę, a zawodnicy obu drużyn zgodnie twierdzą, że do tych meczy nie trzeba ich dodatkowo mobilizować.

Jeśli jednak MMTS nie wystraszył się Wisły, to czy wystraszy się Vive? Mariusz Jurasik odpowiada krótko: - Na pewno się nie wystraszy. Wczoraj czytałem pomeczowe komentarze zawodników MMTS, którzy powiedzieli, że mają przed nami respekt i szacunek, bo jesteśmy niepokonaną drużyną w Polsce, ale się nie położą i nie będą czekali aż ich "zlejemy" i łatwo wygramy 3-0.

Oceniając szanse obu zespołów należy zwrócić uwagę, że zarówno za Vive jaki za MMTS-em, przemawiają doświadczenie zdobyte w tym sezonie w europejskich pucharach (choć oczywiście trudno porównywać Ligę Mistrzów do Challenge Cup) oraz to, że obie drużyny stanowią zgrane kolektywy. Wielkim atutem Vive będzie na pewno szeroka ławka rezerwowych oraz indywidualne umiejętność kilku zawodników, którzy w trudnych momentach mogą wziąć na siebie ciężar gry i przesądzić o losach meczu. Z drugiej strony takich zawodników nie brakuje również w ekipie Kwidzyna. Wspomnieć można chociażby Michała Adamuszka. Mocnym punktem obu zespołów będą na pewno bramkarze. O klasie Marcusa Cleverlyego nie trzeba chyba nikogo przekonywać. Z kolei Sebastian Suchowicz meczem w Płocku po raz kolejny udowodnił ile znaczy dla swojej drużyny.

Komentarze (0)