- Zdecydowanie nie było łatwo, ale na szczęście stworzyliśmy kolektyw - Łukasz wspomina zeszłotygodniowe starcie w Gdańsku z AZS AWFiS. Albo też, jak mnie uczą na Akademii Wychowania Fizycznego, synergię. (śmiech) Najważniejsze, że udało nam się zwyciężyć - podkreśla. - Było naprawdę ciężko, mieliśmy ośmiu zawodników, ale każdy z nas dał z siebie sto procent. Wszystkie siły wykorzystaliśmy maksymalnie - mówi Kłos.
W Śląsku panuje istna plaga kontuzji, ale najwięcej na tej sytuacji korzysta właśnie Łukasz Kłos. Zawodnik dostaje dzięki urazom kolegów więcej minut na parkiecie. - Niby dla mnie lepiej, ale wolałbym, żeby wszyscy byli zdrowi - zaznacza. - Na chwilę obecną mogą oni tylko pomagać z ławki, z trybun. Fajnie, że mogę się więcej pokazywać, ale i tak dostaję coraz więcej szans. Wydaje mi się, że będzie coraz lepiej - zawodnik z optymizmem patrzy w przyszłość.
Kontuzje powodują, że w kilku meczach zawodnicy nie mogli grać na swoich pozycjach. Przykładowo, nominalny skrzydłowy, Piotr Swat, musiał grać na rozegraniu. Jak na to patrzy Kłos? - Moja pozycja to lewe skrzydło. Ale zdarzało mi się grać w obronie na prawej połówce, czy nawet w ataku nie na tej pozycji co zawsze gram - wyjawia szczypiornista. Jednak po chwili dodaje: - Jednak gramy już tyle lat, ze każdy wie mniej więcej jak się gra na danej pozycji. Nie ma z tym problemu, ale wiadomo, że najlepiej gra się na swojej pozycji.
Przed wrocławianami ostatni mecz sezonu, na własnym parkiecie z NMC Powenem Zabrze. - Każdy powoli myśli o wakacjach, bo mamy już pewne utrzymanie, wszyscy są spokojniejsi - mówi zawodnik. - Myślę, że będzie to mecz w nieco przyjacielskiej atmosferze, ale nie zamierzamy odpuszczać! W końcu przegraliśmy z Zabrzem już trzy razy i chcemy pokazać kibicom, że i z nimi potrafimy wygrywać - zapowiada Kłos.