- Główny cel postawiony przede mną i przed zespołem nie został osiągnięty - przyznaje, były już, selekcjoner polskich szczypiornistek, Krzysztof Przybylski. Fakt, ambitne palny reprezentacji legły w gruzach... za szybko. - Na pewno cieszy mnie ostatnie zwycięstwo; lepiej przecież pożegnać się triumfując, a nie ponosząc porażkę... - zauważa trener Przybylski. Nie da się jednak w żaden sposób ukryć, wciąż licznych mankamentów gry naszej reprezentacji.
- Graliśmy naprawdę dobre zawody, a nie potrafiliśmy wygrać meczu np. z Rosją u siebie czy ostatnio z Czarnogórą, która zajęła pierwsze miejsce w naszej grupie - zauważa trener szczypiornistek. Cieszyć natomiast powinno (wymęczone co prawda) zwycięstwo ze Słowacją. Był to bowiem trudny mecz walki o zmiennym przebiegu: - Był taki moment w drugiej części gry, gdy zespól miał trzy bramki przewagi, wydawało się, że jest praktycznie po meczu... Ale myślę, że dziewczyny pokazały charakter. Dlatego warto na nie postawić i zawierzy im. Szkoda, że moja praca w związku skończyła się w tym momencie - ze smutkiem przyznaje selekcjoner.
Co dalej czeka naszą żeńską reprezentację? Są dobre zawodniczki, predyspozycje, chęci oraz... - Dziewczyny mają potencjał. Muszą podbudować go udoskonalając przede wszystkim cechy motoryczne, bo to konieczne, jeśli chcą walczyć o coś więcej - komentuje Przybylski, zwróciwszy przy tym uwagę na poszczególne zawodniczki: - Mamy kilka szczypiornistek naprawdę światowego formatu, które, jeżeli będą dobrze się rozwijały i pracowały to na pewno za dwa, trzy lata będą stanowiły o sile polskiej piłki ręcznej kobiet - zapewnia.
Kogo ma na myśli Przybylski? Ci, którzy śledzą losy kadry, na pewno już znają odpowiedź... Kinga Byzdra, Klaudia Pielesz. - Myślę że są to dwie utalentowane zawodniczki, w które trzeba zainwestować sporo pracy, a to w krótkim czasie zaowocuje - zapewnia trener - Sądzę, że cały zespół zasługuje na swego rodzaju wyróżnienie. Są zawodniczki takie jak Patrycja Kulwińska, która udowadniała na meczach kadry, że jest sportowcem z naprawdę wielkim potencjałem. Podobnie bramkarki pokazały się ze swej najlepszej strony. Warta uwagi jest też Gosia Kucińska, która od niedawna gra na rozegraniu, a dysponuje bardzo dobrym rzutem z drugiej linii. Nie chciałbym nikogo pominąć... Jest wiele młodych talentów współpracujących z doświadczonymi już zawodniczkami takimi jak Kinga Polenz, Justyna Jurkowska czy Monika Stachowska - chwali swoje podopieczne były selekcjoner.
- Chciałbym podziękować zawodniczkom, z którymi mogłem pracować przez te ostatnie osiem miesięcy. Nauczyłem się sporo, był to ważny etap i mojego i pewnie ich sportowego życia - przyznaje Krzysztof Przybylski - Zostawiłem cząstkę siebie gdzieś w tym wszystkim. Szkoda, że nie było nam dane trochę więcej czasu, brakło nieco szczęścia przy losowaniu grup. Myślę, iż nasza współpraca mogłaby spokojnie trwać dalej. Jednak Polska niestety jest takim krajem, gdzie nie ma czasu na pracę nad wynikami: oczekuje się od razu przełomu, wysokich rezultatów; a to niestety nie zawsze jest realne... - ubolewa szkoleniowiec.
Póki co nie jest znany jeszcze następca Krzysztofa Przybylskiego na stanowisku selekcjonera. Zapytaliśmy więc, kogo na swoim miejscu widziałby on sam... - To trudne pytanie, bo ta praca była jakby częścią mojego życia. Na dzień dzisiejszy ciężko mi jest powiedzieć, kto byłby najodpowiedniejszym kandydatem, moim zastępcą. Zawsze są jakieś za i przeciw. Za trenerem zagranicznym jest to, że wprowadził by jakąś nową myśl, nowe pomysły do których przekonałby działaczy naszego związku. Przeciw jest to, że kontakt takiego trenera z zespołem mógłby nie być wystarczająco swobodny, a uważam ze relacje trenera z zespołem jest bardzo ważną rzeczą. Jeśli nie będą one dobre, to ciężko o jakąkolwiek współpracę, zrozumienie i osiąganie jakiegoś wspólnego celu - zauważa Przybylski.
Jaki będzie finał tych przemian, kto zostanie trenerem? Póki co te pytania muszą pozostać bez odpowiedzi.