Robert Fogler wraca do Gorzowa Wielkopolskiego

Robert Fogler, bo o nim mowa, po kilku latach wraca do swojego miasta i swojej drużyny. To właśnie w Gorzowie Wielkopolskim, jako młody chłopak pierwszy raz miał styczność z piłką ręczną. Po kilku sezonach gry w akademickim zespole z Gdańska młody zawodnik ponownie zagra dla AZS-u, tym razem tego gorzowskiego.

Dwa sezony temu podczas jednego z pojedynków pomiędzy ekipami z Gorzowa Wielkopolskiego i Gdańska, Robert Fogler zapytany o powrót do swojej macierzystej drużyny odpowiedział: - Czy chciałbym jeszcze wrócić do Gorzowa? Ciężko odpowiedzieć, lecz byłoby super pograć jeszcze na swoim podwórku. W piątek jego powrót stał się faktem.

AZS już dwa lata temu próbował pozyskać młodego zawodnika, jedno dopiero problemy organizacyjno-finansowe gdańskiej drużyny sprawiły, że powrót wychowanka mógł być możliwy. - Swój powrót odbieram bardzo pozytywnie. Myślę, że spokojnie będziemy mogli walczyć o utrzymanie w ekstraklasie. Dołożę wszelkich starań, aby nasza gra wyglądała lepiej niż dwa lata temu. Jestem zadowolony z portu. Raz, że mam tu rodzinę. Dwa, że mam tu wielu przyjaciół. Budowa zespołu w Gorzowie jest na bardzo dobrej drodze. Rozpad ekipy z Gdańska nie był głównym powodem przejścia do AZS-u. Było także kilka innych propozycji, które rozważałem - powiedział Fogler.

Z powrotu wychowanka zadowolony jest także trener Michał Kaniowski. Pokłada on w młodym piłkarzu spore nadzieje i wspomina o wszechstronności zawodnika. - Robert wraca na teren, gdzie nauczył się grać w piłkę ręczną. Po latach szkolnych wyjechał do Gdańska. Dzisiaj po rozpadzie klubu nawiązaliśmy kontakt, a Robert wyraził chęć gry w macierzystym klubie. Nas to bardzo cieszy, gdyż tak jak już mówiliśmy budujemy skład na piłkarzach, którzy grali w Gorzowie. Robert to zawodnik, który może grać na wielu pozycjach, jako rozgrywający. Jest to także piłkarz, który bardzo dobrze realizuje zasady gry obronnej - powiedział szkoleniowiec AZS-u.

Przypominamy, iż z gorzowskim klubem związali się także Krzysztof Misiaczyk oraz Jakub Tomczak.

Komentarze (0)