Gra błędów w Puławach

Azoty nie mają szczęścia do Chrobrego Głogów - dolnośląskiemu zespołowi puławianie ulegli już po raz trzeci z rzędu. Porażki można było jednak uniknąć, a o końcowym wyniku zadecydowały banalne straty i indywidualne błędy poszczególnych zawodników.

- Mieliśmy nadzieję, że przed własną publicznością pierwszy mecz wygramy - przyznaje w rozmowie ze SportoweFakty.pl kołowy puławskiej ekipy, Mateusz Kus. - Niestety, nie udało się. Byliśmy bardzo nieskuteczni, popełniliśmy około dwudziestu niewymuszonych błędów - tłumaczy. W podobny sposób porażkę komentuje Wojciech Zydroń. - Szarpanie w ataku, rzuty z nieprzygotowanych pozycji, indywidualne pomyłki... - wymienia doświadczony skrzydłowy. - Obrona też nie szła nam najlepiej - dodaje po chwili. - Czeka nas wiele pracy.

- Zabrakło konsekwencji, zawodnicy podejmowali dziwne decyzje - irytuje się szkoleniowiec puławskiej ekipy, Bogdan Kowalczyk. Mimo dużych chęci, fatalne zawody zaliczył Michał Szyba, dla którego był to pierwszy mecz po dłuższej kontuzji, jakiej nabawił się w trakcie wypadu do Brześcia. Indywidualne akcje rozgrywającego Azotów najczęściej kończyły się stratami, a piłka po rzutach lądowała w reklamach. Prostymi błędami irytował Tomasz Pomiankiewicz, na kole bezradni byli wspomniany Kus oraz doświadczony Paweł Sieczka.

- Fizycznie mecz z Chrobrym wytrzymaliśmy całkiem nieźle, zespół zagrał jednak bardzo głupio. Nie realizowaliśmy praktycznie żadnych założeń taktycznych - ciągnie Kowalczyk. Atak pozycyjny, do przerwy przyzwoity, w drugiej połowie praktycznie nie istniał. Kontrataki były nieskuteczne, a obrona dziurawa. Swoje rzucił Zydroń, skrzydłowy Azotów trafiał jednak głównie z rzutów karnych, rywale bowiem niemal kompletnie odcięli go od podań. Bez powodzenia szukał gry Dymitri Afanasjev, a bohaterem Azotów został Maciej Stęczniewski, który obronił blisko 50% strzałów.

Największą bolączką Azotów wciąż są kontuzje. - W ostatnim okresie ciężko było nam zebrać dwie siódemki na treningu - tłumaczy Kowalczyk. - Aby ćwiczyć, musieliśmy zawężać pole gry bądź korzystać z pomocy juniorów - dodaje. Najlepszym przykładem kadrowej biedoty w Azotach jest Pomiankiewicz. - W poprzednim sezonie był głębokim rezerwowym, a dziś gra od dechy do dechy. Nie mam nikogo do zmiany! Podobnie jest zresztą na innych pozycjach - martwi się Kowalczyk. Zmiennika nie ma Artur Witkowski, a zdrowemu Maciejowi Sieczkowskiemu daleko do klasy Zydronia.

- Musimy przede wszystkim poprawić skuteczność rzutową - nie ukrywa w rozmowie ze SportoweFakty.pl były reprezentant Polski, Grzegorz Gowin. - Trzeba też popracować nad obroną, współpracą pomiędzy zawodnikami. Indywidualnie nic nie zdziałamy, musimy grać bardziej zespołowo. Wówczas z pewnością wyniki będą znacznie lepsze - dodaje. Nadziei na poprawę nie traci też Zydroń, który tuż przed startem sezonu najgłośniej mówił o medalowych marzeniach puławskich szczypiornistów. - Musimy sobie pomagać, tworzyć jedność i dążyć do zwycięstw - pointuje. Wszak sezon dopiero się rozpoczął.

Źródło artykułu: