Jeszcze kilka dni temu wydawało się, że po wielu zawirowaniach finansowych bydgoscy szczypiorniści wreszcie będą mogli się skupić tylko na grze. Jednak problemem wciąż pozostaje brak odpowiedniej hali, w której mogliby rozgrywać swoje spotkania. - Jak widać w mieście nikomu nie zależy na piłce ręcznej - żali się w rozmowie ze SportoweFakty.pl trener Andrzej Kaczorowski. - Nadal Ratusz nie wskazał nam miejsca, gdzie moglibyśmy rozgrywać swoje mecze. A przecież za dwa tygodnie ruszają rozgrywki ligowe.
Sprawa jest tym dziwniejsza, że poszukiwania nowego obiektu rozpoczęły się trzy miesiące temu. - Od czterech tygodni nie ma żadnego odzewu ze strony wiceprezydenta Macieja Grześkowiaka - dodał Kaczorowski. - Sam próbuję załatwić sprawę w Ratuszu, ale jestem odsyłany z jednego pokoju do drugiego. Powoli zaczyna mi brakować sił i nerwów. Ponadto odpowiedzialna za to osoba poszła teraz na urlop.
Trudno więc ocenić szanse na występy AZS UKW w I lidze. Tym bardziej, że działacze zrobili już wszystko, aby szczypiorniści mieli okazję do normalnych treningów. - Obecnie korzystamy z hali przy ulicy Kromera. Klub już wcześniej zrobił wszystko, co w jego mocy, aby zespół mógł wystartować w rozgrywkach. Niestety za korzystanie w obiektu w Fordonie musimy płacić, co jeszcze bardziej komplikuje naszą sytuację. Obecnie jesteśmy w kropce - zakończył Kaczorowski.