Nie boję się odpowiedzialności - rozmowa z Pawłem Galusem, trenerem Nielby Wągrowiec

W związku z chorobą Edwarda Kozińskiego, obowiązki I szkoleniowca drużyny piłki ręcznej Nielby przejął dotychczasowy II trener - Paweł Galus. Przed nim nie lada wyzwanie. Po słabym występie zespołu w Mielcu, zakończonym aż 10-bramkową porażką, Galus musi postawić drużynę „na nogi”. W najbliższą sobotę to właśnie on powtórnie poprowadzi Nielbę. Tym razem przeciwko Miedzi Legnica.

Piotr Werda: Ekstraklasa nie jest ci obca.

Paweł Galus: To prawda. Będąc na studiach w Poznaniu, grałem całe pięć lat w ekstraklasie. Było to w latach 1988-1993. Najpierw występowałem w Posnanii, a potem, po jej rozpadzie w Grunwaldzie. W sezonie 1990/1991 zdobyłem z WKS-em Wicemistrzostwo Polski. W 1993 roku powróciłem do Nielby.

Kierowałeś już wcześniej zespołem Nielby?

- Po odejściu trenera Olejnika z Nielby, byłem w latach 2001-2003 grającym trenerem. Występowaliśmy wtedy w drugiej lidze. Później, po pierwszym roku pracy trenera Edwarda Kozińskiego zostałem jego asystentem. Trenowałem też drużynę wspólnie z kolejnym szkoleniowcem MKS-u - Jackiem Okpiszem. Teraz znów pracuję z Kozińskim.

Teraz przejąłeś drużynę.

- Na tydzień przed rozgrywkami ligowymi przejąłem drużynę. Powodem tego jest choroba Edwarda Kozińskiego, który przebywa obecnie w szpitalu. Jestem więc osobą pełniącą obowiązki I trenera.

Nie bałeś się odpowiedzialności przed meczem ze Stalą Mielec?

- Nie boję się odpowiedzialności. Jak przed każdym spotkaniem, występował u mnie stres. Porównując jednak pracę z młodzieżą, odpowiedzialność prowadzenia drużyny ekstraklasy jest dużo większa.

Nastroje po przegranym meczu na pewno były niewesołe.

- Przed meczem bardzo mocno mobilizowaliśmy się. Wszystko wyglądało wtedy dobrze. Cały zespół bardzo mocno pragnął wygrać. Pierwsza połowa była jednak dla nas zimnym prysznicem. Po tak słabym występie, w drużynie zapanowało przygnębienie, a nawet rozgoryczenie.

Czy Stal Mielec zagrała podobnie, jak Nielba na początku ubiegłego sezonu?

- Można to tak porównać. Stal Mielec sposobem gry nie zaskoczyła nas. Przed meczem, w szatni powiedzieliśmy sobie, czego można się po nich spodziewać. Zagrali bowiem podobnie, jak podczas turnieju w Nidzicy.

Dlaczego była taka słaba dyspozycja w Mielcu?

- Nie potrafię znaleźć konkretnej odpowiedzi. Nie można powiedzieć, że zawodnikom się nie chciało lub, że nie walczyli. Osobiście traktuję naszą porażkę jako wypadek przy pracy.

Jak zespół będzie się przygotowywać do kolejnego meczu?

- Nie przewiduję żadnych poważnych zmian w szkoleniu. Do spotkania z Miedzią Legnica przygotowywać się będziemy, jak do każdego innego spotkania. Treningi konsultować będę telefonicznie z Edwardem Kozińskim.

Miedź Legnica prezentuje inni sposób gry, niż Stal Mielec.

- Zawodnicy Miedzi na pewno tyle nie biegają, co mielczanie. Mają jednak inne atuty, których z kolei nie ma Stal Mielec. Nie oznacza to jednak, że możemy w związku z tym cokolwiek odpuścić.

Sądzisz, że zawodnicy wyciągną jakieś wnioski po porażce w Mielcu?

- Ci, który traktują grę w ekstraklasie zawodowo, powinni z takiej porażki wyciągnąć wnioski. Myślę, że u zdecydowanej większości graczy pojawią się jakieś refleksje. Nie możemy doprowadzić, aby po raz drugi przydarzył się nam taki mecz, jak w Mielcu.

Komentarze (0)