Mimo porażki w niedzielnym pojedynku z płocka Wisłą, trener Ryszard Skutnik uważa, że najważniejsze jest zaangażowanie, jakie mielczanie włożyli w to spotkanie i że nie dali się zdominować faworyzowanym rywalom. Szkoleniowiec podkreśla, że skazywany na pożarcie beniaminek pozytywnie zaskoczył wszystkich malkontentów. - Cieszę się, że nie okazaliśmy się chłopcami do bicia, jak niektórzy przewidywali przed meczem - mówi Skutnik.
Do utrzymania w PGNiG Superlidze dobra gra może jednak nie wystarczyć. Przede wszystkim trzeba zdobywać cenne punkty. Trener Skutnik żałuje, że jego podopiecznym nie udało się sprawić w Płocku niespodzianki. Zdaniem szkoleniowca Stali zawodnikiem, który miał ogromny wpływ na końcowy wynik, był Piotr Chrapkowski. - Żal choćby jednego punktu, bo przecież było blisko. Niestety przy stanie 24:23 dla Wisły włączył się mój przed laty podopieczny w reprezentacji młodzieżowej Piotrek Chrapkowski, który swoją skuteczną grą przesądził niejako o końcowym rezultacie - ocenia Skutnik.
Niedosyt z końcowego rezultatu, towarzyszy również zawodnikom beniaminka. - Popełniliśmy za dużo błędów i zemściło się to na nas w końcówce. Widać było, że doświadczenie drużyny z Płocka jednak procentuje - ocenia Grzegorz Sobut, rozgrywający Stali. - Każdy nas krytykuje, że jesteśmy pierwszą drużyną do spadku, ale ja myślę, że jak na razie pokazujemy, że powalczymy o tą ligę - kończy Sobut.