Łukasz Darowski: W następnym pojedynku zagrasz przeciwko swoim kolegom z byłej drużyny. Dodatkowo sztab szkoleniowy składa się również z twoich znajomych z boiska. Bramkarskiego rzemiosła uczyłeś się przecież zarówno od Dariusza Molskiego i Marka Kozielskiego.
Krzysztof Szczęsny: Dokładanie. Tak się złożyło, że grałem tak z jednym jak i z drugim. Przypominam sobie, że grałem jeszcze z trzecim trenerem, Mariuszem Czubakiem. Dzisiaj poza boiskiem jesteśmy kolegami, ale za starych, dobrych czasów zwracałem się do nich per pan. Historia to jedno, natomiast w meczu na pewno nie będzie sentymentów.
Cieszyłeś się z awansu kolegów do Superligi?
- Oczywiście. Cały czas śledziłem ich wyniki i bardzo się cieszę, że zdołali awansować. Super, że jedziemy do Gorzowa i walczymy na najwyższym szczeblu rozgrywkowym. Liczę, że pokażemy się z dobrej strony.
To chyba twój debiut jeśli chodzi o pojedynek z zespołem, którego jesteś wychowankiem. Jakie to uczucie?
- Tak, zagram z Gorzowem pierwszy raz. Czuję się dosyć dziwnie, bo jednak bardzo dobrze wspominam czasy gry w Stilonie i zawsze byłem za Gorzowem. Teraz wychodzi się na boisko i trzeba o tym zapomnieć.
Wracając już do samego meczu. Jest w ich drużynie zawodnik, którego obawiacie się szczególnie?
- Chyba nie można tego tak nazwać. Generalnie nie boimy się nikogo i nie mówię tu wyłącznie o Gorzowie. Oczywiście czujemy respekt przed niektórymi zespołami czy zawodnikami, ale to są tylko ludzie i oni również popełniają błędy. Każdy zespół ma swoim składzie indywidualności i trzeba sobie z tym poradzić. Bez zbędnych nerwów postaramy się zagrać swoje.
Trener Molski był na waszym meczu z Piotrkowem. Myślisz, że gorzowski sztab poświęcił dużo czasu na rozpracowanie Chrobrego?
- Myślę, że na pewno spędzili kilkadziesiąt minut w jakimś gabinecie rozpracowując naszą drużynę. Trener Molski oglądał nas w Głogowie, ale dodatkowo na meczu z Zagłębiem był trener Kaniowski, tak więc nagromadzili o nas trochę materiału do analizy.
Zawodnicy Chrobrego też oglądali przeciwnika?
- Dzisiaj przed treningiem obejrzeliśmy sobie Gorzów. Mniej więcej wiemy czego możemy się spodziewać.
Na co musicie zwrócić szczególną uwagę?
- Z tego co ja zauważyłem to mają mocną defensywę i grają dość dużo z kołem. To jest chyba ich najmocniejsza broń. I oczywiście fakt, że grają u siebie.
Przed meczem z Piotrkowem trener Jednoróg mówił, że ma sposób na przeciwnika. Przykładowo metodą na Tomasza Matulskiego miały być rzuty lobem i to się sprawdziło. Jak jest teraz?
- Jest podobnie, ale nie będę zdradzał szczegółów (śmiech). Z Tomkiem Matulskim mieliśmy nieco łatwiej ponieważ Paweł Piętak znał jego słabsze strony i pomógł w rozpracowaniu tego bramkarza. W ich grze są pewne luki, które postaramy się wykorzystać. Zresztą my również mamy słabsze elementy. Kto pierwszy się w tym połapie ten zgarnie dwa punkty.
Gorzowianie mają nowego bramkarza, przeciwko któremu zawodnicy Chrobrego jeszcze nie grali. Lucien Zwiers zbiera dobre recenzje i może stać się największą przeszkodą Chrobrego.
- Tak naprawdę to w AZS-ie jest trzech bardzo dobrych bramkarzy i każdy z nich może zagrać dobre zawody. Zresztą w Gorzowie zawsze było dobrze jeśli chodzi o szkolenie bramkarzy.
Znajomi i rodzina komu będą kibicować?
- To zależy kto będzie wygrywał (śmiech).
Może najlepszym rozwiązanie będzie remis?
- Chyba tak. Wtedy wszyscy będą usatysfakcjonowani. Ale na poważnie to interesują nas dwa punkty.
Jesteście w nieco lepszej sytuacji niż gospodarze sobotniego spotkania. Macie na koncie cztery punkty, a gospodarze o dwa mniej. Gorzowskie media informują wręcz, że AZS gra z nożem na gardle.
- Niby tak, ale żeby móc spokojnie myśleć o utrzymaniu musimy wygrać zarówno w Gorzowie jak i w następnym pojedynku z Nielbą. Pamiętajmy, że w kolejnych trzech spotkaniach przyjdzie nam grać z drużynami, które pretendują do miejsc medalowych. Fajnie byłoby zbudować sobie taką pozycję w tabeli, aby przystępować do gier z Kielcami, Płockiem i Olsztynem bez zbędnego obciążenia. Wtedy dużo łatwiej o sukces.