Kempys poprowadził Olimpię do zwycięstwa - relacja z meczu MTS Chrzanów - Olimpia Piekary Śl.

Kolejnej porażki w sezonie doznali piłkarze ręczni MTS-u Chrzanów. W rozegranym w sobotę spotkaniu zespół z Małopolski musiał tym razem uznać wyższość Olimpii Piekary Śląskie.

Sławomir Bromboszcz
Sławomir Bromboszcz


Na ławce trenerskiej MTS-u ponownie zasiadł Adam Piekarczyk, który po zakończeniu minionych rozgrywek zrezygnował z funkcji szkoleniowca Cabanów. Słaba gra MTS-u skłoniła trenera do podjęcia kolejnego, arcytrudnego wyzwania i pomocy Rafałowi Bugajskiemu w prowadzeniu zespołu. Dzięki tej zmianie grający trener będzie mógł więcej czasu spędzić na parkiecie, a w tym czasie Adam Piekarczyk będzie koordynował zmiany i analizował grę MTS-u.

Spotkanie rozpoczęło się po myśli chrzanowian, szybki kontratak zakończony celnym rzutem Adama Kruczka otworzył wynik pojedynku. Gospodarze mieli kilka okazji na podwyższenie swojego prowadzenia i odskoczenie GKS-owi na kilka bramek, jednak w dogodnych sytuacjach nie potrafili pokonać strzegącego bramki Olimpii - Damiana Kowalczyka. Wykorzystali to piłkarze ręczni z Piekar Śląskich, których grą w rzadko spotykany na pierwszoligowych parkietach sposób kierował Mariusz Kempys. Oczy dookoła głowy, świetna technika rzutowa i zimna krew na linii siedmiu metrów szybko przełożyły się na wysokie prowadzenie Olimpii. W 16 minucie na tablicy wyników było już 4:10. Chrzanowianie grali niezespołowo, brak pomysłu na rozgrywanie ataku pozycyjnego starali się nadrabiać indywidualnymi wejściami w strefę obroną rywala. To jednak nie wystarczało, bowiem w stuprocentowych sytuacjach miejscowym często brakowało skuteczności. Wciąż daleki od swojej formy jest Paweł Owczarek, również Adamowi Kruczkowi oraz Pawłowi Rokicie przydarzały się fatalne rzuty. Olimpia bezwzględnie wykorzystywała mankamenty w grze gospodarzy, schodząc do szatni przy stanie 18:13.

Chrzanowscy kibice liczyli, iż po przerwie ich pupile wrzucą drugi bieg i dogonią rywala. Nic z tych rzeczy. Piłkarze ręczni z Piekar Śląskich wciąż kontrolowali grę, systematycznie powiększając swoje prowadzenie. W grze MTS-u oprócz pomysłu brakowało chociażby sportowej złości, chrzanowianie bezradnie podawali sobie piłkę nie mogąc przedrzeć się przez szczelną defensywę gości. W dalszym ciągu bolączką MTS-u są rzuty karne, których żaden zawodnik nie potrafi zamienić na bramkę. Nieco ożywienia w szeregi MTS-u w drugiej połowie wniosło pojawienie się na parkiecie Kamila Kirsza i Arkadiusza Łąckiego. Klasą sam dla siebie był natomiast Piotr Rokita, który wielokrotnie wychodził zwycięską ręką sytuacji sam na sam, ratując swój zespół przed katastrofalnym wynikiem. Dziwić może brak indywidualnego krycia Mariusza Kempysa, który w drużynie Olimpii "robi" grę. To wszystko złożyło się na fakt, iż w 57 minucie po trafieniu Tomasza Pakuły Olimpia prowadziła 32:20. W końcówce spotkania trener przyjezdnych, Mariusz Gracka wpuścił na parkiet rezerwowych graczy. Chrzanowianie zdobyli pięć bramek, dzięki czemu spotkanie zakończyło się wynikiem 25:32, który jest na pewno lepszy niż ich gra.

Olimpia odniosła trzecie zwycięstwo w sezonie, potwierdzając tezę, że wysoka porażka w Wolsztynie była jedynie wypadkiem przy pracy. Zespół z Piekar Śląskich jeśli utrzyma obecną formę jest poważnym kandydatem do zakończenia rozgrywek na podium. Przed Adamem Piekarczykiem dużo pracy, by gra MTS-u zaczęła wyglądać przynajmniej tak, jak w ubiegłym sezonie.

MTS Chrzanów - Olimpia Piekary Śl. 25:32 (13:18)

MTS: Pi. Rokita, Weihonig - Zubik 6, Pa. Rokita 5, Kruczek 3, Łącki 3, Bugajski 2, Kirsz 2, Owczarek 2, Uraz 1, Zajdel 1, Klimek, Pytlik.
Kary: 14 min.
Karne: 0/3.

Olimpia: Kowalczyk, Szenkel, Wiertelorz - Kempys 11/5, Rosół 6, Biernacki 5, Smolin 3, Chojniak 2, Pakuła 2, Ogórek 1, Piec 1, Tatz 1, Więckowski, Zaborowski.

Kary: 12 min.
Karne: 5/5.

Kary: MTS - 14 min. (Klimek, Kruczek i Pytlik po 4 min. Zubik po 2 min.); Olimpia - 12 min. (Chojniak, Pakuła, Piec, Rosół, Smolin i Tatz po 2 min.).

Przebieg meczu:
I połowa: 1:0, 1:1, 1:2, 2:2, 2:3, 2:4, 2:5, 3:5, 3:6, 4:6, 4:7, 4:8, 4:9, 4:10, 5:10, 5:11, 5:12, 6:12, 6:13, 7:13, 7:14, 8:14, 9:14, 10:14, 10:15, 11:15, 11:16, 11:17, 12:17, 13:17, 13:18.
II połowa: 14:18, 14:19, 14:20, 15:20, 15:21, 16:21, 16:22, 17:22, 17:23, 17:24, 17:25, 18:25, 18:26, 18:27, 18:28, 19:29, 19:30, 20:30, 20:31, 20:32, 21:32, 22:32, 23:32, 24:32, 25:32.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×