Wojciech Zydroń: Punkty potrzebne jak woda na pustyni

Po wygranej z Warmią w Puławach powiało optymizmem. Podopieczni Bogdana Kowalczyka - szczególnie po przerwie - zagrali naprawdę dobrze i dzięki zwycięstwu opuścili ostatnie miejsce w ligowej tabeli.

W pierwszej połowie sobotniej konfrontacji z Warmią puławianie napsuli jednak swoim kibicom sporo krwi. - Gra nie była nawet przyzwoita, skoro przegrywaliśmy pięcioma bramkami. To zdecydowanie za dużo - nie kryje w rozmowie ze SportoweFakty.pl skrzydłowy Azotów, Wojciech Zydroń. - Słabo prezentowaliśmy się w obronie. W przerwie porozmawialiśmy, trener dał nam kilka wskazówek i chyba wyszło - relacjonuje jeden z najskuteczniejszych zawodników PGNiG Superligi.

- Po przerwie agresywnie zaatakowaliśmy rywali w defensywie, byli zmuszeni grać wyżej - ciągnie Zydroń. - W pewnym momencie było już widać, że zeszło z nich powietrze, że nie dadzą rady i mecz mamy wygrany - mówi skrzydłowy Azotów. Puławianie zwyciężyli 34:28, a były gracz Vive Kielce rzucił jedenaście bramek. Zydroń pomylił się tylko raz (piłka poszybowała obok słupka), a w ostatniej akcji meczu - choć Wojciecha Boneckiego pokonał - nie zdołał zmieścić się w limicie czasu.

Puławianie przełamali tym samym passę trzech kolejnych porażek i odbili się od ligowego dna. - Długo świeciła nad nami ta czerwona latarnia. Teraz jest troszeczkę inaczej, zrobiło się bardziej optymistycznie - nie kryje. - Miejmy nadzieję, że będziemy dalej kontynuować taką grę. Zaczynamy iść w górę tabeli, punktów potrzeba nam jak wody na pustyni. W następnej kolejce gramy ze Stalą i na tym trzeba się skupić. Zwycięstwo jest nam bardzo, bardzo potrzebne.

Komentarze (0)