Sędziowski kabaret! - relacja z meczu Stal Mielec - Azoty Puławy

Szczypiorniści rewelacyjnego beniaminka PGNiG SuperLigi Stali Mielec mogą pluć sobie w brody. Wygrana z Azotami Puławy była na wyciągnięcie ręki, jednak w kluczowych momentach to goście wykazali się stoickim spokojem. Na ustach wszystkich są jednak nie wydarzenia czysto sportowe, a to, co zaprezentowała dwójka sędziowska prowadząca ten pojedynek.

Tomasz Czarnota
Tomasz Czarnota

Ciężko znaleźć słowa, które odpowiednio opisałyby postawę arbitrów sobotniego spotkania Stali Mielec z Azotami Puławy. Panowie Andrzej Kierczak i Grzegorz Wojtyczka za odegranie pierwszoplanowych ról w tym meczu ubiegać się powinni nie o Oscary, ale co najwyżej o Złote Maliny.

Gdyby wzorem świata filmu przyznawano właśnie takie nagrody za najgorszą pracę sędziów w piłce ręcznej, arbitrzy starcia beniaminka PGNiG SuperLigi z Azotami byliby murowanymi faworytami do sięgnięcia po ten "zaszczytny" tytuł. To, co wyprawiali wołało bowiem o pomstę do nieba! Pięćdziesiąt minut kar, sześć czerwonych kartek, nieprawdopodobny chaos i zdenerwowanie zawodników obydwu drużyn - oto dorobek "sprawiedliwych" z jednego spotkania. Wszystkimi tymi statystykami spokojnie można by obdzielić przynajmniej kilka innych pojedynków. Panowie Kierczak i Wojtyczka odsunęli jednak prawdziwy sport na boczny tor. - Czegoś podobnego w życiu nie widzieliśmy - mówili zgodnie szczypiorniści Stali i Azotów oraz wszyscy zgromadzeni w mieleckiej hali. Co ciekawe, do Mielca nie dojechał delegat z ramienia ZPRP - a miałby sporo materiału do przemyśleń...

Pierwsza minuta przyniosła szybkie trzy trafienia (2-1). Z każdą upływającą sekundą na boisku robiło się jednak coraz więcej bałaganu z obu stron - głównie przy wyprowadzaniu piłki. W 10 minucie swoje show rozpoczęli sędziowie. Najpierw w podwójnym osłabieniu radzić musieli sobie przyjezdni, a chwilę później w podobnej sytuacji znaleźli się podopieczni Ryszard Skutnika. Poważne problemy ze skutecznością w pierwszej odsłonie towarzyszyły liderowi klasyfikacji strzelców ligi Wojciechowi Zydroniowi, który dwukrotnie przestrzelił rzuty karne. Na pochwały zasługuje za to bramkarz Azotów Maciej Stęczniewski. Ponad dwumetrowy zawodnik wyciągnął kilka trudnych piłek, co nie pozwoliło gospodarzom odskoczyć na wysokie prowadzenie.

W 26 minucie sędziowie pokazali pierwszy czerwony kartonik. Za faul na robiącym sporo zamieszania w obronie gości Adamie Babiczu z boiska wyleciał Mateusz Kus. Dosłownie chwilę później siły się wyrównały, gdyż swoją trzecią dwuminutową karę dostał leworęczny rozgrywający Stali Marek Szpera. Emocje na szczęście zelżały, bowiem szczypiorniści zaraz udali się na przerwę przy prowadzeniu mielczan 16-13.

Od mocnego uderzenia drugą odsłonę rozpoczęli gracze Bogdana Kowalczyka błyskawicznie doprowadzając do remisu. Dwie odpowiedzi Stali w wykonaniu najlepszych w tym meczu mielczan Grzegorza Sobuta i Łukasza Janysta uspokoiły nieco kibiców, jednak prawdziwa "burza" dopiero nadchodziła do hali przy ulicy Solskiego. Dość długo toczyła się walka na zasadzie bramka za bramkę. Na nieszczęście beniaminka przebudził się Wojciech Zydroń, który regularnie znajdował drogę piłki do siatki Krzysztofa Lipki i Adama Wolańskiego. Swoje trzy grosze dorzucili Michał Szyba i Dymitro Zinchuk więc wynik oscylował cały czas wokół remisu.

Na ostatnie dziesięć minut świetnie spisującego się między słupkami Azotów Stęczniewskiego zastąpił reprezentant Polski Piotr Wyszomirski. Trener Kowalczyk lepiej z decyzją trafić nie mógł. Młody bramkarz okazał się bowiem bohaterem końcówki, chociaż w ostatnich pięciu minutach z boiska wyleciało po kolei aż czterech puławian. Przy rezultacie 32-32 swoją szansę na objęcie prowadzenia zaprzepaścili gospodarze gubiąc piłkę. Azoty nie popełniły tak karygodnego błędu i swoje dwie okazje za sprawą Zydronia wykorzystały. Nadzieje w serca mielczan wlał jeszcze Paweł Albin doprowadzając do wyniku 33-34. W ostatniej akcji meczu piłkę we własnej strefie obronnej przejęła Stal, jednak rzut rozpaczy Adama Babicza z niemal połowy boiska Wyszomirski sparował na słupek dając tym samym pierwsze zwycięstwo Azotom na wyjeździe w obecnym sezonie.

Po całym spotkaniu pozostaje jednak niewiarygodny niesmak ze względu na beznadziejną pracę dwójki arbitrów, którzy na samo dno doprowadzili nadszarpany już i tak wizerunek sędziów.

Stal Mielec - Azoty Puławy 33-34 (16-13)

Stal: Wolański, Lipka – Wilk 1, Albin 2, Janyst 9, Sobut 7, Szpera 2, Babicz 2, Kubisztal 2, Gawęcki 4, Basiak 1, Chodara 3.
Trener: Ryszard Skutnik
Kary: 18 min.
Czerwona kartka: Marek Szpera (gradacja)

Azoty: Stęczniewski, Wyszomirski – Gowin 2, Płaczkowski 3, Lasoń, Zinchuk 7, Kus 1, Witkowski, Semenov, Szyba 8, Sieczka 1, Zydroń 12.
Trener: Bogdan Kowalczyk
Kary: 32 min.
Czerwone kartki: Zinchuk, Szyba (obaj z gradacji), Sieczka (faul taktyczny), Kus, Gowin (obaj za faul)

Przebieg: 1:0, 1:1, 2:1, 2:2, 3:2, 4:2, 5:2, 5:3, 5:4, 6:4, 6:5, 6:6, 6:7, 6:8, 7:8, 8:8, 8:9, 9:9, 10:9, 11:9, 11:10, 12:10, 12:11, 13:11, 14:11, 14:12, 15:12, 16:12, 16:13, 16:14, 16:15, 16:16, 17:16, 18:16, 18:17, 18:18, 19:18, 20:18, 20:19, 20:20, 20:21, 21:21, 21:22, 21:23, 22:23, 23:23, 23:24, 24:24, 24:25, 24:26, 24:27, 25:27, 25:28, 26:28, 27:28, 27:29, 28:29, 28:30, 28:31, 29:31, 29:32, 30:32, 31:32, 32:32, 32:33, 32:34, 33:34

Sędziowali: Andrzej Kierczak (Kraków) i Grzegorz Wojtyczka (Chorzów).

Widzów: 1700 (w tym 30 z Puław)

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×