- W przerwie zwracałem na to uwagę zawodnikom - przyznaje w rozmowie ze SportoweFakty.pl Smolarczyk. - Chcemy za bardzo, za szybko. Zamiast konsekwentnie łatać dziury w obronie, wyprowadzać kontry, ustawiać atak pozycyjny, próbujemy wykorzystać każdą nadarzającą się okazję - relacjonuje szkoleniowiec AWF-u. Jego zawodnicy raz po raz oddawali rzuty z nieprzygotowanych pozycji, zagrywali niedokładnie, za szybko chcieli dostać się na koło, co owocowało kolejnymi stratami.
- Czasem tak jest, raz wchodzi, raz nie - tłumaczy Adam Królak. - Z boku może to różnie wyglądać, my jednak staramy się zagrać jak najlepiej - przyznaje. Na kwadrans przed końcem gospodarze przegrywali już siedmioma bramkami, później jednak ułożyli grę i szybko doszli rywali na 30:32. W końcówce głowy zagotowały się ponownie. - To jest nasz największy mankament - martwi się Smolarczyk. - Dopóki gramy konsekwentnie, z wyczuciem, nic nas nie zaskakuje. Kontrolujemy przebieg meczu.
Takie momenty tej jesieni stołecznym szczypiornistom zdarzają się jednak niezwykle rzadko. - Za bardzo chcemy gonić, robimy głupie błędy i tracimy bramki - tłumaczy trener AWF-u. W ciągu ostatnich ośmiu minut sobotniego spotkania jego podopieczni do bramki trafili tylko dwukrotnie, kompletnie stracili koncepcję na omijanie dobrze broniącego Pawła Matkowskiego. Nie wykorzystali dwóch kontr, rzut karny zmarnował Królak. Szczecinianie wypunktowali ich bezlitośnie, a mecz zakończył się wynikiem 32:39.