Ewa Wilczek: Chcemy grać dla tego klubu i miasta

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Ważą się losy jednego z najbardziej utytułowanych klubów żeńskiego szczypiorniaka. Z powodu poważnych kłopotów finansowych zespołowi SPR-u Lublin grozi upadek. Kołowa mistrzyń kraju Ewa Wilczek ma nadzieję, że przy pomocy miasta klub nie zniknie ze sportowej mapy Polski.

Mimo, że SPR Lublin stoi na krawędzi upadku, szczypiornistki zawiesiły treningi, to jednak cały czas indywidualnie pracują nad formą. -Jesteśmy zawodowcami i nie możemy w ogóle się nie ruszać. Trenerzy rozpisali nam ćwiczenia i trenujemy indywidualnie. Nie możemy później wyjść na mecz i złapać kontuzję, albo zagrać na stojąco - mówi dla Kuriera Lubelskiego Ewa Wilczek.

W czwartek na najbliżej sesji Rady Miasta prawdopodobnie rozstrzygną się dalsze losy wielokrotnego mistrza Polski. Kołowa SPR Lublin ma nadzieję, że klub wyjdzie na prostą, a cała sytuacja ostatecznie znajdzie pozytywne rozwiązanie. - Czwartek będzie dla nas decydującym dniem i cały czas mam nadzieję, że miasto wykupi akcje spółki. Dla klubu jest to szansa na przeżycie i uwiarygodnienie swojej pozycji w negocjacjach z następnymi sponsorami - ocenia zawodniczka.

Wilczek przyznaje, że zarówno ona jak i koleżanki z drużyny nie wyobrażają sobie gry w barwach innego klubu. - Chcemy grać dla tego klubu i miasta - kończy.

Więcej w Kurierze Lubelskim.

Źródło artykułu:
Komentarze (0)