Artur Witkowski: Do końca ważyły się losy wyniku

Po słabym początku sezonu zawodnicy Azotów w końcu zaczęli wygrywać. O zwycięstwie w meczu z Miedzią Legnica zadecydowała dobra dyspozycja rozgrywającego Puław, Artura Witkowskiego.

Marcin Procki
Marcin Procki

Doświadczony rozgrywający popisał się znakomitą postawą w końcówce meczu. Kiedy w 38 minucie kontuzje odniósł Wojciech Zydroń, najskuteczniejszy zawodnik Azotów i lider klasyfikacji strzelców, na jego pozycji pojawił się Maciej Sieczkowski. Długo jednak nie przebywał na parkiecie, bo po niewykorzystanej pewnej sytuacji i dwóch dwuminutowych karach trener Azotów, Bogdan Kowalczyk postanowił go zastąpić Arturem Witkowskim. Jak później się okazało było to bardzo dobre posunięcie. To właśnie Witkowski potrafił najlepiej zachować zimną krew w końcówce i kończąc kolejne akcje Azotów bramkami pozwolił odskoczyć na trzy oczka.

- Wytrzymujemy nerwy, presję i wygrywamy końcówki. Cały zespół walczył do końca. Mocna gra w obronie, Stenia (Maciej Stęczniewski przyp. red.) obronił nam dużo piłek, poszły z tego kontry i trzeba było z tego skończyć.

35-letni zawodnik w tym sezonie prezentuje dobrą wyrównaną formę, co znajduje uznanie u trenera Kowalczyka. W tej chwili Azoty mają przed sobą bardzo trudny okres, w którym czeka ich wiele pojedynków.

- Teraz jest taka sytuacja, że przez dwa tygodnie będziemy grać w środy i soboty. Mam nadzieję, że wytrzymamy i kontuzje nas nie dopadną.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×