Piotr Werda: W jakich okolicznościach powstał twój uraz?
Łukasz Gierak: Kontuzji nabawiłem się podczas jednego z treningów przygotowujących do naszego drugiego meczu ligowego z Miedzią Legnica. Zderzyłem się wtedy z kolegą z zespołu - Bartoszem Świeradem. Podczas kontaktu mój nadgarstek nagle wygiął się cały do tyłu. Ręka nie wytrzymała... Pękła mi środkowa kość śródręczna lewej ręki.
Jak przebiegała rehabilitacja?
- Przez pięć tygodni miałem założony gips. Potem przyszedł czas na rehabilitację, która na szczęście nie trwała długo. Szybko powróciłem do gry. Najgorsze były jednak początki treningów. Odczuwałem bardzo duży ból. Teraz z ręką jest już wszystko w porządku.
Co czułeś, gdy drużyna przegrywała, a ty będąc kontuzjowanym, nie mogłeś pomóc?
- Koledzy walczyli i starali się. Ja natomiast tylko siedziałem na trybunach i w żaden sposób nie mogłem im pomóc. Czułem więc złość i rozgoryczenie.
Co przyczyniło się do tak słabej pierwszej rundy w wykonaniu Nielby?
- Na nasze porażki wpływ miało kilka czynników. Przed inauguracją ligi zachorował nam trener. Na domiar złego niespodziewanie pojawiły się kontuzje. Aby zdobyć kilka punktów więcej, zabrakło nam też po prostu szczęścia.
Czy czułeś się zagrożony pojawieniem się na twojej pozycji Andrzeja Wasilka?
- Każdy zawodnik, który przychodzi do zespołu, wnosi coś nowego. Wszyscy w drużynie rywalizują ze sobą o możliwość gry w pierwszym składzie. Wiedziałem, że do zespołu przychodzi nowy zawodnik i trzeba będzie po wyleczeniu kontuzji jeszcze bardziej walczyć o swoją pozycję. Taka konkurencja jest jednak dobra dla całego zespołu.
Nastroje w drużynie podczas twojej nieobecności były na pewno niezbyt dobre. Drużyna jednak nie "padła" psychicznie.
- W sporcie, jest jak w życiu. Ma się dobre okresy, a potem może nas złapać jakiś dołek psychiczny. Choć przegraliśmy dwa ostanie mecze ligowe, to jednak nasza forma idzie cały czas w górę. Gramy już na przyzwoitym poziomie. Będzie coraz lepiej!
Co spowodowało, że od razu po zaleczeniu kontuzji, zagrałeś w trzech ostatnich meczach i to na tak wysokim poziomie?
- Miałem dłuższą przerwę. Spowodowała u mnie ogromny głód gry. Chciałem też bardzo mocno pokazać się. Było u mnie wiele sportowej złości spowodowanej brakiem gry. Pragnąłem z całego serca pomóc też chłopakom.
Czy masz już optymalną formę?
- Myślę, że moja forma jeszcze nie jest na najwyższym poziomie. W każdym z nas - zawodników drzemią duże możliwości. Jeżeli będziemy trenować tak mocno jak teraz, to nasza dyspozycja musi być coraz lepsza.
Czy Nielba utrzyma się w ekstraklasie?
- Jeżeli bym tak nie uważał, czyli nie wierzył w swoje siły, to nie grałbym w piłkę ręczną! Mamy młody, ambitny zespół z dużymi umiejętnościami. Sądzę, że pod koniec sezonu będziemy się cieszyć z utrzymania.
Z jakimi nastrojami podchodziliście do meczu z Vive?
- Do Kielc jechaliśmy w dobrych nastrojach. Wiedzieliśmy bowiem, że nasze ostatnie mecze pokazały, iż forma wyraźnie idzie w górę. Na pewno nie baliśmy się rywala. Nie myśleliśmy też o tym, co będzie nas czekać na miejscu. Chcieliśmy po prostu zagrać jak najlepiej. Udało nam się to osiągnąć. Pokazaliśmy, że potrafimy walczyć. Dopóki mieliśmy siły, graliśmy jak równy z równym z mistrzem Polski. O zwycięstwie Vive zaważyło jednak większe doświadczenie.
Jak wam się udało stawiać opór kielczanom prawie przez całe spotkanie?
- Podeszliśmy do tego spotkania bardzo mocno zmotywowani. Chcieliśmy pokazać się w Kielcach, z jak najlepszej strony. Dzięki świetnej postawie w bramce Marka Kubiszewskiego, mogliśmy przez długi czas utrzymywać kontakt z Vive.
Czego byś sobie oraz drużynie życzył?
- Sobie oraz każdemu z zawodników życzyłbym przede wszystkim zdrowia. Jest ono najważniejsze. Drużynie natomiast dobrej gry i utrzymania się w ekstraklasie.