W ubiegłą sobotę zabrzanie rozegrali mecz z ASPR-em Zawadzkie. Po raz pierwszy w bieżącym sezonie, w rozgrywkach ligowych, wygrali mecz różnicą niewielką, bo tylko dwoma bramkami. - Nie widzę żadnych powodów do obaw. Mecz był ciągle pod naszą kontrolą. Już sam wynik 31:24 w końcówce to pokazuje. To, że doszli nas na dwie bramki to tylko nasza chwila słabości. W żadnym momencie ani nasze prowadzenie, ani tym bardziej zwycięstwo nie było zagrożone - mówi rozgrywający NMC Powen, Arkadiusz Kowalski.
Mecz z ASPR-em został już gruntownie zanalizowany. Wnioski dotyczące końcówki zostały wyciągnięte. - Zabrakło nam chyba koncentracji. Często kiedy prowadzi się znaczną ilością bramek następuje w końcówce jakieś rozprężenie. I tak to też wyglądało w meczu z ASPR-em Zawadzkie - wyjaśnia "Chudy".
Teraz podopiecznych Krzysztofa Przybylskiego czeka pojedynek z plasującym się niezmiennie w dolnej strefie tabeli MTS-em Chrzanów. Szczypiornistom z Chrzanowa do tej pory udało się zwyciężyć tylko raz. Na własnym parkiecie pokonali Grunwald Ruda Śląska 30:24. W pozostałych ośmiu kolejkach przegrywali i to przeważnie dość znacznie. Choć i tu były wyjątki jak chociażby stosunkowo udany pojedynek z ASPR-em Zawadzkie, w którym MTS był bliski zdobycia przynajmniej jednego oczka.
Dorobek punktowy, a co za tym idzie miejsce w tabeli MTS-u Chrzanów nie jest imponujący. Czy chrzanowianie są w stanie zagrozić NMC Powen? - Do każdego przeciwnika podchodzimy tak samo, czyli zmobilizowani na 100 procent. Zawsze gramy o wygraną. Jeśli zagramy tak jak mamy zagrać to nasze zwycięstwo nie powinno podlegać dyskusji - stwierdza rozgrywający.
A sama strategia na sobotni mecz jest bardzo prosta… - Wychodzimy na parkiet, robimy swoje i wracamy z dwoma punktami. A po powrocie trenujemy dalej i przygotowujemy się na spotkanie z Politechniką Radomską - uśmiecha się Kowalski.