Marcin Smolarczyk: Zabrakło cech wolicjonalnych

W niedzielne popołudnie w Ciechanowie, miejscowy Jurand podejmował AZS AWF Warszawa. Przyjezdnym zabrakło argumentów, by nawiązać walkę z wiceliderem tabeli. Po zakończeniu meczu rozmawialiśmy z trenerem warszawiaków, Marcinem Smolarczykiem.

- Zagraliśmy na pewno jedno ze słabszych spotkań w pierwszej rundzie - przyznał na gorąco po meczu Marcin Smolarczyk, trener AZS AWF Warszawa.

Szkoleniowiec warszawskiego zespołu przyczyn porażki upatrywał w braku podstawowych zawodników. - Na miejscu okazało się, że problemy zdrowotne, jakie mieli Adam Królak, Krzysiu Tylutki i Łukasz Wolski wyłączyły ich w zasadzie z gry. To taka trójka, która jest trzonem naszego zespołu. Królak już na rozgrzewce naciągnął mięśnie, okazało się, że nie może wystąpić. Tylutki od jakiegoś czasu leczy bark i staramy się ten jego bark jak najmniej obciążać, bo to na pewno kosztuje go wiele zdrowia. Natomiast Łukasz Wolski po zapaleniu płuc przyjechał tutaj i grał tyle ile mógł. Młodzi zawodnicy, którzy weszli na plac widać, że są nieograni, potrzebują siły fizycznej i ogrania. Na pewno dla nich to jest dobra szkoła, natomiast znam ich umiejętności, widzę ich codziennie na treningach i wiem, że to może, powinno lepiej wyglądać.

- Myślę, że zabrakło cech wolicjonalnych, ale nie ma co ukrywać, mamy zupełnie inne cele w lidze jak Jurand Ciechanów. Na pewno nieprzyjemna jest różnica bramkowa, którą przegraliśmy - dodał.

Gospodarze tego dnia nie pozostawili złudzeń przyjezdnym, już od pierwszych minut dyktując warunki gry. - Mecz był już rozstrzygnięty w pierwszych minutach. Wynikało to z braku ludzi, którzy powinni ciągnąć grę, powinni być trzonem zespołu, na nich powinno opierać się wszystkie rozwiązania zarówno w ataku jak i w obronie. Dzisiaj niestety z powodów zdrowotnych zaniemogli. Myślę, że tego wynikiem jest tak wysoka przegrana.

Po 10. kolejkach drużyna z Warszawy zajmuje ósme miejsce w ligowej tabeli, z dorobkiem siedmiu punktów. Zapytaliśmy trenera Smolarczyka, czy uzyskany wynik go satysfakcjonuje, czy też można było ugrać kilka punktów więcej. - Na pewno można było zrobić punkty w Bydgoszczy. Tam się dzieją jakieś dziwne rzeczy na tej hali, przegrywają tam zespoły, które prezentują na pewno wyższy poziom niż drużyna z Bydgoszczy. Na pewno można było wywieźć jeden punkt więcej z Płocka, pomimo że jesteśmy jedyną drużyną, która urwała punkt Wiśle II Płock. Tam mieliśmy mecz w zasadzie wygrany. Końcówka, troszeczkę zamieszania, dziwne gwizdki sędziowskie. Ale to już historia. Generalnie trzy punkty więcej moglibyśmy mieć w tej pierwszej rundzie. Jeszcze nas czeka ostatni mecz z Zieloną Górą. Bardzo ważny dla nas, jeżeli nie najważniejszy w tym układzie i potem walczymy w drugiej rundzie - zakończył opiekun szczypiornistów ze stolicy.

Źródło artykułu: