Bielecki i Sigurdsson prowadzą Lwy do zwycięstwa - relacja z meczu Rhein-Neckar Löwen - VfL Gumemrsbach

Maciej Wojs 12 Grudnia 2010, 22:15

Niedzielne spotkanie w SAP Arena w Mannheim było bez wątpienia najbardziej interesującym wśród wszystkich meczów 15. kolejki niemieckiej Bundesligi. I jak przystało na hit tygodnia, w pojedynku nie zabrakło nieprzewidywanych zwrotów akcji, doskonałych parad bramkarskich i przede wszystkim dużej dawki emocji do ostatnich sekund.

Wynik meczu otworzył skrzydłowy ekipy Rhein-Neckar Uwe Gensheimer, który mimo, iż pomylił się wykonując rzut karny, to szybko naprawił swój błąd skuteczną dobitką. Od początku pojedynku podopieczni islandzkiego trenera Gudmundura Gudmundssona mieli zdecydowaną przewagę na boisku. Znakomicie w bramce spisywał się Sławomir Szmal (17 skutecznych interwencji w całym meczu), czego nie można było powiedzieć o jego vis-a-vis Goranie Stojanoviciu. W 5. minucie Lwy prowadziły 3:1, a pięć minut później było już 6:2. Zdenerwowany szkoleniowiec ekipy z Gummersbach Sead Hasanefendić zmuszony był wziąć czas i ustawić grę swoich zawodników na nowo. Wprowadzone przez niego zmiany dość niespodziewanie przyniosły szybki efekt, bo w 18. minucie goście przegrywali już tylko jedną bramką (9:8). Do końca pierwszej połowy obie drużyny prowadziły wyrównaną walkę, kładąc nacisk głównie na twardą grę w obronie. Do przerwy gospodarze prowadzili 17:16.

Drugą część meczu znakomicie rozpoczęli goście, którzy dzięki kilku skutecznym interwencjom golkipera Vjenceslava Somicia odskoczyli w 37 minucie na trzy bramki przewagi (18:21). Trafienie Jorga Lützelberger w 39. minucie zwiększyło prowadzenie Gummersbach do czterech goli (20:24). Sygnał do odrabiania strat dał gospodarzom powracający po kontuzji Gudjon Valur Sigurdsson, który dwukrotnie pokonując bramkarza przeciwników, zmniejszył straty do dwóch bramek (22:24). Lwy niesione żywiołowym dopingiem blisko ośmiotysięcznej publiczności doprowadziły do wyrównania w 49. minucie za sprawą doświadczonego Olafura Stefanssona (27:27). Radość w SAP Arena nie trwała jednak długo, bo na pięć minut przed końcem spotkania na dwubramkowe prowadzenie (31:33) wyszli zawodnicy Gumemrsbach. Co więcej, na ławkę kar powędrował podstawowy obrońca Lwów Borge Lund i gracze Rhein-Neckar zmuszeni byli grać w osłabieniu. Wtedy jednak o swoim atomowym rzucie przypomniał Karol Bielecki, który dwoma trafieniami z ponad jedenastu metrów doprowadził do remisu 33:33. Gospodarze poszli za ciosem i bramka Roberta Gunnarssona wysunęła ich na prowadzenie 35:34 na minutę przed końcem spotkania. Wynik na trzy sekundy przed końcową syreną ustalił Sigurdsson kończąc szybki kontratak.

Zwycięstwo pozwoliło ekipie Lwów powrócić na czwarte miejsce w tabeli niemieckiej Bundesligi. Gummersbach utrzymało siódmą pozycję.

Rhein-Neckar Löwen - VfL Gummersbach 36:34 (17:16)

RNL: Szmal, Fritz - Bielecki 8, Gensheimer 6 (1/2), Sigurdsson 5, Gunnarsson 4, Stefansson 4, Myrhol 3, Groetzki 2, Schmid 2, Lund 1, Roggisch 1, Tkaczyk.

Gummersbach: Stojanović, Somic - Zrnić 8 (2/2), Lützelberger 7, Pfahl 6, Vucković 5, Schindler 3, Valcić 2, Wiencek 2, Krantz 1, Antić, Putics.

Kary: 4 min (Lund 2x) - 6 min (Pfahl, Schindler, Vucković).

Widzów: 7 936.