Mistrzowie Polski w ostatnim meczu w starym roku we własnej hali, zafundowali swoim kibicom grad bramek. Rzucali nie tylko oni, ale i rywale. 34 stracone bramki z beniaminkiem chluby liderowi PGNiG Superligi nie przynosi. - Nie pamiętam kiedy w naszej ekstraklasie straciliśmy 34 bramki. Wiedzieliśmy co jest silną stroną mielczan, że będą szybko zaczynać akcje ze środka. W pierwszej połowie utrudniliśmy im to bardzo i udało się odskoczyć na 10 bramek przewagi. W drugich trzydziestu minutach nie wiedzieć czemu, pojawił się u nas problem z koncentracją, przydarzyło się sporo błędów w obronie i mimo że nadrabialiśmy to atakiem, tak być nie powinno - mówi skrzydłowy kieleckiego zespołu, Rafał Gliński.
Jego drużyna zdobyła 45 bramki, a to największa zdobycz mistrzów Polski w obecnym sezonie. - Jednak przestrzeliliśmy kilka rzutów, których przestrzelić nie powinniśmy, a wtedy była nawet szansa, żeby zrobić "pięćdziesiątkę". Najważniejsze jednak, że wygraliśmy. Teraz jedziemy do Legnicy i jak zawsze gramy o kolejne punkty - dodaje popularny "Glina".