Maciej Ścigaj (SPR Chrobry Głogów): Fatalna pierwsza połowa w naszym wykonaniu, co zaważyło na końcowym wyniku. W pewnym momencie przegrywaliśmy 9 bramkami. To jest nie do pomyślenia, żeby tak szybko przeciwnik nam uciekł. Mimo wszystko była szansa żeby wygrać. Drugą połowę zagraliśmy niemal koncertowo. Niemal, bo jednak przez własne błędy nie zdobyliśmy nawet punktu. Szkoda 100 procentowych sytuacji. Znowu nie wykorzystaliśmy 3 karnych, kilku kontr. Czasami za szybko chcieliśmy dojść przeciwnika. Zmieniliśmy system obrony na 5/1. To przyniosło super efekt. Zaczęliśmy grać z kołem. Zawodnicy Zagłębia podwyższali do rozgrywających, dzięki czemu było nieco więcej miejsca dla kołowego. Dwa punkty pojechały do Lubina. Szkoda. Trzeba będzie to gdzieś odrobić.
Adrian Marciniak (SPR Chrobry Głogów): Sami sobie jesteśmy winni. Zgotowaliśmy sobie taką stratę. Gdybyśmy pierwszą połowę zagrali choćby w 50 procentach tak ambitnie jak drugą to wynik byłby zdecydowanie bardziej korzystny. Zagłębie nie pokazało nic ciekawego, ale należy podkreślić, że byli bardzo skuteczni. Wykorzystywali nasze błędy. Zresztą chyba sami byli zaskoczeni, bo czasami podawaliśmy im piłkę prosto w ręce. Nie wiem czy zjadła nas trema, czy myślami byliśmy na świętach. Szkoda dwóch punktów, bo to Zagłębie grało z nożem na gardle, a my powinniśmy inaczej rozegrać to spotkanie. Powinniśmy bardziej przycisnąć i jeszcze bardziej ich zdołować. Tak się nie stało. Oddaliśmy inicjatywę. Powiedzmy sobie, że to klasowy przeciwnik, chociaż rozczarowuje w tym sezonie. Jednak Zagłębie to drużyna z kadrowiczami, niemniej jednak wina leży po naszej stronie. Marnowaliśmy setki na potęgę, podobnie karne. Nie potrafiliśmy nawet wykorzystać przewagi trzech zawodników. To mówi samo za siebie i boli. Chcieliśmy zrobić sobie prezent przed świętami, a tak się niestety nie stało. Do kibiców, którym nie chce się kibicować i którzy przychodzą się tylko wyżyć mam apel, aby pozostali w domach. Tym, którzy całym sercem nam kibicują chciałbym serdecznie podziękować. Ich doping był słyszalny zwłaszcza w trudnych dla nas momentach. A tych którzy nie lubią handballa i nie znają się na sporcie, tylko operują różną nomenklaturą łacińską proszę o pozostanie w domu.
Jerzy Szafraniec (trener Zagłębia Lubin): Na pewno pierwsza połowa w naszym wykonaniu była dość imponująca jeśli chodzi i o zdobycze bramkowe i realizację zamierzeń obronnych. Gdybyśmy jeszcze z tych 11 błędów popełnili o 30 procent mniej to wynik byłby jeszcze wyższy. Martwi mnie tylko i jestem zły, co zresztą powiedziałem zespołowi, że nie można pozwolić sobie przy takiej przewadze na takie fajerwerki. Doprowadziło to do stanu jednej bramki przewagi. Chrobry uwierzył, że jeszcze może powalczyć, coś ugrać. Generalnie w przekroju całego spotkania chłopcy zasłużyli na wyróżnienie za ambicję, za wolę walki, za serce. To był ostatni mecz, za dwa dni święta. Trener Chrobrego chciał trzepać dywany, a my przyjechaliśmy wygrać mecz. I tak też się stało.
Radosław Fabiszewski (Zagłębie Lubin): Kontrolowaliśmy spotkanie w pierwszej połowie. Prowadziliśmy prawie 10 bramkami i na własne życzenie roztrwoniliśmy niemal całą przewagę. W szatni rozmawialiśmy, aby na początku drugiej części nie dać sobie rzucić dwóch, trzech bramek, bo mogą się pojawić nerwy. Na własne życzenie zgotowaliśmy sobie horror. Nasza niemoc na pewno nie była efektem zmęczenia. Na szczęście Chrobry ani razu nie doprowadził do remisu, a nam zawsze udawało się odskoczyć na dwie, trzy bramki. Wytrzymaliśmy tempo do końca spotkania, jednak to co się zdarzyło na początku nie powinno mieć miejsca.