Rywal na mistrzostwach świata psychicznie rozbity - relacja z meczu Polska - Słowacja

Reprezentacja Polski pewnie pokonała Słowację w meczu międzynarodowego turnieju noworocznego w Gdyni. Podopieczni Bogdana Wenty wygrali 32:24, a najskuteczniejszy w polskiej ekipie był zdobywca ośmiu bramek - Bartłomiej Tomczak.

Michał Gałęzewski
Michał Gałęzewski

Od początku spotkania żadna z reprezentacji nie chciała pozwolić rywalom na objęcie inicjatywy na boisku. Jako pierwszy bramkarza rywali, Richarda Stochla pokonał Bartosz Jurecki. W piątej minucie kibice zgromadzeni w gdyńskiej hali w liczbie czterech tysięcy wprost zamarli, kiedy na boisko upadł Bartłomiej Jaszka. Na szczęście po kilkudziesięciu sekundach wstał, a następnie... zdobył w kilka minut trzy bramki dla biało-czerwonych! Po jego trafieniu w dziewiątej minucie spotkania, podopieczni Bogdana Wenty prowadzili już 5:3. Patrząc na przebieg spotkania, Polacy po kwadransie gry mogli prowadzić już większą liczbą bramek, jednak uniemożliwiał im to dobrze grający Stochl, a także w pewnych momentach pech, jak na przykład podczas rzutu Mariusza Jurasika, po którym piłka wpadła do bramki, jednak polski zawodnik był minimalnie na spalonym.

Obie drużyny grały solidnie w obronie i przez długi czas brakowało porywających ataków. Na szczęście ten marazm został powstrzymany. Stało się to w taki sposób, za który kibice kochają piłkę ręczną. Piłkę na własnej połowie przejął Marcin Lijewski, przebiegł pod bramkę rywala i efektownie go pokonał. Lijewski został po spotkaniu uznany najlepszym zawodnikiem polskiej reprezentacji. - Uważam, że to wyróżnienie było trochę na wyrost - zaśmiał się reprezentant Polski.

Później szczypiorniści obu reprezentacji grali szybką, piękną dla oka piłkę, nie zwlekali ze strzałami i porwali swoją grą publiczność. W końcu stało się to, na co czekali kibice zgromadzeni w gdyńskiej hali. Polacy grali skutecznie w ataku i bezbłędnie w obronie. Po bramce Ladislava Tarhaia w 25 minucie było 12:10 dla biało-czerwonych, ale do końca tej części gry bramki zdobywali już tylko Polacy. Dwa razy pod rząd Stochla pokonał Michał Jurecki, a w ostatniej sekundzie połowy, po błędzie Słowaków i błyskawicznym kontrataku, Mariusz Jurasik zdobył gola na 16:10.

Po zmianie stron gra nie uległa zmianie. Trener Wenta poza zmianą bramkarza - dobrze grającego Słwomira Szmala zastąpił Piotr Wyszomirski - nadal pozostawił na placu gry zawodników, którzy sprawdzili się w pierwszej połowie i odwdzięczyli się oni zdobyciem kolejnych czterech bramek, co dało aż osiem bramek z rzędu przeciwko drużynie, z którą zagrają na rozpoczynających się na dniach mistrzostwach świata! Po bramce Tomasza Rosińskiego było już 20:10, jednak jak mówią słowa piosenki - Nic nie może przecież wiecznie trwać i tak też było w tym spotkaniu, kiedy to co chwila oklaskiwanego Wyszomirskiego w 36 minucie pokonał Radoslav Antl. - Mogłem obronić trochę więcej piłek, więc nie jestem do końca zadowolony ze swojego występu. Nie mogę być też pewny gry na mistrzostwach świata - powiedział młody bramkarz.

Chwilę później doszło do niecodziennej sytuacji. Rzut karny dla Polaków wykonywał Bartłomiej Tomczak, pokonał Teodora Paula, ale minimalnie przekroczył linię bramkową, a sędzia bramki nie uznał. W takich chwilach ważne dla psychiki zawodnika jest szybkie zapomnienie o nieudanej próbie. Tomczak miał na to okazję już w 37 minucie i rzucił bramkę na 21:12. Trener Wenta zaczął zmieniać zawodników i coraz skuteczniej grali Słowacy, których dużą siłą była gra z kontrataku. Udało im się nawet zdobyć trzy bramki z rzędu, jednak i tak po bramce Petera Tumidalsky'ego było aż 23:15 dla biało-czerwonych. Ostatni kwadrans gry nie zmienił jej przebiegu. Najskuteczniejszy spośród biało-czerwonych był Tomczak, który łącznie zdobył aż osiem bramek. - Słowacja była najsłabszym rywalem, z których będziemy się w turnieju w Gdyni mierzyć. Dzięki zwycięstwu nad nimi, zyskaliśmy przewagę psychiczną przed szwedzkim czempionatem, chociaż w Gdyni Słowacy byli mocno osłabieni - przyznał zawodnik Zagłębia. - Drużyna polska pokazała swoją klasę. Ich dominacja nie podlegała dyskusji, ale prawdziwy mecz czeka nas na mistrzostwach świata - dodał Zoltan Heister, trener reprezentacji Słowacji.

Polska - Słowacja 32:24 (16:10)

Składy:

Polska: Szmal, Wyszomirski - Tomczak 8 (2 min), M.Jurecki 4, M.Lijewski 3, Jurasik 3, Jaszka 3, Tłuczyński 2, Rosiński 2 (4 min), Zaremba 2, Jurkiewicz 2 (2 min), Siódmiak 2, Kuchczyński 1, B.Jurecki (4 min), Żółtak (2 min).

Słowacja: Stochl, Paul - Tarhai 6, Urban 3 (2 min), M.Stranovsky 3, Antl 3 (2 min), Sulc 2, Tumidalsky 2, T.Stranovsky 2, Balaz 2, Niznan 1 (2 min), Mazak 1 (2 min), Kopco (4 min).

Kary: Polska - 14 min, Słowacja - 12 min.

Rzuty karne: Polska 4/6, Słowacja 1/2.

Przebieg meczu:

I połowa: 1:0, 1:1, 2:1, 2:2, 3:2, 4:2, 4:3, 5:3, 5:4, 6:4, 6:5, 7:5, 8:5, 8:6, 9:6, 9:7, 10:7, 10:8, 11:8, 11:9, 12:9, 12:10, 13:10, 14:10, 15:10, 16:10.

II połowa: 17:10, 18:10, 19:10, 20:10, 20:11, 20:12, 21:12, 22:12, 23:12, 23:13, 23:14, 23:15, 24:15, 24:16, 25:16, 26:16, 26:17, 27:17, 27:18, 28:18, 29:18, 29:19, 29:20, 29:21, 30:21, 30:22, 30:23, 31:23, 32:23, 32:24.

Sędziowie: Taras Kouz, Viktor Zhoba (Ukraina).

Widzów: 4000.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×