Niczego nie obiecuję - rozmowa ze Sławomirem Szmalem, bramkarzem reprezentacji Polski

Sławomir Szmal to jeden z największych atutów reprezentacji Polski, która lada chwila rozpocznie w Szwecji walkę o mistrzostwo globu. Złoto to marzenie, najlepszy piłkarz ręczny świata 2009 nastroje stara się jednak tonować.

Kamil Kołsut: Jesteście już gotowi, by rozpocząć walkę o mistrzostwo świata?

Sławomir Szmal: Nie wybiegajmy tak daleko w przyszłość (śmiech). Na razie musimy się przygotować do pierwszego meczu ze Słowakami, od którego wiele będzie zależało. Jest to rywal bardzo mocny, który w Turnieju Noworocznym nie pokazał wszystkich kart, grał bowiem bez kilku podstawowych zawodników. Gdy oni wrócą do składu, zespół będzie wyglądał zupełnie inaczej, podchodzę więc do nich z pełnym respektem.

Z gdyńskiego turnieju jesteście zadowoleni? Czy też - posiłkując się klasykiem z innej dyscypliny - forma jest, ale jak do ciasta.

- Przez pierwsze dni w Cetniewie trenowaliśmy bardzo ciężko, dwa razy dziennie - objętościowo było tego sporo. Zmęczenie wyszło w trakcie turnieju, choć moim zdaniem w ataku pokazaliśmy się z bardzo dobrej strony. Graliśmy bardzo zdyscyplinowanie, rzucaliśmy z dobrych pozycji i to jest bardzo pozytywne. Turniej Noworoczny pokazał, że musimy poprawić współpracę bramki z obroną, bo w dwóch meczach - wyjąwszy ten ze Słowacją - straciliśmy za dużo goli, a przecież defensywa była naszą mocną stroną na wszystkich turniejach.

Właśnie, obrona. Bogdan Wenta mówił w Gdyni, że postawa tej formacji spędza mu sen z powiek. Sporo było wówczas eksperymentów.

- Na pewno dużo zawodników przeszło w Gdyni przez środek obrony i nie zawsze wyglądało to rewelacyjnie. W defensywie gra jednak cały zespół, który powinien zabezpieczać dostęp do bramki. Na pewno musimy nad tym popracować i jeśli nam się uda, to będzie bardzo pozytywnie.

Polski bramkarz jest ekspertem od bronienia rzutów karnych

Dostrzegłeś jakieś różnice w przygotowaniach w stosunku do poprzedniego wielkiego turnieju? Bogdan Wenta wprowadził innowacje?

- Na pewno problemem było to, że okres przygotowań przed mistrzostwami świata był bardzo krótki. W tym roku rozpoczynają się one dość wcześnie, przed wylotem mieliśmy zaledwie pięć dni treningowych, za dużo w tym czasie nie da się zrobić. Naszym atutem będzie jednak to, że trzon składu jest ze sobą od dłuższego czasu i chłopaki wiedzą, co mają grać.

Zastrzyk świeżej krwi Bogdan Wenta wreszcie wam jednak zaaplikował. Jak zapatrujesz się na postawę dwóch nowicjuszy w kadrze na wielki turniej - Tomczaka i Zaremby?

- Bartek w Gdyni zagrał rewelacyjnie. W lidze na tyle, na ile mogłem go obserwować, także radził sobie bardzo dobrze i zasłużył na to powołanie. Dla Zaremby jest to początek występów w kadrze. Gra on na pozycji, na której ma się sporo kontaktów z piłką i na pewno potrzebuje nieco więcej czasu na zgranie się z resztą drużyny. To jak mocnym jest zawodnikiem, pokazał już jednak w meczach Ligi Mistrzów z Barceloną, gdzie rzucał po 6-7 bramek. Takich ludzi potrzebujemy.

Mówi się, że wasz występ na mistrzostwach świata będzie naznaczony heroicznym powrotem do sportu Karola Bieleckiego. To jest dodatkowy bodziec, zagracie też dla Koli?

- Przede wszystkim mam nadzieję, że Karol zagra dla nas (śmiech). Jest jedną z podstawowych postaci. Po swoim powrocie pokazał, że jest w dobrej dyspozycji, potrafi zdobywać wiele bramek i każdy tutaj na niego liczy. W tej chwili nie ma już dla niego żadnej taryfy ulgowej, traktowany jest jak normalny zawodnik i musi zapieprzać na treningu tak samo, jak każdy inny reprezentant.

Obrona znów musi stać się naszą mocną stroną - mówi najlepszy piłkarz ręczny świata 2009

Jest z wami Karol, do kadry wrócił Grzegorz Tkaczyk, pięknie rozwija się Tomek Rosiński. Tak fantastycznej drugiej linii już dawno nie mieliśmy.

- To pokażą mistrzostwa świata. Do tej pory - jak już powiedziałem - wyglądało to naprawdę nieźle. Wszystko zweryfikuje jednak turniej, bo niekoniecznie rzucanie bramek z drugiej linii musi być naszą mocną stroną. Zdecydowanie prościej gra się do kołowego i do skrzydeł, bo wówczas zawodnicy mają łatwiejszą pozycję do rzucenia bramki. Naszym głównym atutem znów muszą stać się obrona i bramka - z tego do tej pory żyliśmy i to dawało nam szansę walki o najwyższe cele.

Piotrek Wyszomirski jako twój zmiennik to trafny wybór Bogdana Wenty?

- Absolutnie się z nim zgadzam. Piotrek naprawdę się rozwija, oczywiście nic nie ujmując w tym momencie Adasiowi Malcherowi, który również zrobił duże postępy w stosunku do tego, co widzieliśmy w jego wykonaniu rok czy dwa lata temu. Piotrek zaś, grając w ostatnich meczach, pokazał, że jest w niezłej formie i idzie właściwą drogą.

W fazie grupowej czeka na was kilka egzotycznych ekip. To handicap, możliwość odpowiedniego wejścia w turniej i złapania łatwych punktów, czy też utrudnienie ze względu na znikomą wiedzę o przeciwniku?

- Akurat spośród drużyn, z którymi zagramy w pierwszej fazie, nie znamy tak naprawdę tylko reprezentacji Chile, bo raczej do tej pory na żadnych imprezach się ich nie widywało. Z Argentyną mieliśmy już okazję się mierzyć i jest to drużyna, która potrafi grać w piłkę ręczną, chociaż do czołówki nie należy. Korea to z kolei rywal bardzo niewygodny - nie mają może jakichś zaskakujących warunków fizycznych, ale są bardzo niscy i szybcy. Swoją siłę pokazali na ostatnim mundialu, gdzie przegrali jedną bramką z Chorwatami, choć mecz mieli już wygrany, a skrzywdzili ich sędziowie.

Czy w tym roku Szmal znów poprowadzi biało-czerwonych do sukcesu?

A po jaki wynik do Szwecji jedzie nasz zespół?

- Widzę, że chcesz ode mnie wyciągnąć jakąś deklarację (śmiech). Podchodzę do tego turnieju z wielkim respektem i jestem realistą. Wszystko zacznie rodzić się w trakcie, tyle mogę na ten temat powiedzieć. Nie będę obiecywał, że jadę po złoty medal - na pewno jest to marzenie każdego zawodnika, ale doskonale zdaję sobie sprawę, jak ciężka droga do tego wiedzie i nie chcę rzucać słów na wiatr.

Z poprzednich mundiali wracaliście ze srebrem i brązem, przed rokiem na mistrzostwach Europy było czwarte miejsce. Może więc czas skompletować skalpy?

- Marzę, by mieć ten krążek na szyi, wiele bym za to dał, ale nic nie mogę obiecać.

Kto jest twoim zdaniem głównym faworytem do końcowego triumfu?

- Jest ich kilku. Francuzi mają jakieś personalne problemy, Narcisse jest kontuzjowany, u nas z kolei zabraknie Krzysia Lijewskiego. Na pewno będzie w tym turnieju sporo walki i wydaje mi się, że dla mediów i kibiców będzie on bardzo ciekawy.

Komentarze (0)