Piłkarze ręczni Wisły Płock przyjechali do Gorzowa Wlkp. po to, by już w pierwszym meczu zapewnić sobie awans do dalszej fazy rozgrywek Pucharu Polski. - Wynik niby pokazuje, że było łatwo, gładko i przyjemnie. Trzeba było jednak włożyć trochę sił w t,o by uzyskać dziesięć bramek przewagi. Wydaje mi się, że Gorzów grał zbyt statycznie i mało agresywnie. My także nie zagraliśmy super, lecz nie ukrywając byliśmy lepszym zespołem. Trener dał zmiany kilku chłopakom. Mecz był praktycznie wygrany więc zaistniała możliwość zagrania większej ilości minut dla niektórych zawodników - powiedział Zbigniew Kwiatkowski.
Wysokie zwycięstwo niemal w stu procentach gwarantuje płocczanom awans do Final Four. Tylko katastrofa mogłaby sprawić, że we własnej hali przegrają z niżej notowanym rywalem. - Do finału jest jeszcze bardzo daleko. Przed nami drugi mecz z Gorzowem, tym razem w Płocku. On dopiero otworzy nam drogę, a jak będzie dalej zobaczymy - dodaje Kwiatkowski.
Gorzowianie jeszcze przed spotkaniem podkreślali, że ich priorytetem jest liga. Środowy mecz był solidnym przetarciem przed nadchodzącym spotkaniem z Piotrkowem. Jednak jeśli GSPR sobotni pojedynek zacznie tak, jak ten w Pucharze Polski to szanse na utrzymanie znacznie się oddalą. - Pierwsze minuty mieliśmy bardzo nerwowe, gdyż już na samym początku przegrywaliśmy pięcioma golami. Druga część meczu to gra bramka za bramkę. Wydaje mi się, że rywal nie odpuścił, tylko to my zaczęliśmy więcej biegać. Trener Rozmiarek uczula nas byśmy grali totalne szaleństwo. Widać, że jesteśmy osłabieni, a naszych szans szukamy w bieganiu. Musimy po prostu zabiegać rywali tak jak to robi m.in. Mielec, który na dzień dzisiejszy ma dwa razy więcej punktów niż my - skomentował Mateusz Krzyżanowski.
Mateusz Krzyżanowski rzucając sześć bramek został najskuteczniejszym zawodnikiem swojej drużyny. Jednak jak podkreśla sam piłkarz, jego dyspozycja tego dnia nie była najlepsza. - Nie jestem zadowolony ze swojej gry. Oddałem dużo rzutów, z których padło kilka bramek. Były to jednak gole z kontry i po wejściu w strefę. Z drugiej linii nie chciało nic wejść. Cieszę się, że mogłem pomoc zespołowi - dodał zawodnik GSPR-u.