Piotr Werda: Jakie nastroje dominują w Nielbie?
Jerzy Kasprzak: Wszyscy zawodnicy muszą mieć pozytywne nastawienie do gry. Jeżeli myślimy o utrzymaniu się w lidze, trzeba po prostu wygrywać. Cały zarząd liczy na to, że uda się pozostać w Superlidze. W lutym musimy zdobyć punkty na własnym terenie z takimi zespołami, jak GSPR Gorzów Wlkp. oraz Zagłębie Lubin. Niezwykle ważne będzie też wyjazdowe spotkanie z Piotrkowianinem Piotrków Trybunalski. Myślę, że komplet zwycięstw, który uzyskalibyśmy w tych meczach powinien wystarczyć, aby utrzymać się w lidze. Być może uda się nam też znaleźć w pierwszej ósemce drużyn walczących w fazie play-offów.
Czy styczniowy okres przygotowawczy skonsolidował drużynę?
- Zarówno turniej w Kwidzynie, jak również wcześniejsze zawody, które odbyły się w wągrowieckiej hali Ośrodka Sportu i Rekreacji pokazały, że mamy zespół, który posiada potencjał. Pomimo, że podczas tych dwóch imprez wystąpiliśmy w osłabionym składzie, to jednak wyniki, jakie osiągnęliśmy były przyzwoite. Musimy więc być optymistami. Nie możemy zakładać, że będziemy tracić punkty na własnym terenie. Jeżeli tak będzie, to postawi nas w bardzo trudnej sytuacji. Zawodnicy zdają sobie świetnie sprawę z tego, o co walczymy. Dlatego też, nie trzeba ich specjalnie przekonywać i motywować do gry.
Biorąc pod uwagę niekorzystne okoliczności z początku sezonu ligowego, czyli nagłą zmianę szkoleniowca, a także długotrwałe kontuzje Łukasza Gieraka oraz Michała Tórza, zakończenie rundy zasadniczej na 8-9 miejscu byłoby sukcesem zespołu.
- Myślę, że wielkim sukcesem! Niestety kontuzje nadal nas nie opuszczają. Wiadomo już, że Kamil Sadowski nie będzie grał do końca sezonu. Z kolei Alosza Szyczkow jest po częściowej amputacji łękotki. Nie wiadomo, jak odbije się to na jego dalszej dyspozycji meczowej. Podczas spotkania pucharowego w Kielcach pojawiły się też problemy z barkiem u Dawida Przysieka. Pech jest więc wciąż obecny w naszych szeregach. Nie może on jednak być powodem, iż nie będziemy myśleć o zwycięstwach.
Decyzją zarządu Nielby, do Wągrowca nie przyjechała na mecz pucharowy ekipa Vive Targów. Obydwa spotkania odbyły się w Kielcach. Czym było to podyktowane?
- Podjęcie decyzji o rozegraniu dwóch spotkań pucharowych w Kielcach nie było prostą sprawą. Należy jednak brać pod uwagę nasz priorytet - chcemy utrzymać się w lidze. Dlatego też, najważniejsze są dla zespołu rozgrywki Superligi. W przypadku, gdybyśmy musieli rozgrywać spotkanie Pucharu Polski zgodnie z terminarzem, to w środę 9 lutego należałoby jechać do Kielc. Z niego wrócilibyśmy dopiero w czwartek. W ten dzień nie moglibyśmy już trenować. W sobotę - po jednym dniu odpoczynku trzeba by było jechać do Piotrkowa Trybunalskiego na arcyważny mecz ligowy.
Długa podróż na pewno nie wpłynęłaby pozytywnie na formę graczy.
- Zgadza się. W jednym tygodniu zespół przejechałby dwa tysiące kilometrów. To odbiłoby się na dyspozycji dnia wszystkich zawodników. Kibice muszą zrozumieć tą decyzję. W trudnej dla nas sytuacji, jaką mamy w tabeli ligowej, dwóch srok za ogon nie mogliśmy trzymać. Wszyscy przecież chcemy oglądać Nielbę w Superlidze! Dodam jeszcze, że udało się nam porozumieć z Vive Kielce, jeśli chodzi o zwrot kosztów. Nie płaciliśmy więc za całe utrzymanie będąc już na miejscu.
Jak układa się współpraca z trenerem Kamielinem?
- Jestem bardzo zadowolony ze współpracy z Giennadijem Kamielinem. Uwagi, które mam do niego, są zawsze uwzględniane. Z kolei prośby szkoleniowca skierowane do mnie są również spełniane. Spotykamy się systematycznie dwa razy w tygodniu. Cieszę się, bo widać w grze zespołu nowe zagrywki. Cudów oczekiwać jednak nie będę! Zadaniem Kamielina jest utrzymać Nielbę w rozgrywkach Superligi. Ma całkowicie wolną rękę, jeśli chodzi o ustalanie składu i sposób treningu. Nikt w to nie ingeruje.
Czy Giennadij Kamielin będzie nadal szkoleniowcem Nielby w przyszłym sezonie ligowym?
- Sprawę stawiam niezwykle prosto. Jeżeli trenerowi Giennadijowi Kamielinowi uda się utrzymać zespół w lidze, to pozostanie on w Nielbie. Nie będziemy szukać innego szkoleniowca.