Wojciech Zydroń: Postawiliśmy "kropkę nad i"

Trwa dziarski marsz Azotów po europejskich parkietach. W minioną sobotę puławski zespół wyeliminował z rozgrywek Challenge Cup norweski Stord Handball, a jednym z bohaterów dwumeczu był doświadczony skrzydłowy, Wojciech Zydroń.

Były reprezentant Polski w sumie rzucił rywalom 17 bramek, choć mecz rewanżowy - podobnie jak reszta drużyny - rozpoczął kiepsko. W pierwszej połowie bramkarz Stord zatrzymywał go aż 3-krotnie, Zydroniowi przytrafiła się też prosta strata po nieporozumieniu z rozgrywającym. - Sam mecz nie stał na najwyższym poziomie - nie kryje najskuteczniejszy zawodnik Azotów. - Postawiliśmy "kropkę nad i", na tym nam najbardziej zależało. Cieszę się, że to, co zagraliśmy, wystarczyło. W drugiej części spotkania zdarzył nam się przestój, zrobiło się bardzo gorąco, udało się jednak opanować nerwy i dowieźć korzystny wynik do końca spotkania - relacjonuje Zydroń.

Podopieczni Bogdana Kowalczyka w pewnym momencie przegrywali nawet różnicą 3 bramek, a przeciwnicy uwierzyli, że odrobienie strat i awans do ćwierćfinału leży w zasięgu ich skromnych możliwości. - Był taki fragment, w którym widzieliśmy, że coś jest nie tak, coś nie idzie. W pewnym momencie gra jednak zaskoczyła. Widzieliśmy, że topór zawisł nad naszymi głowami, potrafiliśmy się jednak w końcówce ogarnąć. Jaki by ten mecz nie był, najważniejszy jest awans do kolejnej rundy - zaznacza Zydroń. Puławianie zwyciężyli 25:24, zapewniając sobie promocję do najlepszej ósemki rozgrywek Challenge Cup.

Zydroń jest w tym sezonie jednym z najlepszych strzelców Challenge Cup

Pewien wpływ na słabszy początek spotkania miała z pewnością także 6-bramkowa zaliczka, z jaką do rewanżu przystąpili puławianie. - Nie będę kłamał, gdzieś nam to w głowach siedziało i trochę przełożyło się na wynik. Gdybyśmy byli jeszcze mocniej skoncentrowani, wygralibyśmy pewnie większą różnicą bramek - zwycięzców się jednak nie rozlicza - ucina doświadczony skrzydłowy. - Doskonale wiedzieliśmy, jakie są założenia na to spotkanie. Pewne elementy nam nie wychodziły, pojawiły się błędy zarówno w obronie, jak i w ataku. Po raz kolejny jednak powtórzę to, co jest najważniejsze: cieszę się, że gramy dalej - dodaje "Zyga".

Z pucharowych szczytów puławianie szybko wrócić muszą jednak do ligowej rzeczywistości. Już w środę Azoty podejmą Stal Mielec - jeśli przegrają, praktycznie stracą szanse na korzystne rozstawienie przed fazą play-off. - Liga jest najważniejsza, w tej chwili puchary zdecydowanie przesuwamy na drugi plan - nie kryje Zydroń. - Stal gra w stylu skandynawskim, trochę jak nasz sobotni rywal. Szybka kontra, po bramce piłka wędruje od razu do środka. Na pewno będzie nam ciężko, liczę jednak, że trener znajdzie receptę na ten zespół - kończy najskuteczniejszy gracz męskiej PGNiG Superligi.

Komentarze (0)