Oba zespoły przystępowały do starcia świadome wysokiej stawki. Goście w poprzedniej kolejce sensacyjnie pokonali Vetrex, gospodarze z kolei ulegli w derby stolicy Politechnice. Sobotni mecz lepiej rozpoczęli podopieczni Andrzeja Kaczorowskiego, którzy za sprawą Dawida Nawrockiego i Domingueza Munaiza Eduardo w pewnym momencie prowadzili już nawet 6:3. Szczypiorniści AWF-u potrafili się jednak błyskawicznie sprężyć i już 10 minut później to oni osiągnęli 3-bramkową przewagę. Pierwszą połowę zakończyła wymiana ciosów, a oba zespoły schodziły do szatni przy prowadzeniu gospodarzy 17:16.
Drugą część spotkania z wysokiego C rozpoczęli gospodarze, w pewnym momencie ich gra się jednak załamała. - Dało znać o sobie zmęczenie, mamy trochę problemów kadrowych, a przed sezonem z powodu braku środków finansowych nie mieliśmy okazji przepracować okresu przygotowawczego - tłumaczy w rozmowie ze SportoweFakty.pl szkoleniowiec stołecznego zespołu, Marcin Smolarczyk. Jego zespół kompletnie się posypał, goście wchodzili w warszawską obronę jak w masło, a żadnych problemów z pokonaniem formacji obronnej miejscowych nie miał przebojowy Radosław Knopik.
Zespół z Marymonckiej nie tylko stanął w obronie, zawodzić zaczęła także ofensywa. Gracze Smolarczyka zmarnowali dwa rzuty karne, mieli ogromne problemy z wykorzystywaniem czystych sytuacji rzutowych. Uraz dopadł w dodatku najskuteczniejszego zawodnika AWF-u, Adama Królaka, który w końcówce po parkiecie już tylko kuśtykał. Gdy w 51. minucie Artur Serafinowicz dał przyjezdnym 3-bramkowe prowadzenie wydawało się, że bydgoszczanie triumfu wyrwać już sobie nie dadzą. Grali pewnie i płynnie, w ataku wychodziło im praktycznie wszystko, a miejscowi w każdej akcji męczyli się setnie.
W końcówce goście jednak stanęli. W ciągu 7 minut do siatki Politechniki trafiali tylko Nawrocki i Bartosz Dębowski, podopieczni Smolarczyka bramkę bydgoską ostrzeliwać zaczęli za to seriami, w czym brylował przede wszystkim postawny Paweł Kapuściński. Znaczną kontrybucję do końcowego dorobku zespołu wniósł także Krzysztof Tylutki, a wynik meczu po rzucie ze skrzydła ustalił dobrze tego dnia dysponowany Damian Suliński. Gospodarze awansowali w lidze dzięki temu na szóstą lokatę, stawka jest jednak wyrównana i chociaż przewaga nad strefą spadkową jawi się jako wyraźna, to do odegnania widma meczów barażowych droga jeszcze bardzo daleka.
AZS AWF Warszawa - Metalbark AZS UKW Bydgoszcz 36:34 (17:16)
AWF: Adamek, Królak 11, Kapuściński 4, Tylutki 4, Jaszczyński, Zadrożny, Rybycki, Reszko 1, Suliński 6, Chmielewski, Krawiecki 9, Stępniak 1.
UKW: Dębowski 2, Knopik 7, Nawrocki 5, Serafinowicz 4, Burliński 4, Machniewicz 1, Makowski, Wiśniewski 3, Wojciechowski 2, Walczak, Dominguez 6.
Widzów: 100.