Mariusz Jurkiewicz: Ponownie zawiodła nas skuteczność

- Zorman to nie jest zawodnik, który zdobywa sporo bramek, bardziej chodziło nam o to, żeby nie stwarzał zbyt wielu klarownych sytuacji swoim kolegom - mówił po meczu w Zielonej Górze, Mariusz Jurkiewicz.

Natalia Starosta
Natalia Starosta
Sobotnie spotkanie w Zielonej Górze rozpoczęło się od walki punkt za punkt. I choć nikt z zebranych w hali CRS nie wątpił w zwycięstwo podopiecznych trenera Bogdana Wenty, można było odnieść wrażenie, że na boisku sytuacja jest lekko nerwowa. - Wiedzieliśmy, że ten mecz po prostu musimy wygrać i być może to nas trochę spięło - przyznał po meczu Mariusz Jurkiewicz. - Mieliśmy znów sporo niewykorzystanych sytuacji, bo przy wyniku 7:4, zamiast dorzucić kilka bramek i powiększyć prowadzenie, Słoweńcy nas doszli i znowu trzeba było walczyć punkt za punkt. Ponownie zawiodła nas niestety skuteczność w sytuacjach sam na sam, bramkarz Słowenii zbyt często wyłapywał nasze rzuty. Do przerwy mogliśmy osiągnąć bezpieczną przewagę, a niestety wynik oscylował w granicach remisu do późnych minut drugiej połowy.
Fotorelacja z Zielonej Góry - foto.sportowefakty.pl Problemy w sytuacjach sam na sam to niestety nie nowość w szeregach biało-czerwonych. Już na styczniowych mistrzostwach świata dało się zauważyć, że Polacy nie radzą sobie najlepiej, co w środowym meczu w Lublanie skrzętnie wykorzystali Słoweńcy. Czego wynikiem są podobne problemy? - Trudno powiedzieć. To nie są sytuacje, które można wyćwiczyć na treningu. Trzeba obserwować bramkarza, każdy ma swój styl bronienia. Można pracować nad taktyką, nad obroną, ale takie momenty to raczej kwestia indywidualna każdego zawodnika - dodał Jurkiewicz. - Założenia przedmeczowe były takie, że mamy przede wszystkim uważać na Urosa Zormana, żeby nie miał zbytniej swobody w ataku, w rozgrywaniu akcji. Ale także na bramkarza właśnie. Głównie skupialiśmy się na tym, żeby swobodnie wejść w mecz i nie być zaskoczonym nietypową obroną rywali. Wnioski zostały wyciągnięte, Zorman nie był już tak skuteczny, jak w meczu na Słowenii. - Faktycznie, rzucił tylko jedną bramkę, ale to też niewiele znaczy tak naprawdę. Zorman to nie jest zawodnik, który zdobywa sporo bramek, bardziej chodziło nam o to, żeby nie stwarzał zbyt wielu klarownych sytuacji swoim kolegom - wyjaśniał Jurkiewicz. - Udało nam się, wyeliminować go z gry. Nie miał już takiej swobody, bo cały czas staraliśmy się na nim "siedzieć", czy Grabarczyk, czy Żółtak. W takich sytuacjach trudniej się rozgrywa piłkę.
Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×